TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK | ||
ANIMA
VILIS - Krzysztof T. Dąbrowski Anima vilis (łac.) oznacza nędzna dusza, podła istota. Pod takim tytułem kryje się omawiany tutaj zbiór opowiadań Krzysztofa Dąbrowskiego, ale także powieść Marii Rodziewiczównej oraz... hodowla terrierów typu Bull. Tutaj skupiam się na tym pierwszym ;)
"Anima vilis" to zbiór siedmiu opowiadań, w tym czterech luźno ze sobą połączonych. Każde jednak działa inaczej, naciska inne przyciski, inne emocje, wywołuje odmienne refleksje. Ciekawy miszmasz, który w połączeniu daje bardzo smaczne danie, w sam raz na kilka wieczorów czy - jak to było w moim przypadku - kilku przerw między innymi powieściami. 1. Anima vilis Na samym początku Krzysztof Dąbrowski... doprowadził mnie do łez. Nie świadczy to o mnie zbyt dobrze, gdyż "Anima Vilis" jest opowiadaniem traktującym o... świętym Mikołaju, to jednak jeden wątek był z gruntu tych serce rozrywających. I tu już na wstępie należą się autorowi oklaski, gdyż mnie do łez doprowadzić to nie lada sztuka, choć musiał potem zabiegać o moje wybaczenie. Udało mu się je zdobyć dość szybko, nie oznacza to jednak, że nie mam mu początkowych wzruszeń za złe. Mamy tutaj historię małej dziewczynki, Martynki, która spotyka świętego Mikołaja. Demonicznego, trzeba dodać. Właściwie to by już wystarczyło do opowieści, ale jest w niej coś jeszcze. To taka zabawa emocjami czytelnika, gdyż Dąbrowski ma jakiś taki niecodzienny dar przeistaczania się niemalże w ciało swoich bohaterów - równie wiarygodnie wychodzi mu wejście niejako w postać małego dziecka, jak i... psa. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i to przysłowie zyskuje tutaj nowe znaczenie. Do całości dorzućmy jeszcze jakieś tam dusze, podłe dusze - trzeba nadmienić - i przepis na fajną, zgrabną historyjkę gotowy. Dla mnie - 5/6. 2. A teraz bawcie się i świętujcie! Tutaj mamy kilka historii, które się podejrzanie podobnie kończą. Marta, która nie ma za grosz umiejętności kulinarnych, Adam, Jolanta - nawet nie wiedzą, że ich godziny są policzone. Zbiorowe samobójstwo? Terroryzm? Pakty z diabłem? A może UFO? Tak, jak pierwsza część opowiadania ocieka grozą, tak druga nieco kuleje. Bilans wychodzi na zero. Tutaj 3/6. 3. Uprowadzenie Szalenie zabawna opowieść o Jadźce, Staśku i... małych, szarych ludzikach. "O w pytę wybrąchanego łosia!", to naprawdę śmieszna rzecz. Autor we wstępie przyznał, że Stasiek jest bohaterem dwóch poprzednich jego opowiadań, zatem bardzo chętnie za nimi pogrzebię. Oto, jak zwykły pijaczek może z dnia na dzień stać się Kimś! ;) Oceniam 4/6. 4. Przeznaczenie znajdzie drogę Następne opowiadanie tetralogii Martynki. Tutaj dziewczynka wraz z rodzicami (i Maurycym) wybierze się na wizytę do starej ciotki. Tyle, że ta stara raszpla to niezupełnie ta sama osoba, która należy do rodziny. Wiedźma? Cóż, nie chcąc Wam psuć zabawy, zamilknę. Fakt faktem Martynka znajdzie się na celowniku Tej, Która Wiele Imion Miała, a wszystko to - zdaje się - zaczerpnięte ze starych, słowiańskich legend. Nienaciągane 5/6. 5. Biwak Typowy, literacki slasher. Grupka młodych ludzi w lesie, nad jeziorkiem, która w niewyjaśnionych okolicznościach się kurczy. Bardzo fajny klimacik, przywodzący na myśl filmowe legendy gatunku; opowiadanie również luźno połączone z tetralogią Martynki. Pomimo, iż momentami było dość naiwne, to jednak podobało mi się. Myślę, że autor celowo pojechał schematem, by wydobyć właśnie to, co najlepsze w tym typie historii. Za klasykę - 5/6 6. Georgie Moje ulubione opowiadanko zbioru. Mamy tu kowboja, który zabłądził na pustyni. Skwar za dnia, chłód nocą, pragnienie, zmęczenie i dezorientacja - westernowe klimaty, do których Dąbrowski dorzucił błąkającego się George'a. Kim jest George i co on, do diabła, robi na środku pustyni, musicie dowiedzieć się sami. Rewelacyjny klimat, wręcz czuje się na twarzy promienie bezlitosnego słońca i zgrzytający między zębami piasek. Świetne - 6/6
7. Losu dopełnienie Opowiadanie, zamykające zarówno cały zbiór, jak i Martynkowy czteropak, składa się z kilku pozornie ze sobą niezwiązanych rozdziałów. Mamy tu psa Ferdynanda, Szymona z przyszłości, Sadybę i Antona z XIX wieku oraz jedną historię, spajającą całość. Nieźle to sobie autor obmyślił. Moim zdaniem to najlepiej dopracowane opowiadanie zbioru - i tu Dąbrowski pokazał, na co go stać. Ponownie wcielając się w przeróżne postaci, ciekawie kreując świat snów i łącząc przeszłość z przyszłością stworzył interesujący urywek świata. Tutaj również 6/6.
Zbiór, jak to zwykle bywa, jest dość różnorodny. Nie można
odmówić autorowi fantazji - żongluje motywami i schematami,
okrasza całość czarnym humorem i elokwentnym, dostosowanym
do narracji językiem. Opowiadania nie nużą, a tempo akcji
jest na tyle umiarkowane, że nie nudzi. Kilka opowiadań ma
wręcz baśniową formę, co jest dodatkowym plusem. Podoba mi
się to, jak trafnie narrator wciela się w różne istoty - to
rzadka umiejętność nie strzelić sobie takim zabiegiem w
stopę. Uważam, że to rzecz zdecydowanie warta uwagi. Polecam antologię zwłaszcza wielbicielom wszelakiej grozy, bo tak naprawdę każdy fan horroru znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeśli na dodatek lubicie krótką formę, interesuje Was, co takiego piszczy w polskim półświatku horroru i jesteście po prostu ciekawscy - czytajcie.
Paulina J. Król Moja ocena: 4/6 |
|
|
|