Azymut. Antropotamy
Nihilu – Wilfrid Lupano, Jean-Baptiste Andréae
METAFIZYKA RADOSNEGO CIERPIENIA
Właśnie na naszym rynku ukazał się trzeci z pięciu
planowanych tomów znakomitej serii clockwork punkowej. I to
ukazał zaledwie kilka miesięcy po premierze w oryginale. Jak
zwykle na czytelników czeka mnóstwo akcji, przygód, humoru,
szczypta erotyki i rewelacyjne ilustracje, które przykuwają
wzrok na wiele dłużej, niż wymaga samo czytanie.
Problemy wywołane przez Piękną Manię Ganzę przybierają
realne kształty katastrofy, która dotyka całego królestwa.
Król Ireneusz Wielkoduszny wypowiada wojnę królowi
Alcestowi, a przy okazji także i oceanowi, Tycistan, każący
teraz nazywać się mianem Wielkistanu rozpoczyna agresję na
wszystkie ościenne kraje naraz, Baba Musir zaś wysyła w
teren swoje bojówki. Trudno aż uwierzyć, że to wina jednej
tylko kobiety! Ale co w takim razie robi nasza Piękna, która
dokonała zamiany – długie, wielusetletnie życie w zamian za
śmierć tysięcy? Oczywiście ucieka wraz ze swoimi
towarzyszami. Jednak zakochany w niej Eugeniusz zostaje
schwytany przez jej matkę, królową Eteru, której zależy nie
na uniknięciu rzezi, a zgładzeniu córki. Do czego to
wszystko doprowadzi?
Zabawa jak zwykle jest przednia. Jest tu tragedia, jest
walka, jest wisząca w powietrzu wojna, ale to radosne
cierpienie. Metafizyka radosnego cierpienia, że posłużę się
słowami jednego z bohaterów, i to hasło najlepiej
podsumowuje cały album. Absurdalny humor, równie absurdalny
żywo-mechaniczny bestiariusz, szaleństwo w zachowaniach
bohaterów (ostrzał wody, którą uważa się za winną!) i cała
plejada barwnych postaci. Sprawczyni wszystkiego to
klasyczna femme fatale, piękna i niebezpieczna, zakochany w
niej artysta także jest bohaterem dość typowym, lecz u ich
boku pojawia się gadający, bardzo kochliwy królik, który
jest Biegunem Północnym, Pani z Piasku czy stworzenia, które
zyskały nieśmiertelność. A wszystko to pośród „zwierząt”,
których na poły mechaniczna forma cielesna stanowi nie
ingerencję techniczną, a naturalny biologiczny twór,
osadzone w pięknym, zróżnicowanym świecie rożnych kultur.
Świecie pełnym własnych tajemnic i specyficznie pojmowanych
praw fizyki.
Świecie, który jakże pięknie ożywił na stronach
Jean-Baptiste Andréae. Jego grafika to proste, przedstawione
w humorystycznym ujęciu postacie zamknięte w ramach
niezwykle realistycznych, drobiazgowo przestawionych
krajobrazów, prezentujących rozciągłość od jałowych pustyń
po tętniących wilgotną zielenią dorzeczy. Genialny kolor,
perfekcyjne oddanie światła i cienia i te clockwork punkowe
mechanizmy, wszystko to przykuwa i urzeka. Fascynuje i
zachwyca. I pobudza apetyt na więcej.
Wszystkie te elementy zagrały w tej serii, jak w zegarku,
sprawiając, że „Azymut” to jeden z najciekawszych
europejskich cykli ostatnich lat, tak pod względem
scenariuszowym, jak i graficznym. Polecam gorąco,
szczególnie, że polska edycja została też pięknie wydana.
Michał P. Lipka, 16.06.2016
|
|