BIBLIA UMARŁYCH
- Tom Knox
Tłumaczenie: Maciej Szymański. Dom Wydawniczy Rebis, Liczba stron: 417
Rok wydania 2012.
Młoda archeolog Julia odkrywa w jaskini gdzieś na zadupiu Francji ludzkie
szczątki z epoki kamiennej. Na kościach czaszki widać tajemnicze otwory jak
po trepanacji czaszki… Jej przełożony bagatelizuje odkrycie, wyrzuca Julię
ze swojej ekipy. Sprawa zaczyna się gmatwać, gdy tenże człowiek zostanie
brutalnie zamordowany. W tym samym czasie w dalekim Laosie splotą się ze
sobą ścieżki Chemdy – pracującej dla ONZ prawniczki i Jake’a – fotografa
który pracuje nad stworzeniem albumu o pięknie Laosu. Jake-znudzony swą
pracą, zafascynowany Chemdą, zgodzi się jej towarzyszyć w podróży do sławnej
Równiny Dzbanów. Tam gdzie właśnie znaleziono szczątki ludzi z epoki
kamiennej z otworami w czaszkach. Nasi bohaterowie muszą szybko odkryć co
łączy te szczątki ze szczątkami we Francji i pseudomedycznymi eksperymentami
które w latach 70-tych XX wieku przeprowadzali Czerwoni Khmerowie w
Kambodży. A nie będzie to proste, bowiem ktoś systematycznie zabija ludzi,
którzy mogli rzucić światło na te tajemnice…
Powieść Toma Knox’a budzi we mnie mieszane uczucia – z jednej strony ciekawa
intryga, precyzyjnie skonstruowana i opisana, trudne pytania o ludzkie
sumienie, o poczucie winy. Słowem – materiał na prawdziwy bestseller.
Tymczasem mam wrażenie- po raz kolejny, że Tom Knox nie potrafi pisać z
pasją, tak by porwać czytelnika. Mam wrażenie, że gdyby za tą powieścią stał
np. James Rollins to nie można by się było oderwać od lektury. A tak to mamy
powieść zaledwie letnią. Ot, czyta się, ale bez większych emocji… ktoś
zginął, trudno, kogoś porwali, trudno…- lektura nie wywołuje emocji, do
bohaterów ciężko się przywiązać, ciężko polubić. Co najgorsze mam wrażenie,
że sam autor ich nie lubił i pisał o nich bez żadnych emocji. Szkoda bo
materiał na bardzo dobrą powieść przygodową z kontekstem kondycji ludzkiego
sumienia był bardzo dobry. A powstała tylko powieść którą bez większych
emocji czytamy i zaraz potem o niej zapominamy. To największa wada „Biblii
Umarłych”. Już nawet to, że samo zakończenie jest mocno wydumane nie jest w
stanie czytającego zdenerwować – bo skoro sama historia jest bezpłciowa, to
co z tego, że zakończenie wydumane…? Po raz kolejny Tom Knox mnie
rozczarowuje… może to złe słowo – po raz kolejny dałem Knox’owi duży kredyt
zaufania i po raz kolejny myślę sobie, że chociaż dobrze to wszystko
wymyślił. Opisał kiepsko, ale wymyślił dobrze. I tylko to ratuje w moich
oczach „Biblię Umarłych”.
Bogdan Ruszkowski
|