recenzja BIBLIOTEKA UMARŁYCH Glenn Cooper "Biblioteka Umarłych"
Ilość stron: 464
Wyd. Albatros
Poznań 2011
Biblioteka Umarłych to debiutancka powieść Glenna Cooper'a, łączącą
w sobie wątki kryminalne, przygodowe oraz historię. Mimo ostrzeżenia zamieszczonego na
pierwszej stronie, że książka ta jest tylko fikcją literacką, w treści odnajdujemy
wiele odniesień do rzeczywisty wydarzeń.
W Powieści można wyróżnić trzy główne wątki. Historię, która ma miejsce od 777
roku, opisującą tajemnicze opactwo benedyktynów o nazwie Vectis, którzy wierni Bogu
skrywają sekrety mające wpływ na przyszłość świata. Są oni świadkami niesamowitej
historii wypełniającej przepowiednie o narodzinach siódmego syna siódmego syna, który
okazuje się mieć bardzo nieprzeciętne zdolności.
Drugi wątek rozpoczyna się tuż po II Wojnie
Światowej, w 1947 roku. Archeolodzy odkrywają interesujące znalezisko na Wyspie Wight w
Wielkiej Brytanii. Nie są w stanie sami ogarnąć ogromu tego znaleziska i postanawiają
się zwrócić o pomoc do prezydenta Stanów Zjednoczonych - Harrego Truman'a. W efekcie
zostaje stworzona Strefa 51, która ma chronić tę tajemnicę.
Trzeci i zarazem ostatni z wątków głównych, toczy się wokół osoby Willa Piper'a.
Agenta FBI przykutego do biurka i znudzonego swoją pracą do tego stopnia, że odlicza
już tylko dni do przejścia na emeryturę. Niestety los chciał, że zostaje on
przydzielony do "ostatniej przed emeryturą" sprawy z powodu niedyspozycji
jednego z agentów. Sprawa "Dnia Sądu", bo tak zostaje ona nazwana przez media,
dotyczy tajemniczych zabójstw. Ofiary dzień przed swoją śmiercią otrzymują kartki
pocztowe z datą oraz rysunkiem trumny. Zadaniem Willa staje się wyjaśnienie tych
nietypowych zdarzeń, a jako partnerka dołącza do niego młoda i charyzmatyczna agentka
Nancy Lipinsky. Jak potoczą się ich losy oraz jaki ma to związek benedyktyńskimi
mnichami i Strefa 51? Dowiecie się czytając lekturę Biblioteki Umarłych.
Powieść napisana jest dość przystępnie, a akcja toczy się płynnym rytmem, jednak
uważny czytelnik już w połowie będzie w stanie rozwikłać, co tu właściwie chodzi.
Jest to niewątpliwy minus, ponieważ książka traci z tego powodu z napiętej atmosfery.
Choć trzeba przyznać, że autor stosunkowo umiejętnie z tego wybrnął i Biblioteka
mimo wszystko ciekawi do samego końca. Glenn Cooper używa w swej książce dość
mocnego języka, dlatego też osoby wyjątkowo wrażliwe na tą kwestię mogą czuć
pewien dyskomfort. Nie mniej, w moim odczuciu wulgaryzmy zostały tu na tyle trafnie
wplątane, że nie powinno to razić.
Jeśli chodzi o polskie wydanie, to uważam, że okładka graficznie jest wyjątkowo
dobrze skomponowana i już na pierwszy rzut oka przykuwa wagę czytelnika. Niestety
podczas lektury natknęłam się na sporo błędów literowych. Jest ich co najmniej
kilkanaście, więc tym razem korektorzy nie stanęli na wysokości zadania.
Podsumowując, powieść czyta się przyjemnie, nie jest ona ani przełomowa, ani
zapierająca dech w piersiach, ale zdecydowanie należy do tych, które warto poznać.
Biorąc pod uwagę, że autor napisał jej ciąg dalszy, jeżeli tylko doczeka się on
wydania w naszym kraju, moja rozbudzona ciekawość z pewnością sprawi, że po nią
sięgnę. Dlatego też, jeśli lubicie mieszankę thrillera z książka przygodową i
małą dawką historii, jest to książką stworzona dla was.
Varia
|