BLAIR WITCH
PROJECT
To był przełom, a ja jak zawsze – bom przecież amator – zdecydowałem się na
seans wiele lat po fakcie. Popełniłem tez błąd oglądając najpierw pozycje
zdecydowanie późniejsze… Ta zaś, dzięki nim, nie zachwyciła mnie tak, jak
zrobiła to z milionami widzów na całym świecie. O czym piszę? O filmie, o
którym powinienem nabazgrać już dawno. Tym tajemniczym krokiem milowym w
historii horroru był rzecz jasna Blair Witch Project i choć epitet
jakim określiłem tę produkcję może być nieco nad wyrost, wyrazistości tej
produkcji nie sposób pominąć.
Para-dokument o wiedźmie z Blair był projektem szczególnym. Po pierwsze,
chyba nikt w wcześniej nie wpadł na pomysł, by horror kręcić tzw. metodą „z
ręki”, czyli taką, która udaje materiał nagrany amatorsko, nie mający nic
wspólnego z hollywoodzką fikcją. Chodziło o nadanie filmowi pozorów
autentyczności. Po drugie, premierę okraszono wielką akcją promocyjną
informującą właśnie o prawdziwości relacji z nagrania. Twierdzono, że to
przypadkiem odnalezione taśmy z wyprawy grupki studentów. Ludzie uwierzyli,
szeroką falą wlali się do sal kinowych, gdzie mieli „przyjemność” oglądać
twór równie oryginalny, co przerażający.
Pytanie, co jest takiego w tym nieco ponad godzinnym obrazie, że stał się
takim hitem i od wielu lat ciśnie się na usta niemal wszystkich fanów
gatunku? Nie tylko szum medialny miał na to wpływ. Nie tylko legenda jaka
narosła wokół, liczne insynuacje, dopowiedzenia i opinie filmoznawców.
Chodzi o coś innego.
Na taśmie tej zawarto wszystko co to, czego wcześniej w filmie nie było… A
przynajmniej nie w tej formie. Mianowicie to, że nie potrzebujemy litrów
krwi, materialnych demonów, wampirów i wilkołaków… Najbardziej boimy się
tego czego nie widać. Ciemny las, niepokojące odgłosy, zła sława miejsca w
którym się przebywa i świadomość obecności nieznanych prześladowców – to był
strzał w dziesiątkę. Nie do końca wiemy co się tak naprawdę wydarzyło i to
nas wciąga. To dało też inspirację dla fenomenalnego Tunelu o którym
pisałem jakiś czas temu, Rec. oraz Paranormal Activity.
Nie chciałbym bym być zmuszonym do – nawet kilkuminutowego – marszu przez
las lub ciemny korytarz po takim seansie. Mam, niestety, zbyt bujną
wyobraźnię, która mimo iż świadoma nierealności tej historii, płata mi figle
i tworzy wszelkiej maści przerażające imaginacje. Z drugiej strony bogatszy
jestem o nowe doświadczenia, ale jednak nikomu nie życzę tak płodnego w
bezsens mózgu… Starczy już tego osobistego wybiegu…, wszak o filmie wypada
mi pisać.
W Blair Witch Project panuje permanentna aura przerażenia, a jej
podstawą są aktorzy, mający na prawdę spore pokłady talentu. Wtóruje im
praca kamery, która jest wprost perfekcyjna. Momentami można odnieść
wrażenie własnej obecności w lesie Blair. Gdy śledzimy oczami bohaterów to,
co dzieje się w ich świecie, nasza podświadomość wszystko rejestruje i
zapisuje… Dotknięto tu bowiem tego, czego ludzkość boi się najbardziej –
niepewności. To nas pociąga i przeraża…
I na tym się – mam wrażenie – film ten opiera. Jednak ciekawość jest
pierwszym stopniem do piekła.
Tytuł: Blair With Projekt
Reżyseria: Daniel Myrick, Eduardo Sánchez
Scenariusz: Daniel Myrick, Eduardo Sánchez
Produkcja: USA
W rolach głównych: Heather Donahue, Michael C. Williams, Joshua Leonard
Muzyka: Tony Cora
Premiera: 25 stycznia 1999 r. (Świat), 3 marca 2000 r. (Polska)
Czas trwania: 86 minut
Gatunek: Horror, thriller
Ocena: 7/10
Mormegil |