TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK | |||
Łowca demonów John Constantine, już niebawem zawita w naszych domach w najnowszym serialu stacji NBC. John Constantine jest bohaterem serii komiksów Hellblazer oraz filmu z 2005 roku z Keanu Reevesem. Nie znamy jeszcze dokładnej daty premiery serialu wiadomo jednak, że będzie ona miała miejsce jesienią.
RECENZJA
Tytuł: „Constantine”
„Hellblazer” jest serią komiksów wydawanych w latach 1988-2013 przez DC Comics w ramach imprintu Vertigo. Zaznajomionym z komiksami może to dużo powiedzieć. Vertigo zajmuje się wydawaniem komiksów dla starszych odbiorców, pełnych kontrowersji, brutalności i tym podobnym. Jednym ze scenarzystów jest znany i lubiany Neil Gaiman, o którego komiksie „Sandman” mogliście już u mnie przeczytać.
Jego życie pośmiertne jest z góry przesądzone. Przez swój styl życia został potępiony, lecz mimo to dalej chce walczyć z demonami by uchronić ludzkość. Jest to niezłe ryzyko biorąc pod uwagę fakt, że spotka się z nimi w Piekle, gdzie raczej nie przywitają go z otwartymi ramionami. Teraz, gdy świat spowija ciemność, pracy jest dużo więcej. Coś złego się dzieje i tylko John może to zatrzymać. W misji towarzyszy mu niemal nieśmiertelny przyjaciel Francis "Chas" Chandler (Charles Halford), artystka oraz medium w jednym, czyli Zed Martin (Angélica Celaya) oraz anioł stróż naszego bohatera – Manny (Michael James Shaw). Podobnie jak film, tak i serial spotkał się z mieszanymi recenzjami. Po obejrzeniu obu mogę od razu stwierdzić, że wersja z Mattem Ryanem bardziej do mnie przemawia. Ma w sobie odpowiedni klimat, z tego co zdążyłam się zorientować, trzyma się ogólnego komiksowego zarysu. Do tego John wygląda tak jak powinien, czego o filmie nie można powiedzieć. Matt Ryan zachwyca tutaj nie tylko wizualnie. Pewna plastyczność i łatwość w zmianie emocji, a także specyficzna mimika mogą dawać wrażenie karykaturalności. Ja potraktowałam to jednak jako zamierzony zabieg. Widać w tym było pewne szaleństwo tak pasujące do tej postaci. Komplementem nie można obdarzyć Zed, która z odcinka na odcinek traci wyrazistość. Z silnej babki przechodzi w melancholijną bidulkę. Z początku tworzyła z Constantinem ciekawy duet silnych osobowości, który w pewnym momencie stracił swój blask. Większość z Was na pewno kojarzy serial „Supernatural”. Dwóch braci zawodowo polujących na wszelkie potwory, demony i inne paskudztwo. Zbieżność „Constantine” z historią Winchersterów jest niesamowita. Forma przypomina pierwszy sezon „Supernatural”, w którym każdy odcinek był jakby osobną sprawą i niewiele było powiązań między epizodami. Powielił się także wątek nadciągającego zła, które ktoś musi powstrzymać i tym kimś są/jest główny bohater. Manny, anioł pomagający Johnowi, ma na początku wiele cech wspólnych z Castielem, a Chas to taki trochę Bob Singer. Od początku odnosiłam wrażenie, że twórcy potraktowali historię Johna Constantina trochę po macoszemu. Inne produkcje spod szyldu DC Comics - „Flash” czy „Arrow” - od początku miały dobrą reklamę, spory budżet i wszystko czego potrzeba, by osiągnąć sukces. Mimo to efekty specjalne są na całkiem niezłym poziomie. Brak w tej kwestii tego przerysowania, sztuczności, która aż boli. Serial ma swoje wady. Nie jest też typową bajeczką o superbohaterach czystych jak łza. I bardzo dobrze, że tak nie jest. John to antybohater, a „Hellblazer” oraz „Superman” są jak dwa przeciwne bieguny. "Constantine" był czymś innym, nowym w świecie komiksowych adaptacji i stąd moje wielkie ubolewanie nad końcem. Drugi sezon stoi pod znakiem zapytania. Pojawiły się plotki, że ma zostać przeniesiony do stacji SyFy i być emitowany jako „Hellblazer”. Ostateczna decyzja ma zapaść pod koniec miesiąca.
|
|
||
|