CÓRKA KATA - Oliver Potzsch RECENZJA KOSTNICA
Córka
kata (Die Henkerstochter)
Autor:
Oliver Pötzsch, Tłumaczenie: Edyta Panek, Wydawca: Esprit
Liczba
stron: 480, Rok wydania 2011.
Autor
powieści "Córka Kata" jest potomkiem Kuislów - najsłynniejszej dynastii katów z
Bawarii. Jak sam pisze w posłowiu do swojej powieści od dziecka wychowywał się na
opowiaściach dziadka, który przybliżał mu zwyczaje, rodzinne opowieści. Tym samym w
autorze zasiał ziarno ciekawości jak też naprawdę wyglądała praca kata w dawnych
wiekach. Z tej fascynacji zrodziła się powieść "Córka kata". Od razu powiem -
powieść ciekawa, dobrze napisana i bez ogródek pokazująca życie w Bawarii krótko po
wojnie trzydziestoletniej. Jest rok 1659. Katem w bawarskim miasteczku Schongau jest Jakub
Kuisl. Ten mężczyzna, spadkobierca rodzinnych tradycji jest człowiekiem na wskroś
uczciwym. Brzydzi się swoją pracą, ale przecież ktoś musi ją wykonywać, a jakub dba
o to by wykonywać ją solidnie.Kat ma córkę - Magdalenę - dziewczynhę upartą,
jak na tamte czasy światłą i wyzwoloną. Trzecim bohaterem jest Simon - młody medyk,
który wbrew mieszkańcom Schongau i własnemu ojcu podkochuje się w Magdalenie. Ta
trójka już wkrótce będzie musiała zmierzyć sie z bezlitosnym mordercą który zabija
niewinne dzieci. Na ich ciałach zostawia znak, utożsamiany z czarownicami i Szatanem.
Podejrzenie pada na Martę - miejscową akuszerkę. Uwięziona kobieta ma zostać
poddana torturom by przyznała się do winy. Tymczasem w miasteczku giną inne dzieci. W
okolicznych lasach widuje się mężczyznę z ręką kościotrupa - którego ludzie
uważają za diabła będącego w zmowie z akuszerką. Jakub Kuisl nie wierzy w winę
akuszerki, ale ma coraz mniej czasu by udowodnić jej niewinność. W prywatnym śledztwie
wydatnie pomogą mu Simon i Magdalena. Jednak pytania jakie zadają są niewygodne dla
władz miasta i jego mieszkańców. Wkrótce im także przyjdzie zmierzyć się z
nieufnoscią i oskarżeniami...
Dobra
to powieśc. Napisana żywym językiem, w dobrym tempie. Zdecydowanie nie koloryzuje
wyglądu miast, zachowań ludzi którzy potrafią spalić na stosie niewinną kobietą.
Wątek morderstw, ich przyczyny i działania władz miejskich są bardzo wiarygodne.
Widać, że autor wiele wyniósł z opowieści swego dziadka i sam także ma niezłą
łatwość opowiadania pasjonujących historii. Bardzo ciekawie prezentują się opisy
profesji kata - który nie tylko wykonywał egzekucja ale i torturował, sprzątał
miasto i zajmował się wieloma innymi rzeczami. Z tej powieści można nauczyć się jak
odbierana była ta profesja przez zwykłych ludzi którzy z jednej strony bali się katów
i ich przeklinali - z drugiej - nie potrafili sobie wyobrazić życia bez nich. Dobrze
oddana jest w powieści narastająca atmosfera zaszczucia i narastającej nieufności.
Plastyczne opisy tortur czy egzekucji także w "Córce Kata" znajdziemy.Polecam
"Córkę Kata" - to dobra, mocna powieść, dobrze napisana. Mam tylko wątpliwość
czy prawdziwy Jakub Kuisl naprawdę stanąłby w obronie kobiety oskarżonej o czary.
Zresztą - autor w swym posłowiu sam zadaje takie pytanie. Załóżmy jednak, że tak
by postapił - wolę wierzyć, że w ludziach jest jednak trochę dobra...
Bogdan Ruszkowski „Czytanie książki jest, przynajmniej dla mnie, jak
podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik
czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam
przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem.”
Jonathan Carroll — „Kraina Chichów cz.2”
Chyba każdy z nas może to potwierdzić. Są książki lepsze i gorsze. W tych
pierwszych odnajdujemy nawet samych siebie, natomiast tych drugich mamy dość
na najbliższe lata (o ile nie na zawsze). Książka to nie tylko zbiór kartek
zajętych tekstem, ale i coś, dzięki czemu możemy pobudzić naszą wyobraźnię
do działania. Coś, dzięki czemu możemy zrozumieć nawet otaczający nas świat
– już nie wspomnę o rozwiązywaniu problemów, które wydawały się z początku
niemożliwe do rozwiązania.
W przypadku dzisiaj recenzowanej książki mogę śmiało powiedzieć, że
rozbudziła moja wyobraźnię do cna. Czasami, aż za bardzo, bo nie mogłam się
od niej momentami oderwać…
„Córka kata” osadzona jest w czasach XVII wieku w Bawarii, krótko po
zakończeniu wojny trzydziestoletniej, gdzie miejsce miała seria brutalnych i
przerażających morderstw na niewinnych dzieciach. Na domiar tego na ciele
każdego z nich można zobaczyć tatuaż – czarnoksięskie symbole. Mieszkańcy
Schongau (gdzie to czy się akcja) są przerażeni, bowiem widza w nich
wyłącznie dzieło mściwego i okrutnego Szatana. Od tego momentu żadne dziecko
nie jest bezpieczne, a wszyscy boja się o swoje pociechy. Kto wie, czy nie
będzie następnych ofiar, a jeśli już to, kto nimi będzie?
Nie znam osoby, która to nie stanęłaby w obronie swojego dziecka. Tak też
jest w przypadku mieszkańców. Dlatego też organizują polowanie. Polowanie na
czarownice… Pech chciał, że Marta, która była akuszerką wpadła w ich ręce i
została oskarżona za wszystkie morderstwa i konszachty z diabłem. Kat, który
ma wymusić na niej przyznanie się do winy nie wierzy w to, że to właśnie ona
dopuściła się tych haniebnych czynów. Próbuje dowieść jej niewinności,
poprzez przeprowadzenie śledztwa na własną rękę przy pomocy miejskiego
medyka - Simona oraz własnej córki, Magdaleny.
Gdybym miała określić jednym zdaniem, co sądzę o tej książce, to przyznam ze
szczerym sercem: „To jest to!” Książka niesamowita, potrafi tak poruszyć
czytelnikiem, że koniec końców miałam wrażenie, że faktycznie żyję w czasach
polowań na czarownice. Te wszystkie tajemnice, wydarzenia, spiski są tak
realistycznie oddane, jak na tamte czasy, jak mało gdzie. Uwielbiam czasy,
gdy na świecie działały akuszerki, pomagając rodzącym przyjść na świat swoim
pociechom bezproblemowo. No wiecie – „Młot na czarownice” i tym podobne
rzeczy. Nawet na uczelni miałam zorganizowany na ten temat wykład toteż nie
jest mi ta sytuacja obca i mogę ze szczerym sercem przyznać, że autor
naprawdę się postarał. Zwłaszcza, że to jego debiut pisarski. Sama bym tego
wszystkiego lepiej nie ujęła. Cała fabuła dograna i nawet zgadzająca się z
ówczesnymi wierzeniami i wydarzeniami, jakie znamy z historii.
Jeśli chodzi o styl to tutaj trochę się zawiodłam. Dlaczego? Myślałam, że
książka będzie bardziej tętnić takim starożytnym językiem (nie wszędzie
oczywiście bo ciężko by się czytało, ale od czasu do czasu czemu nie?).
Szkoda, naprawdę szkoda. Ogólnie większych błędów stylistycznych nie
wyłapałam – nawet literówek, a to już coś.
Przyczepiłabym się jeszcze bohaterów. Wykreowani na dość „ciekawe”
osobowości, trzeba przyznać. Ale nie na tyle, by mnie zadowoliły – zwłaszcza
nie spodobała mi się główna bohaterka, raz postać Marty. Są tak jakby…
niedokończone. Czegoś im brak, a ja nie mogę znaleźć czego tak właściwie.
Nie wiem, może czasami nie pasowały mi do tamtych czasów? Możliwe. Poza tym
ich charakterki, czy też zachowania czasami mnie irytowały – zwłaszcza mam
tutaj na myśli Magdalenę.
Nie powiedziałam jeszcze nic na temat okładki. Cóż… według mnie jest taka,
jaka być powinna. Nie powiem, że fantastyczna, bo będzie że się powtarzam,
ale lepszej bym sobie nie wyobraziła. Całkowicie oddaje przesłanie i treść
książki. Podobają mi się te kolory jesieni, no i przyozdobienie liśćmi. A
najbardziej chyba pochwaliłabym za te czerwone plamy, oddające fantastyczny
realizm. Z początku miałam wrażenie, że to prawdziwa krew – zwłaszcza przez
ich wybrzuszenie i lepsze uwidocznienie na okładce. Całość jest tak
wspaniale dopieszczona i oprawiona, że można tylko pogratulować grafikom.
Oby więcej takich książek nie tylko ze względu na okładkę, ale i realizm
ukazany w tej jakże wciągającej fabule!
LILIEN
|
|