KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
COŚ

Zdarzają się czasami kultowe horrory, o których mimo upływu lat, szybko się nie zapomina. Tak właśnie jest w przypadku filmu z gatunku science-fiction o intrygującym tytule ,,Coś'' w reżyserii Johna Carpentera z 1982 roku. Owa produkcja doskonale oddała klimat Antarktycznej atmosfery pomieszanej z przerażającą grozą a to wszystko dzięki uroczemu pieskowi z konkurencyjnej, norweskiej ekipy, który nieoczekiwanie sprowadził zagładę na stacjonującą tam amerykańską bazę. Obecnie po prawie trzydziestu latach producenci filmowi postanowili stworzyć prequel tej niebywałej historii. Tak oto powstała nowa wersja filmu ,,Coś'' tym razem w reżyserii Matthijsa van Heijningena Jr.

Fabuła ponownie rozpoczyna się na Antarktydzie, gdzie grupa amerykańskich naukowców znajduje pod grubą pokrywą lodową ogromnej wielkości statek kosmiczny oraz dziwne monstrum zakute w bryłę lodu.  Światowej sławy badacz Sander Halvorson (Ulrich Thomsen) wraz z Kate Lloyd, młodą, utalentowaną paleontolog (Mary Elizabeth Winstead) postanawia szczegółowo i dokładnie zbadać tajemnicze znalezisko. Nieoczekiwanie ciało obcego wraca do życia ukazując swoje niebezpieczne, nadprzyrodzone zdolności. Okazuje się, że tytułowe COŚ potrafi kopiować kształt wszystkich organizmów w tym także i ludzi. Mieszkańcy bazy nie mogą od teraz nikomu zaufać nawet najbliższemu przyjacielowi. Czy uda się naukowcom stoczyć zwycięską walkę z nieziemską istotą, która idealnie potrafi zakamuflować się w ciele każdego człowieka?

Czekałam na produkcje Matthijsa van Heijningena Jr.  z ogromną ciekawością i nadzieją, mając jeszcze w pamięci blade wspomnienia oryginalnej historii niepowtarzalnego horroru z przed lat. Nie wiem, czy moje oczekiwanie względem tego filmu były wygórowane, czy może ja po prostu uodporniłam się na wszelkie drastyczne sceny, ponieważ oglądając ,,Coś'' wielokrotnie odczuwałam znużenie wyczekując z utęsknieniem na finałowy koniec. Wszystko mnie drażniło począwszy od bohaterów, słabej akcji, skończywszy na efektach specjalnych. Już sam fakt, iż do tak wielkiego, naukowego odkrycia, jakim było tajemnicze monstrum, zamiast wezwać badacza z wieloletnim doświadczeniem, twórcy filmu dali nam młodziutką, śliczniutką badaczkę, która poza swą urodą nie reprezentowała nic konkretnego. Jej gra aktorska była płytka i bez wyrazu. Niejednokrotnie wydawało mi się, że mam do czynienia z damską wersją John'a McClane'a ze ,,Szklanej pułapki'', choć oczywiście w tym przypadku Kate Lloyd nieudolnie próbowała zgrywać bohaterkę. Pozostała grupa uczestników także nie popisała się swoimi umiejętnościami w tworzeniu wiarygodnych, psychologicznych postaci, co widać gołym okiem, np. podczas szalejącego pożaru wewnątrz budynku potencjalne ofiary zamiast uciekać przed bestią i żywiołem postanawiają z niemal stoickim spokojem stawić czoło zagrożeniu. Takich akcji było wiele. Praktycznie wszyscy aktorzy występujący w ,,Coś'' polegli na całej linii. Na ich twarzach nie było widać realnego przerażenia, strachu, czy ogarniającego szaleństwa.

cos2.jpg (100003 bytes)

Napięcie było słabo wyczuwalne i tylko niekiedy następowały jakieś ciekawe, mocne przebłyski. Efekty specjalne reprezentują bardzo niski poziom jak na tak dość spory budżet, czyli 35 milionów dolarów. W rezultacie niektóre sceny drażnią nadmiarem komputerowych przeróbek, przez co mamy sztuczny obraz, niedający pożywki strachu i narastającej grozy. Na uznanie zasługuje jedynie ciekawie skonstruowana ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiadał Marco Beltrami, dzięki czemu czasami mogłam poczuć odrobinę przerażającej atmosfery w starciu bestia kontra ofiara. Zimowa sceneria także stanowi zachwycający widok powodując smak realnego wyobcowania z dala od cywilizacji.

cos3.jpg (142335 bytes)

Moim skromnym zdaniem, próba wskrzeszenia wyjątkowego dreszczowca z początku lat osiemdziesiątych przez Matthijsa van Heijningena Jr. zakończyła się totalną klapą.   Podczas oglądania ,,Coś'' od samego początku do finałowej mety nie czułam kompletnie nic, żadnego strachu, tylko totalna obojętność jak przy oglądaniu normalnej, spokojnej produkcji a nie czystego horroru, który miał za zadanie mnie przestraszyć i sprawić, że nie będę mogła spać po nocach. W ostateczności podział na mnie wręcz odwrotnie powodując senność i znużenie. Widocznie zbyt nagminne oglądanie filmów grozy zobojętnia moją psychikę na kolejne drastyczne produkcje.

 

cos4.jpg (146070 bytes)

,,Coś'' mogę polecić widzom, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z oryginalną wersją historii z roku 1982, dzięki czemu unikniecie porównań do obecnego prequela . Mam cichą nadzieję, że nowi widzowie wydobędą COŚ z tego horroru i będą w przeciwieństwie do mnie usatysfakcjonowani, czego im z całego serca życzę.

 

Coś

Tytuł oryginału: Thing, The

Czas trwania: 1 godz. 43 min.

Gatunek: Horror, Sci-Fi

Premiera: 16 grudnia 2011 (Polska) 2011-12-16 10 października 2011 (Świat) 2011-10-10

Produkcja: Kanada, USA

Reżyseria: Matthijs van Heijningen Jr.

Scenariusz: Eric Heisserer

Obsada: Mary Elizabeth Winstead, Joel Edgerton, Adewale Akinnuoye-Agbaje, Ulrich Thomsen