TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK | |||
Śmiertelnie
poważna sprawa - Ryszard Ćwirlej Książki Ćwirleja z cyklu „Milicjanci z Poznania” mają w sobie coś mocno pociągającego, coś, co sprawia, że bardzo szybko chce się poznać kolejne jego części. Nie inaczej było ze mną, bo kiedy w moje ręce wpadł pierwszy tom serii, zatytułowany „Upiory spacerują nad Wartą”, wiedziałam, że z kolejnymi wydawnictwami zapoznam się bardzo szybko. Tak też się stało, lecz tym razem, zamiast czytać trzecią książkę z kolei, w moje ręce wpadła piąta, wieńcząca cykl „Milicjanci z Poznania”. I po raz kolejny nie byłam zawiedziona lekturą. Grodzisk Wielkopolski, wiosna 1983 roku. W lesie zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny. Poszlaki wskazują na to, że jadąca rowerem ofiara została potrącona przez samochód, a następnie zabrana z miejsca wypadku i przewieziona gdzieś, gdzie była wielokrotnie gwałcona. Miejscowa milicja bardzo szybko znajduje sprawcę, lecz prokuratura ma spore wątpliwości co do wyników śledztwa. W celu ich wyjaśnienia z Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej zostają wysłani do Grodziska Wielkopolskiego podporucznik Brodziak i chorąży Olkiewicz. Mają za zadanie ponowne przyjrzenie się sprawie i naprawienie błędów, które popełnili koledzy z prowincji. Równie szybko z „partyjnej góry” zaczynają docierać sygnały, które nakazują jak najszybsze zamknięcie śledztwa bez jego ponownego sprawdzenia. Coś zaczyna śmierdzieć i nie są to przepite oddechy milicjantów... – Panowie wybaczą – wybełkotał niewyraźnie – ale właśnie chciałbym oddać mocz, gdyż mnie pęcherz napierdala i już dalej nie dam rady iść. Możesz się pan nastąpić – powiedział do Olkiewicza – bo szanownego pana oszczam niechcący. – O żesz ty, szuszfolu niemyty, ty zapijaczona mordo, ja ci się kurwa, nastąpię! – wybuchnął Teofil. – W publicznym miejscu jak kejter chcesz lać na ścianę! Już ciąg mi stąd, łachudro pierdolona! W gacie szczać, a nie po bramach! (...) – Chamstwo się szerzy w mieście, że aż przykro patrzeć. Kto by widział, żeby w biały dzień lać w bramie? Kiedy po lekturze „Upiorów...” autor przeniósł akcję drugiego tomu o cztery lata wstecz, byłam nieco zdziwiona brakiem zachowania chronologii wydarzeń. Jednakże bardzo szybko przyzwyczaiłam się do tego stanu rzeczy i nie zrobiło na mnie wrażenia to, że piąta część została osadzona w roku 1983. Swoją drogą był to bardzo istotny dla narodu polskiego moment, kiedy to papież Jan Paweł II odbył swoją drugą pielgrzymkę do ojczyzny. Owo wydarzenie, pełne duchowości i swoistej pokory, mocno kontrastuje z opisanym w powieści brutalnym morderstwem na młodej dziewczynie, dopiero co wkraczającej w dorosłość. Obraz zostaje dodatkowo zaciemniony w momencie, gdy w sprawę zaczynają mieszać się struktury partyjne, które nie owijając w bawełnę, żądają zamknięcia śledztwa. Argumentując sprawę faktem, że morderca został natychmiast złapany przez organy ścigania, twierdzą, iż nie ma najmniejszego sensu ponowne przyglądanie się sprawie przez śledczych z Poznania. A nie ma skuteczniejszego sposobu na zachęcenie Polaka do działania, jak zabronienie mu konkretnego działania. Do tego wniosku dochodzą zarówno wysłani do Grodziska milicjanci, jak ich przełożony, który pozostał w Poznaniu. – Ja tam myślę – stwierdził Puchała – że dłużej tak się nie da ciągnąć, żeby niczego w sklepach nie było. Musi się coś zmienić na lepsze. – No pewnie, że musi. Jest nawet na to sposób. – Jaki? – Trzeba wypowiedzieć wojnę Ameryce. – I co? – I poddać się na drugi dzień. A potem spokojnie poczekać, aż nas zajmą. W „Śmiertelnie poważnej sprawie” główny ciężar prowadzenia śledztwa spada na barki podporucznika Mirosława Brodziaka i chorążego Teofila Olkiewicza, którzy zostają wysłani do Grodziska Wielkopolskiego dlatego, że poniekąd znają to miasto. Kiedy przybywają na miejsce i zabierają do działania, zderzają się – a wraz z nimi czytelnicy – z wyraźnym podziałem występującym na linii władza centralna – prowincja. Argument „bo tutaj żyje się inaczej” pojawia się w rozmowach między milicjantami z Poznania a ich grodzkimi kolegami niezwykle często, praktycznie podczas każdej rozmowy. Prowincjonalnym policjantom zależy przede wszystkim na tym, aby jak najszybciej zamknąć sprawę, po pierwsze z powodu nacisków partyjnych, po drugie zaś by nie wywoływać wśród mieszkańców niepotrzebnej paniki. Wszak Grodzisk Wielkopolski to miasto małe, spokojne, gdzie największymi przestępstwami były jazda pod wpływem czy burda w knajpie. A tu nagle zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, która przed śmiercią była dodatkowo wielokrotnie zgwałcona. Sprawa ta po prostu przekracza kwalifikacje miejscowych milicjantów, nawet pełniącego obowiązki komendanta podporucznika Andrzeja Wieczerzaka, który nota bene studiował razem z Brodziakiem w szkole milicyjnej w Szczytnie. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobało naświetlenie pracy duetu Brodziak – Olkiewicz. Dwóch etatowych pijaków, którzy bardzo szybko przypadli sobie do gustu (wiadomo, wódka łączy ludzi), lecz pod względem podejścia do pracy różnią się od siebie diametralnie, co wpływa tylko i wyłącznie na korzyść ich i prowadzonego śledztwa. Brodziak, absolwent szkoły w Szczytnie zna się na swojej robocie pod względem teoretycznym; wie jak powiązać ze sobą poszczególne wątki i dochodzi przy tym do ważnych i istotnych wniosków. Po przeciwnej stronie stoi Olkiewicz, który ma smykałkę do kontaktów z ludźmi. Wie, jak namówić ich do zeznań, tudzież niewinnej pogawędki, podczas której zadaje konkretne pytania związane z prowadzoną sprawą. Zebrane przez niego informacje bardzo często popychają śledztwo do przodu, tak jest i w tym przypadku, choć trzeba jednocześnie przyznać, że w „Śmiertelnie poważnej sprawie” Teoś przechodzi samego siebie. – Wiecie co, panowie, mam świetny pomysł. – Jaki? – zainteresował się natychmiast Olkiewicz. – Chcesz nas zabrać na spacer do zoo? Do Zwierzynieckiej mamy niedaleko – zażartował Marcinkowski. – Niestety zoo odpada, nie chce mi się nigdzie łazić, ale chciałem wam zaproponować, żebyście się ze mną napili po kielichu. – Czyś ty, Miras, zwariował? – Fred zrobił taką minę, jakby jego kolega kompletnie oszalał. – W godzinach pracy? O wpół do ósmej rano?... Z największą przyjemnością! W piątym tomie cyklu „Milicjanci z Poznania” pojawiają się również postaci znane ze wcześniejszych części, między innymi główny schwarz charakter Wirski czy Gruby Rychu, kumpel Brodziaka z podwórka. Obaj będą mieli istotne znaczenie w prowadzonym śledztwie, choć nie w oczywisty sposób. Wszystko się jednak wyjaśni, gdy wątki poboczne w kulminacyjnym punkcie połączą się z głównym. I będzie to naprawdę spektakularna akcja. Co jeszcze mogę napisać o „Śmiertelnie poważnej sprawie”? Powieść ta posiada wiele cech, które miały wcześniejsze tomy. Przede wszystkim hektolitry alkoholu, przelewającego się przez kolejne strony książki. Anegdoty dotyczące „kolorowego” życia w PRL-u oraz trudności z dostępem do wszystkiego. Wielkopolska gwara oraz cięty język również urozmaicają lekturę. Ale najważniejsze jest to, że w trakcie czytania nie ma się wrażenia wtórności. Fabuła jest dobrze przemyślana, akcja wartka, a dialogi zwalające momentami z nóg. I to się w każdej powieści – nie tylko kryminalnej – liczy przede wszystkim. Anka „Wiedźma” Chramęga, 27.07.2014 *wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki
|
|
||
|