DOM SNÓW Reżyseria:
Jim Sheridan, scenariusz: David Lucka. W rolach głównych: odtwórca roli Jamesa Bonda
Daniel Craig oraz znana z takich filmów jak "Mumia" czy "Był sobie chłopiec" Rachel Weisz. I niby wszystko gra, najwyższa półka
hoollywoodzkiego świata, sukces powinien być murowany a na ekranach kin powinniśmy
śledzić pasjonującą historię. A jednak film "Dom snów" okazał się dla mnie
rozczarowaniem. I pierwsze słowa, które mi się nasunęły po jego obejrzeniu brzmiały:
"Ale to już było".
Uznany
pisarz Will Attenton (Daniel Craig) ucieka od nowojorskiego zgiełku i wraz z rodziną
przeprowadza się do Nowej Anglii. Początkowo w nowo zakupionym domu trwa sielanka.
Szybko jednak zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Mężczyzna stojący za oknem i
wywołujący przerażenie u dzieci, okoliczna, rozrabiająca w piwnicy domu młodzież,
ogólnie panująca zmowa milczenia. W końcu Will dowiaduję się prawdy. Otóż kilka lat
wcześniej w domu, w którym zamieszkał, doszło do makabrycznej zbrodni. Zastrzelono
kobietę oraz jej dwie córeczki. O morderstwo podejrzewany był mąż i ojciec dzieci.
Teraz po pięcioletnim pobycie w zakładzie psychiatrycznym wyszedł na wolność. Will
Attenton obawia się o bezpieczeństwo rodziny, jednocześnie próbuje dociec prawdy
dotyczącej zbrodni, prawdy, która okaże się dla niego wstrząsająca.
Trudno
opisać ten film w taki sposób, żeby nie zdradzić fabuły i zastosowanego w nim chwytu.
Dlatego dzisiaj bardziej o moich wrażeniach w czasie jego seansu. Intrygujący tytuł
wzbudził moją ciekawość i pomyślałam, że będę mieć do czynienia z dobrym, mocnym
kinem. Niestety na fajnym tytule się skończyło. Przez pierwszą połowę filmu nieźle
się wynudziłam. Jakoś nie potrafiłam wczuć się w opowiadaną historię. "Dom
snów" zakwalifikowany jest do thrillerów, ale nie trzyma w napięciu. Oglądając go, nie siedziałam jak na
szpilkach. Dosłownie jedna scena wywołała we mnie jakieś obawy, reszta - bez emocji. W
połowie filmu następuję rozwiązanie zagadki. I tu jest w pewien sposób nowość, bo
zwykle o takich faktach dowiadujemy się w finale. Po chwilowej konsternacji, o co
właściwie chodzi i zrozumieniu zastosowanego zabiegu, na myśl przyszło mi kilka
tytułów, w których już to widziałam. Druga cześć "Domu snów" to rozterki
głównego bohatera. Nie możność pogodzenia się z prawdą a jednocześnie chęć
osiągnięcia spokoju. Ale wszystko to takie spłycone, bez nadania głębszego sensu, bez
wniknięcia w psychikę bohaterów.
Jako
widz nie odnalazłam się w klimacie tego filmu, ale miałam wrażenie, że i aktorzy nie
bardzo potrafili w niego wniknąć. Daniel Craig zupełnie mnie nie przekonał. W jego
kreacji Willa Attentona nie widziałam prawdziwej rozpaczy i ludzkiego dramatu. Rachel
Weisz, to taka słodka żona. "Dom snów" można także traktować jako opowieść o
miłości i jej wielkiej sile. Ale jak dla mnie to trochę takie tandetne.
Niewątpliwie
w założeniach twórców, "Dom snów" miał być fajnym filmem, miał być. Nie
powiem, że dla mnie okazał się koszmarem. Nie, był raczej snem, którego rano już
się nie pamięta. Więc, czy warto śnić?
ZAJĄC
Reżyseria: Jim Sheridan
Scenariusz: David Loucka
Produkcja: USA
Rok
produkcji: 2011
Obsada:
Daniel Craig, Naomi Watts, Rachel Weisz, Elias Koteas
|