KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
DOŻYWOCIE - Marta Kisiel

O autorce:

   Podwrocławianka z zameldowania, wrocławianka z urodzenia i zamiłowania, rocznik 1982.  Przez większość czasu udaje, że robi coś konstruktywnego, czyli niewiele z niej pożytku.

Przebrzydła polonistka, beznadziejnie zakochana w romantyzmie i twórczości Juliusza Słowackiego, który wielkim poetą był. Zwierzę odludne, występuje przede wszystkim w środowisku domowym, rzadko wyłaniając się na światło dzienne.  Zadebiutowała opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna („Fahrenheit” nr 53/2006). Być może uwierzyłaby w zjawiska nadprzyrodzone, gdyby się o jakieś potknęła, co wcale nie zmienia faktu, że fantastykę czyta namiętnie, a nawet i pisuje. Żadnym tematem nie wzgardzi, począwszy od aniołów w bamboszach (Dożywocie, antologia Kochali się, że strach, Fabryka Słów 2007), przez trupy (Przeżycie Stanisława Kozika, „Science Fiction, Fantasy i Horror” nr 44/2009) aż po nawiedzone zamtuzy (Nawiedziny, antologia Nawiedziny, Fabryka Słów 2009) i insze paskudztwa.

Ot, żelazna konsekwencja…

 

   Wyrok marzeń

   „Dożywocie” to zbiór pięciu opowiadań lekkich, zabawnych i dość oryginalnych. Tytułowy tekst opublikowany został w antologii „Kochali się, że strach” i to właśnie on zachęcił mnie do poznania tej szalonej książki. Co tu dużo pisać, nie brałem się za czytanie w ciemno.

   Autorka napisała sobie Romańczuka, Konrada Romańczuka i dała mu spadek – Lichotkę z bandą dożywotników maści wszelakiej i na dodatek nie z tego świata. Się chłopak „ucieszył” – „skakał ze szczęścia”, że mało butów nie pogubił...  a autorka, zwana dalej złośliwą Siłą Wyższą miała z niego radochę, niemal czterysta stron radochy!

   „Dożywocie”, jakie opisała Siła Wyższa, to wyrok marzeń. W domu na odludziu mieszkają anioł, który się ...piluje; przerośnięta ośmiornica z zacięciem kulinarnym; nieszczęsny i upierdliwy miłośnik spacerów po polu kapusty, czyli panicz Szczęsny; a nawet prywatna Zmora nowego właściciela i to wszystko razem generuje taką porcję pierwszorzędnego humoru, że z książki dosłownie wycieka na półkę. Szczególnie zabawne są relacje Konrada z nieszczęsnym Szczęsnym, ale...

 

   Nie tylko humorem i niecodziennymi bohaterami „Dożywocie” przykuwa uwagę, ma ono bowiem i drugie dno. Konrad Romańczuk to tak naprawdę duży chłopiec, który usiłuje odnaleźć się w życiu i, który musi się jeszcze wiele nauczyć. Z każdym następnym opowiadaniem, w miarę jak zmniejsza się (minimalnie) porcja humoru, pojawia się więcej chwil zadumy i refleksji, a główny bohater z niedojrzałego emocjonalnie „starego” kawalera zamienia się w odpowiedzialną i troskliwą głowę rodziny. Nietypowej, ale jednak rodziny.

   Sile Wyższej było mało, więc swą opowieść zabawną (chwilami też zatrważającą i wzruszającą) spisała tak oto dobierając słowa: „Z gracją baletnicy dręczonej przez podagrę Marianna zeskoczyła z siodełka i demonstrując pełnowymiarowość swej sylwetki(...)”, oraz „Pomysł zapuścił korzenie sięgające co najmniej jądra Ziemi i wziął się żwawo za wypuszczanie pąków.” i „Natura nie zwykła wybrzydzać. Przygarniała na swe łono każdego jak leci, nie przebierając w kandydatach bez względu na ich płeć, wiek czy status społeczny, jak również z pobłażaniem podchodząc do mniej lub bardziej niewinnych form aktywności fizycznej uprawianych w zaroślach.”  Czytając opisy można zejść z tego świata na atak niepohamowanego śmiechu.

   „Dożywocie” to zbiór opowiadań, które bawią, zaskakują, ale też dają do myślenia nie męcząc przy tym pustymi frazesami; to prawdziwe życie przeniesione w świat fantasy, świat stworzony w polskich realiach, żeby było zabawniej... Otwarte zakończenie aż się prosi o ciąg dalszy i mam nadzieje, że się go kiedyś doczekam, ponieważ w świat  „Dożywocia” wejść naprawdę warto.

 

Marek Syndyka

Autor: Marta Kisiel

Tytuł: Dożywocie

ISBN: 978-83-7574-253-4

Wydawca: Fabryka Słów

Wydano: Lublin, 2010

Stron:376

Oprawa: miękka

Format: 125x195

O książce:

   Lichotka. Dom nad rozlewiskiem to przy niej komórka na graty.

Gotycka rozpusta budowlana, spełniony sen szalonego stolarza, a w środku: zasmarkany anioł stróż, tajemniczy Krakers z tiramisu na dokładkę, jakieś tragiczne widmo i utopce w łazience. Jeszcze nigdy w życiu Konrad Romańczuk nie czuł się równie bezradny.

 

Dramatis personae:

   Konrad Romańczuk - “Dożywotni” w Lichotce. Rdzenny mieszczuch, wychowany

w kulturze betonu, plastiku i ruchomych schodów. Z przyrodą obcuje wyłącznie za pośrednictwem Animal Planet i National Geographic.

   Licho - Anioł stróż świętej pamięci pana Wincentego, budowniczego i pierwszego właściciela Lichotki. Pomocne, czyściutkie, tylko by prało i pucowało. Alergia na pierze. Wiecznie zasmarkane z tego powodu.

   Krakers - Pradawny stwór z głębin odwiecznego zła. Przywołany w 1836. Panicz Zygmunt bawił się z nim w składanie ofiar. Po jego śmierci Krakers zadekował się w spiżarce i zajął gotowaniem. To mu wychodzi znacznie lepiej niż sianie zagłady.

   Widmo - Stan skupienia zmienny. Pozostałość eteryczna po paniczu Szczęsnym. Nieszczęśliwe zakochany w 1807 palnął sobie w łeb w kapuście. Ostatnio postanowił zostać odludziem i z pasją oddał się robótkom ręcznym. Poeta.

   Szymon Kusy - Człowiek od wszystkiego. I do wszystkiego.

   Zmora - Kotka. Charakterna, czasem gryzie, ale niezbyt mocno.

   Utopce - Lokatorzy łazienki. Przeczuleni na punkcie higieny

   Doprawdy, najbliższe miesiące w Lichotce zapowiadają się ciekawie. Aż nazbyt, gdyby kto pytał.