TWITTER BLOGGER  SKULLATOR       PLIKI COOKIES  KANAŁ YOU TUBE

KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
DROZDY, POSŁANIEC ŚMIERCI - Chuck Wendig

Miriam Black ma szczególną umiejętność – dzięki dotknięciu drugiego człowieka, potrafi ujrzeć jego śmierć. Niestety, ten dar jest dlań przekleństwem – pomimo, że stara się trzymać go na wodzy, to jednak nie potrafi normalnie żyć. Ciągnie jej do mroków śmierci, ponadto nawiedzają ją duchy osób z przeszłości, wizje osób, których śmierć przewidziała, a także kruki, symbolizujące to osobliwe przeznaczenie. Prowadzi życie zupełnie inne, niż reszta społeczeństwa, i sama jest zresztą zupełnie inna. Butna, awangardowa, z niewyparzoną gębą i brakiem ogłady postanawia zerwać z ugrzecznionym, (nie)wygodnym życiem u boku Louisa i powraca do tego, co zna i potrafi najlepiej. Rzuca pracę, zdejmuje rękawiczki, które obiecała nosić, by nie zaglądać ludziom do ich przykrej przyszłości, i zaczyna się buntować. Zbieg okoliczności jej w tym pomoże – Miriam, poproszona o „wizję” pewnej nauczycielki, dociera do ekskluzywnej szkoły dla trudnych dziewcząt. Tam zupełnie od niechcenia dotnie jedną z uczennic i pozna makabryczne okoliczności jej śmierci, która ma mieć miejsce za niespełna kilka lat. Pewna, że uczennicom szkoły grozi niebezpieczeństwo ze strony psychopatycznego mordercy, ruszy na pomoc.

Nie czytałam pierwszej części przygód Miriam Black, „Dotyk przeznaczenia”, i szczerze mówiąc nie żałuję. Uznaję pomysł na powieść i przyklaskuję Chuckowi Wendigowi, autorowi, za oryginalny pomysł na fabułę. Nie podoba mi się jednak ani styl, ani język autora oraz – co znamienne – sama postać głównej bohaterki. Nie polubiłam jej już na początku i żadne jej czyny nie potrafiły tego zmienić. Tym bardziej, że jej zachowanie kilkakrotnie wydało mi się nie tyle irracjonalne, co mało konsekwentne. Przez to jej postać nie jest jednoznaczna, raczej rozmemłana, niedopracowana, mało wiarygodna. To kiepskie atrybuty głównego bohatera, którego przede wszystkim powinno się polubić.

„Drozdy. Posłaniec śmierci” to powieść dla młodzieży, i o tę młodzież się boję. Fabuła i pomysł na powieść są imponujące i z pewnością, gdyby nie język, uznałabym tę książkę za co najmniej dobrą. Nie jestem pruderyjna w kwestii rozwiązań fabularnych – w tej materii dopuszczam wszystkie, nawet najbardziej kuriozalne pomysły, łącznie z szalonym bizarro i mocną erotyką czy ekstremalnym gore. Jestem jednak czuła na język i tutaj muszę zgłosić swój sprzeciw. Powieść jest napisana prostackim, niekiedy wulgarnym językiem, i abstrahując od postaci głównej bohaterki, która ma pełne prawo – jako wyimaginowana postać – używać rynsztokowego języka pozbawionego polotu, tak kwestie narratorskie pozostawiają wiele do życzenia. A Chuck Wendig niejednokrotnie na łamach tej samej powieści udowodnił, że pisać potrafi – czego przykładem są liczne, metaforyczne opisy śmierci i strachu. Dlatego nie rozumiem, dlaczego pozwolił sobie na pofolgowanie, które w niczym nie przypomina literackiego języka. Podejrzewam, że to celowy zabieg, by do lektury książki zachęcić nieokiełznaną, nieoczytaną na co dzień młodzież. Cool język, wulgaryzmy i dodatkowo zaklasyfikowanie tej powieści do nurtu urban fantasy zdecydowanie mogłyby wpłynąć na zainteresowanie wielu nastolatków i sprawienie, że po książkę sięgną w myśl zasady: nieważne co, ważne, że czytają. Natomiast tak naprawdę niewiele jest tu do zaoferowania. Jestem przekonana, że dałoby się tę historię opowiedzieć lepiej, piękniej, ciekawiej – nie dokonując jednocześnie zbrodni na języku. Poza osobą Miriam, która jest odrażająca, odpychająca i zgorzkniała, tę powieść ratuje jedynie jej finał, do którego – przyznaję – dotarłam zmęczona i zniesmaczona. Książka nie posiada, jak dla mnie, ani morału, ani głębszego sensu. To czytadło, o którym zapewne zapomni się tuż po odłożeniu go na półkę.

W tym gatunku – thriller, urban fantasy – jest wielu autorów, którzy piszą pięknie bez szkody dla ogólnego nastroju powieści czy atmosfery brudu, jaką zapewne miał w zamiarze Wendig. Tutaj zabrakło mi pomysłu na realizację i książka pozostawiła jedynie niesmak. Nie polecam.

Moja ocena: 2/6

Paulina Król

 

ISBN 978-83-7758-343-2
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
wydanie: czerwiec 2013