TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK NAWIEDZONA MAPA | |||
DZIEWIĄTY
KOSZMAR - Graham Masterton Hotel Griffin House w Cleveland staje się miejscem przerażających wydarzeń
- jak z sennych koszmarów. Pokoje w jednej chwili zmieniają wygląd, pojawiają się w
nich ofiary morderstw, telewizory nagle ukazują sceny zabójstw, a gości atakuje
tajemnicza postać o twarzy klauna. To dzieło seryjnego zabójcy, iluzjonisty Gordona
Veitcha, i sprzymierzonego z nim brata Albrechta, dwunastowiecznego upadłego mnicha, za
cudzołówstwo ukaranego obcięciem rąk i nóg. Albrecht mści się za doznane krzywdy,
próbując sprowadzić świat do poziomu specyficznego gabinetu osobliwości. Utworzony
przez niego Wędrowny Cyrk i Gabinet Osobliwości pełen jest wszelkiej maści
dziwolągów - karłów, osobników pozbawionych kończyn lub chirurgicznie przerobionych,
z kilkoma rękami lub łapami zamiast nóg, czy przeszczepionymi mordami zwierząt.
Skuteczną walkę z Albrechtem, dzięki swoim nadzwyczajnym talentom, mogą podjąć
jedynie Wojownicy Nocy. Aby powstrzymać złamanie papieskiej klątwy i powrót mnicha do
świata realnego, muszą przeniknąć do jego RECENZJA Graham Masterton to autor niemal równie płodny co Stephen King i Dean Koontz. Spoglądając na jego bogatą bibliografię można wręcz złapać się za głowę - i to nie tylko za sprawą ilości znajdujących się tam powieści, ale przede wszystkim tandetnie brzmiących tytułów. Te ostatnie w pełni oddają jednak skrywającą się pomiędzy okładkami zawartość, w końcu twórczość Mastertona to w przeważającej części (a już na pewno tej najpopularniejszej i najchętniej wybieranej) czystej krwi groza klasy B. Pełna bryzgającej zewsząd czerwonej posoki, przemocy, wszelkich zwyrodnień i charakterystycznego dla autora braku zahamowań w kwestiach seksu. Jeśli kręcą Was te rejony literatury, Mastertonem się zachłyśniecie. Swoisty paradoks stanowi fakt, że choć sam nieszczególnie dobrze bawię się podczas konsumpcji horrorów nastawionych wyłącznie na nieustanne próby szokowania i wywoływania u czytelnika mdłości, to jakaś niepojęta siła sprawia, że jeśli tylko mam możliwość zakupu (zwłaszcza po okazyjnej cenie) jakiejkolwiek książki Mastertona, czynię to z dziką satysfakcją i nieokiełznanym obłędem w oczach. Tym sposobem w mojej biblioteczce znajduje się dziś ponad dziesięć powieści Grahama, a ostatnia z nich - Dziewiąty koszmar - wpadła w moje łakome łapska kilka tygodni temu. I choć jest to piąta odsłona cyklu pod nazwą Wojownicy Nocy, to nie miałem większych oporów przed przestąpieniem jego progów za pomocą tylnych drzwi. I słusznie, jak się okazało, bo historią można się cieszyć nawet nie znając jej podwalin. To samodzielna i zamknięta opowieść, w której zapewne znalazło się kilka smaczków i postaci, których występ ucieszy fanów serii, ale jednocześnie nie wywoła poczucia zagubienia u czytelników takich jak ja. Cykl Wojownicy Nocy sprawnie miesza ze sobą elementy horroru i fantastyki. Za dnia tytułowi herosi niemalże nie różnią się od przeciętnego Kowalskiego (niemalże, bo niektórzy z nich posiadają wyostrzone zmysły - choćby bliźniacy Kiera i Kieran), po zmierzchu potrafią jednak wnikać w sny innych ludzi, gdzie przeistaczają się w siejących zniszczenie potężnych wojowników. W Dziewiątym Koszmarze poznajemy sześciu nich, z czego większość dopiero dowiaduje się o istnieniu swoich mocy. Głównym miejscem akcji i świadkiem przerażających wydarzeń jest hotel Griffin House. W jego wnętrzach dochodzi do szeregu dziwacznych, niepokojących sytuacji, których nie sposób wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób. Za sprawą Springera - zesłańca dobrego Boga Ashapoli - na miejsce przybywają główni bohaterowie, a po szybkim wprowadzeniu ich w szczegóły nadchodzącej misji mogą już podjąć próbę dokopania Głównemu Złemu. Jest nim zaś niejaki brat Albrecht, okaleczony za cudzołóstwo poprzez amputowanie mu rąk i nóg (ałć) nieszczęśnik, który nawet po nałożonej klątwie, pozwalającej mu egzystować jedynie w świecie snów, pragnie srogiej zemsty. I może jej dokonać. Z pomocą seryjnego mordercy Gordona Veitcha zamierza sprowadzić do rzeczywistego świata utworzony przez siebie cyrk i gabinet osobliwości, co zrzuci na ludzkość chaos i zagładę. Do osiągnięcia celu brakuje mu już tylko jednej złożonej ofiary. Zegar tyka. Wojownicy Nocy muszą wkroczyć do akcji. I wkraczają. Lektura tej książki uświadomiła mi coś banalnego, choć przy tym wcale nie tak prostego do wprowadzenia w życie - niektórzy z autorów wymuszają na czytelniku odpowiednie podejście do swojej twórczości. W przeciwnym wypadku nie da się w pełni czerpać przyjemności z poznawania przedstawionych przez nich historii. Mastertona mógłbym porównać do jednego z licznych twórców niskobudżetowych filmowych horrorów, którymi da się cieszyć właśnie wyłącznie poprzez przestawienie oczekiwań na odpowiednie tory. I tym sposobem po odrzuceniu na bok oczekiwań zrodzonych po lekturze powieści Kinga czy Koontza zostajemy sam na sam z talentem Mastertona. A wtedy... cóż, zabawa jest doprawdy przednia. Dziewiąty Koszmar zaskakuje sprawnie poprowadzoną fabułą, nieźle rozłożonym napięciem i nie pozwalającym na dłuższe chwile oddechu tempem. Historia wciąga i angażuje, w czym nie przeszkadzają nawet w pocieszny sposób nieporadnie rozpisane dialogi, absurdalne chwilami reakcje postaci na zaistniałe sytuacje czy wyjątkowo infantylne nazwy uzbrojenia wojowników nocy. To po prostu część tej konwencji, dodająca wręcz całości pewnego uroku. Jedyne, do czego mógłbym się naprawdę przyczepić, to niewielka ilość naprawdę obrzydliwych scen. Mastertona stać pod tym względem naprawdę na znacznie, znacznie więcej. Jak na jego standardy jest to wręcz rzecz łagodna - no, może poza jednym czy dwoma wyjątkami, kiedy to rzeczywiście można się wzdrygnąć. Przez te nieco ponad trzysta pięćdziesiąt stron przechodzi się szybko i gładko, a po odrobinę zbyt pośpiesznym i przesłodzonym finale pozostaje tylko niedosyt i nieodparta pokusa, by sięgnąć po wcześniejsze tomy cyklu. Co też zapewne prędzej czy później uczynię. Innymi słowy - polecam. Bawiłem się znakomicie.
|
|
||
|