DZWON ŚMIERCI 2 - Guy N. Smith RECENZJA KOSTNICA DZWON
ŚMIERCI 2: DEMONY To
będzie krótka recenzja. Nie ma tu nic przerażającego, to raz. To kolejna nieudana
kontynuacja powieści w wykonaniu tego autora, to dwa. Odechciewa mi się jego twórczości,
to trzy. Dlaczego
jestem tak opryskliwy? Bo miałem nadzieję, na to, że Pan Guy N. Smith popełni w końcu
drugą część czegokolwiek, którą da się przeczytać bez ziewania i wykonywania gestu
znanego powszechnie jako "facepalm". Przeliczyłem się, po raz kolejny. Pora więc
ostrzej wypowiedzieć się na temat tego co kiedyś na nasz rynek trafiło o zdobyło
rzesze czytelników. Mimo iż minęło przonad dwadzieścia lat nadal można kupić tę
książkę. Ostrzegam więc! Dzwon
śmierci II,
stanowi kontynuację, dopowiedzenie do historii przedstawionej w pierwszej powieści.
Wtedy to tajemniczy instrument (tytułowy dzwon) wprowadził nie lada zamieszanie do
spokojnego życia mieszkańców niewielkiej, brytyjskiej mieściny. Okazało się bowiem,
że przedmiot ten żyje i co więcej - posiada świadomość! I niezaspokojoną żądzę
krwi. Co tym razem zgotował demoniczny, pradawny artefakt obrzędowy zakonu Poszukiwaczy
Ciszy? Nic nowego, niestety. Wszystko
było by piękne, gdyby "dwójka" dorównywała choć w dwudziestu procentach swej
poprzedniczce - i tak średnio udanej, ale jednak znośnej. Fabuła
rozciąga się tu na niespełna dwustu stronach formatu mniejszego niż a5. jest
płaska, miałka, schematyczna aż to bólu i w żadnym wypadku nie można nazwać jej "przerażającą". Bohaterowie
są całkowicie papierowi, oderwani od rzeczywistości. Ich dialogi są - nawet jak na
Smitha - drętwe, sztuczne i nieciekawe. Fabuła na dodatek w kilku momentach nie
pokrywa się z częścią pierwszą. Odnoszę
wrażenie, że to kolejna powieść napisana na zamówienie, podyktowana chęcią tzw. "podłapania
fuchy". Tak jak Pragnienie II. Plaga i ta
powieść nie posiada niemal żadnej wartości merytorycznej i emocjonalnej. O estetycznej
nie wspominam. To
tak jak byśmy jedli coś, czego nie cierpimy.Ciężko przełknąć. Czy
są tu plusy? Nie i chyba pierwszy raz w życiu przeczytałem tego typu powieść grozy. Z
przykrością stwierdzam, że na marne poszły niezliczone arkusze papieru, które można
było zadrukować innymi, bardziej wartościowymi treściami. Cieszy mnie niezmiernie, że
coraz trudniej dostać tę pozycję wydawniczą, bo nie zawędruje ona "pod strzechy". Nie
piszę też tego, by autorowi ubliżyć, choć ostra reprymenda na pewno go spotkała.
Bardziej by - nie przebierając w słowach, bo wiem, że lepiej wyśmiać niż obrazić
- ustrzec potencjalnych czytelników. Smith
jest bez wątpienia autorem klasy B. Nie zmienia to faktu, że udało mu się napisać
kilka dobrych powieści (patrz: Mania).
Większość - tak jak wyżej opisywana - stanowi jednak pożywkę dla rzeszy
czytelników o niewielkich wymaganiach. Sam taki byłem do czasu, gdy zapędziłem się
nieco dalej w te rejony fikcji literackiej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a jeszcze
kilka tytułów Brytyjczyka na półce stoi. Oby okazały się godne poświęconego czasu. Autor:
Guy
N. Smith (Tłumaczenie: Mikołaj Stasiewicz) Wydanie
polskie: 1991 Polska, 1987 - Świat Wydawnictwo:
Phantom Press Ilość
stron:
182 Gatunek:
Horror
(ta jasne) Krzysztof
"Mormegil" Chmielewski |
|