KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

WESOŁEGO ALLELUJA opowiadanie

Siedmioletni Kuba ukradkiem zerknął przez okno. Musiał się upewnić, że rodzice znajdują się na zewnątrz.Wszystko w porządku. Mama wciąż była zajęta pracą w przydomowym ogródku zaś tata rozprawiał się z topolą z sekatorem w dłoni. To była jego wielka szansa. Teraz albo nigdy! Popędził w stronę drewnianych schodów prowadzących na strych. Pokonał je kilkoma długimi krokami i znalazł się tuż pod drewnianym włazem. Zaparł się rękami o sufit i pchnął przed siebie ciężkie wrota. Rodzice kategorycznie zakazali mu bawić się na strychu. Niektóre deski w podłodze mogły być już spróchniałe co mogło zakończyć się dla niego złamaniem nogi lub w najlepszym przypadku zwichnięciem. Zaś inne niebezpieczeństwo stanowiły porozstawiane pułapki na szczury. Strach było pomyśleć jakie konsekwencje musiałby ponieść stąpając w metalowe sidła. Pokusa, jednak była zbyt wielka. Strych stanowił nie lada zagadkę. Taki nie zdobyty jeszcze ląd dla poszukiwacza przygód.
Na strychu śmierdziało wilgocią i czymś co przypominało zapach kociej kupy. Jego skośne ściany zastawione były przez niskie, drewniane półki wypełnione tekturowymi pudłami oraz stertami zakurzonych ubrań. Kuba ostrożnie wszedł do środka uważnie przyglądając się, gdzie stawia stopy. Wnętrze oświetlało sino trupie światło wpadające przez małe, ubrane w siatkę obwisłych pajęczyn, okno. To była już jego druga wizyta na strychu. Pierwszą wspominał bardzo boleśnie, kiedy to wdrapał się tutaj bez zgody rodziców. Po chwili, jednak po domu rozniósł się krzyk przywołując przerażonych domowników. Wrzeszczał wniebogłosy, że zobaczył ducha. Potem okazało się, że to jednak nie był żaden duch, a zwyczajne złudzenie, gra światła padającego na długi brudny płaszcz zawieszony na starym wieszaku. Dostał, wtedy tęgie lanie. Dlatego właśnie musiał być teraz tak bardzo ostrożny. Uważnie się rozglądać i spróbować zachować jakąkolwiek pamiątkę z tej ekscytującej wyprawy. Ominął kilka popękanych desek i znalazł się przed drzwiami starej, dębowej szafy. Sięgnął ręką w stronę zamka i przekręcił zardzewiały klucz. Zapadki poddały się zadziwiająco gładko. Kiedy otworzył skrzypiące drzwi jego oczom ukazało się kilka prostopadłych półek, na których znajdowały się stare garnki, wyblakłe wazony, sterta poskładanych ubrań oraz kilkadziesiąt równo ułożonych książek. Wybrał pierwszą z brzegu. Zdmuchnął grubą warstwę kurzu, krztusząc się przy tym niemiłosiernie i przeczytał tytuł: "Symbole i znaki stosowane w okultyzmie i czarnej magii." To był strzał w dziesiątkę! Zachwycony zdobyczą wcisnął książkę pomiędzy spodnie a majtki zasłaniając ją podkoszulkiem. Zamknął potężne drzwi od szafy i ruszył stronę wyjścia. Uszedł, zaledwie kilka kroków, kiedy w powietrzu rozległo się głośne trzaśnięcie, a jego noga znalazła się w metalowej pułapce. Miał wrzasnąć, ale w ostatniej chwili powstrzymał krzyk zasłaniając usta dłonią. Pułapka na szczury zacisnęła swoje metalowe szczęki na czubku buta. Nie było czasu, żeby próbować się jej tutaj pozbyć. Klapiąc drewnianym spodem o spróchniałą podłogę doczłapał do schodów prowadzących w dół. Z trudem zamknął za sobą drewniane wrota. Po chwili skacząc jak zając znalazł się w swoim pokoju. Wydobył zdobycz zza gumki w majtkach i szybkim ruchem wsunął ją pod poduszkę. Prawie się udało - pomyślał. Jeszcze jakimś sposobem musiał pozbyć się niechcianego intruza nogi i mógłby stwierdzić, że misja zakończyła się powodzeniem. Zamierzał właśnie sięgnąć ręką w stronę stopy, kiedy w pokoju rozległ się głos mamy.
- Kuba, co ty masz na nodze...?



Co prawda nie dostał lania, ale już resztę dnia musiał spędzić zamknięty w swoim pokoju. Jednak najbardziej bał się, że rodzice zabronią mu jutro malować pisanki. Już od kilku dni przygotowywał przybory niezbędne do zdobienia wielkanocnych jajeczek. Sprawa była wręcz priorytetowa. Teraz malowanie stało pod znakiem zapytania. Mogło się okazać, że pisanki przypadną do kolorowania Madzi. Jego trzy letniej siostrze. Zawiedziona mina mamy i taty też była swojego rodzaju karą, ale przecież nie ma tego złego co, by na dobre nie wyszło.W końcu i tak odniósł swoje małe zwycięstwo. Przecież nie wrócił pustymi rękami.
"Symbole i znaki stosowane w okultyzmie i czarnej magii" była starą książką z pożółkłymi kartkami. Książka śmierdziała zapachem strychu. Niemalże na każdej stronie znajdował się rysunek kolejnego symbolu, a pod spodem objaśnienie w jakim celu powinno się go stosować. Dla siedmioletniego Kuby rysunki wydawały się najzwyczajniej zabawne. Jeden przedstawiał węża, który wił się po kielichu. Z kolei inny przypominał pięcioramienną gwiazdę, w której środek ktoś wkomponował głowę kozy. Były jeszcze kruki, rogi i setki różnego rodzaju malowideł. Kubę nie interesowało do czego wykorzystywane były dane symbole, jednak sam fakt posiadania zdobyczy ze strychu w zupełności mu wystarczał. Ciekawiło go również, po co rodzice trzymają takie książki na strychu. Niestety, nie mógł zdradzić jej obecności, więc pewnie już nigdy nie dowie się skąd się tam wzięła.
Madzia była trzyletnim rudzielcem z wiecznie rozwrzeszczanym gardłem. Jej wygodne łóżko znajdowało się po drugiej stronie ich wspólnego pokoju. Wieczorem, kiedy kładli się spać Madzia zapytała: - Kuba, a dlacego dziś byłeś niegzecny?
Nie wiedział co odpowiedzieć, więc przykrył się kołdrą po uszy i wyszeptał: - Dobranoc Madzia. Wyśpij się, bo jutro malujemy pisanki. Przynajmniej mam taką nadzieje, dodał w myślach i zasnął.

Jakżeż miłą niespodzianką było, kiedy wcześnie rano mama wpadła do ich pokoju niosąc przed sobą wielką michę wypełnioną po brzegi ugotowanymi jajkami. Pobudka dzieci! Dzisiaj Wielkanoc! Chłopiec nie wiedział, komu ma dziękować za to, że mama już prawdopodobnie się nie gniewa. Być może panu Bogu, którego zdążył jeszcze przed snem poprosić o ten cud miłosierdzia. Dziękuję ci panie Boże!
Kuba przygotował już nieco wcześniej dwanaście sztuk różnokolorowych farbek plakatowych, dwa pędzelki oraz słoiczki na wodę. Szykowała się masa roboty, bo mama ugotowała aż trzydzieści sztuk potężnych jajek. Na pierwszym i drugim pojawiły się zajączki i palemki. Trzecie i czwarte zostało ozdobione kolorową paletą kwiatuszków i liści. Magda ciaprała pędzelkiem, gdzie popadnie, więc jej jajeczka po obróbce przypominały dzieła abstrakcyjnych artystów malarzy. Problem zaczął się przy ozdabianiu piątego jajka. Po prostu zabrakło pomysłów co można by było namalować, żeby wszystkie nie wyglądały tak samo. I, wtedy przypomniał sobie o książce. Przecież tam znajdowało się niewyczerpane źródło pomysłów na oryginalne pisanki.
Upewnił się, że drzwi od jego pokoju są zamknięte i sięgnął pod poduszkę. Magda była tak zajęta swoimi kompozycjami że nawet nie zauważyła jak Kuba zerka na książkę.
Ten nada się idealnie. Wziął pędzelek do ręki i przeniósł na jajko wzór przypominający flakon, z którego wystają trzy główki węża. Kolejny znak, który namalował przedstawiał coś, co przypominało widły, na których znajdował się symbol przypominający skreśloną literę "Y". Na reszcie jajek również pojawiały się wiernie odmalowane symbole z tajemniczej książki. Kiedy mama zobaczyła efekty ich pracy, przyjrzała im się uważnie, a potem skomentowała krótko -, że ładnie.
W kościele panowała charakterystyczna dla tego miejsca duchota. Setki uśmiechniętych dzieciaków unosiło jak najwyżej swoje ciężkie koszyczki, ażeby chłodne krople święconej wody dosięgły ich zawartości. Kuba z dumą prezentował pisanki innym kolegom i koleżankom spotkanym w kościele. Jego jajeczne dzieła rzeczywiście wyróżniały się z szarej masy w kółko powtarzających się wzorów. To tylko upewniało go w przekonaniu, że wycieczka na strych była dobrym pomysłem. A książka i sam pomysł przeniesienia jej rysunków na jajka strzałem w dziesiątkę.
W domu podczas wspólnej konsumpcji zawartości koszyczków panowała iście świąteczna atmosfera. Mama ozdobiła kuchenny stół pięknymi białymi serwetami. Tata jako pierwszy roztłukł delikatną skorupkę jajeczka. Trzasnął o blat drewnianego stołu niszcząc tym samym piękno rysunku węża wypełzającego z kielicha. Mama z kolei zabrała się jajeczko, na którym widniał wzór pięcioramiennej gwiazdy i kilku uciekających robaczków przypominających swoim kształtem kijanki. Madzia z kolei jak zwykle trochę wybrzydzała, ale w końcu skusiła się na konsumpcje jajeczka, na którym znajdował rysunek kruka i kilka innych, ciekawych symboli. Kuba z niepokojem spoglądał jak jego artystyczne dzieła znikają pod wpływem kolejnych uderzeń o stół, ale niestety mimo pracy którą włożył w ich przygotowanie taka właśnie była ich dola. Zrobiło mu się trochę smutno, bo nikt w domu nawet nie zauważył, że na jajkach znajdują się niespotykane dotąd malowidła, ale pomyślał, że, jeżeli miałby się tłumaczyć skąd wzięły się te wzory, to już wolał, ażeby zostało, tak jak jest. Sam z kolei, jednak poczęstował się jajeczkiem pomalowanym przez Madzie.

Dzień przeminął wręcz niezauważalnie. Zanim zegar wybił północ wszyscy zapadli w upragniony sen.

Kubę rozbudził jakiś dziwny odgłos. Fluorescencyjna tarcza zegarka, z którym prawie nigdy się nie rozstawał wskazywała trzecią nad ranem. Odgłos nie ustawał. Przypominał dźwięk, w którym podeszwa odkleja się z kałuży błota. Zmrużył oczy próbując cokolwiek dostrzec poprzez otaczające pokój ciemności.
- Madzia?
Madzia, jednak nie odpowiadała. Po chwili przyzwyczaił wzrok do ciemności i po drugiej stronie pokoju zaczął dostrzegać jakiś ruch. Odrzucił kołdrę i ruszył w stronę łóżeczka Madzi.
- Madzia obudź się.
Zbliżył się i zauważył, że Madzia siedzi oparta o poduszkę. Jednak, kiedy przyjrzał się uważniej dostrzegł, że jej kołdra i poduszka zamieniła się w kłębowisko oślizgłych węży i innego wijącego się robactwa. Paskudztwa oplatały jej ciało na przemian wpełzając do buzi, oczu. Wgryzały się w uszy po to, aby po chwili wydrążyć tunel i wydostać przez nos. Wrzasnął przerażony błagając w myślach, żeby, to okazało się tylko potwornym snem i rzucił się do ucieczki w stronę sypialni rodziców. Wybiegając z pokoju, zauważył pod sufitem, czarną chmarę trzepocących skrzydeł. To bez wątpienia były kruki.
- Tato, mamo! Pomocy, ratujcie Madzie!
Pchnął drzwi od sypialni rodziców i w panice wskoczył, im na łóżko. Chlusnęła cuchnąca maź. O Boże, co to?! W bladym świetle lampki nocnej zaczął dostrzegać upiorne postacie po obu stronach łóżka. Mama wysunęła obgryzioną dłoń w jego stronę. Jej twarz, szyja i brzuch również zamieniła się w kłębowisko żmij i robactwa. Odrażające i oślizgłe stwory pożerały skórę i mięśnie. Z trudem rozpoznał tatę. Jego nogi, a właściwie kości bielały pod głodnymi szczękami wijących się gadów zaś w rozwartych szczękach wił się wściekły ni, to wąż ni skorupiak. Gad próbował wedrzeć się w gardło. Przypomniał tego, którego wymalował na jajecznych pisankach. Kuba ponownie rzucił się do ucieczki, jednak nie wiedział, gdzie może się schować. Biegł na oślep. Dotarł do starej dębowej szafy, w której rodzice trzymali swoje ubrania. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. O Boże, co ja zrobiłem!? - chlipał przez łzy. Nagle tuż za drzwiami usłyszał trzepot skrzydeł. Czarne ptaszyska zaczęły uderzać dziobami w drzwi. Chłopiec skulił się ze strachu i zasłonił rękami głowę. Po chwili w szafie znalazło się coś jeszcze. Łaskotało w skórę i wczepiało się we włosy. Kruki wydrążyły otwór dzięki któremu węże i robaki zaczęły wpełzać do szafy. Nie! Nie! Wrzeszczał histerycznie zrzucając z siebie armię głodnych potworów. Jego głos powoli zamieniał się w błagalny warkot. Robaki wdarły się do gardła i kontynuowały wycieczkę wgłąb krtani. Próbował je miażdżyć zębami, wypluwać, ale gryzły język i wkłuwały się w podniebienie. Zanim dostały się do wnętrza zdążyły pożreć mu oczy, skórę dłoni oraz ramion. Do rana zostały tylko ogołocone szkielety niegdyś żywej rodziny.
Słońce wyszło zza chmur ogrzewając ludzi swym gorącym blaskiem, a w jego jaskrawych promieniach można było wyczytać ze życzy wszystkim Wesołych świąt i wesołego alleluja :)

Tomek.