ENE, DUE,
ŚMIERĆ - M.J. Arlidge
Witaj w
świecie, w którym najbliższa Ci osoba staje się Twoim
wrogiem, a każda podjęta decyzja może być ostatnią w życiu.
W świecie, w którym łzy szczęścia mieszają się z zapachem
krwi.
Dla Helen Grace praca w policji jest wszystkim. Dla
mordercy,
którego tropi, śmierć to gra. Zdeterminowana, twarda, ale
też
skrzywdzona Helen będzie musiała zagrać z mordercą na jego
zasadach. Ene, due, śmierć to mroczny i trzymający w
napięciu
thriller, który zmiażdży twoje poczucie bezpieczeństwa.
Zagrasz?
To
przede wszystkim historia niezwykłego pojedynku
policjantki z morderczynią. Ale także opowieść o ludziach
postawionych przed tragicznym wyborem. Czy naprawdę
„tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”?
Marta Mizuro, „Zwierciadło”
Misternie złożona fabuła. Arlidge snuje historię, która
na początku wydaje się niemożliwa do rozwiązania.
Richard Madeley, Richard & Judy Book Club
Makabryczny, trzymający w napięciu thriller.
„Sunday Mirror”
Helen Grace to zaskakująco ciekawa, pełnokrwista bohaterka…
Arlidge tworzy historię, która przeszywa do szpiku kości.
„Daily Mail”
Ene, due, śmierć to fl agowy tytuł wydawnictwa Penguin Books
– wydarzenia
Targów we Frankfurcie w 2014. Debiutancka powieść M.J.
Arlidge’a
została przetłumaczona już na 25 języków. Kolejny tom
Powiedz, panno,
gdzie ty śpisz ukaże się nakładem wydawnictwa Czwarta Strona
jesienią.
RECENZJA 1
Są chwile w życiu człowieka, kiedy musi dokonać
wyboru: zabić, albo zostać zabitym. Która alternatywa jest
lepsza? Czy naprawdę ''tyle wiemy o sobie, ile nas
sprawdzono''? Dowiemy się tego czytając ''Ene, due, śmierć''
M. J. Arlidge.
Southampton. Okolicą wstrząsa seria dziwnych zabójstw.
Tajemnicza osoba porywa ofiary parami, odurza ich, a
następnie wywozi w odludne miejsce i więzi bez jedzenia i
wody. W pułapce znajduje się tylko nabity jedną kulą
pistolet i telefon z ultimatum:
''kiedy
jedno z was zabije drugie, ocalały odzyska wolność (…)
Musicie wspólnie zdecydować, kto przeżyje, a kto zginie.
Tylko śmierć może was wyzwolić. Nie ma zwycięstwa bez
poświęcenia''.
Inspektor Helen Grace wraz ze swoim zespołem próbuje dopaść
seryjnego zabójcę, lecz bezskutecznie. Ofiary nic nie łączy,
ani wiek, ani płeć, ani status materialny. Rozpoczyna się
szalony wyścig z czasem. Wkrótce Helen będzie musiała zagrać
z nieobliczalnym psychopatą według jego reguł. Kto wygra, a
kto przegra to starcie?
M. J. Arlidge przez piętnaście lat pracował dla telewizji,
specjalizując się w produkcjach spod znaku drama. Ostatnie
pięć spędził przy produkcji kilku seriali kryminalnych dla
ITV, emitowanych w godzinach najlepszej oglądalności, w tym
''The Little House'', ''Undeniable'' oraz znanych ze stacji
Tele 5 ''Rozdartych''. Aktualnie pisze scenariusze do
''Milczącego świadka'' (w Polsce dostępnego na BBC
Entertainment). Jego debiutancka, bestsellerowa książka ''Ene,
due, śmierć'', to pierwsza część serii o inspektor Helen
Grace. Została przetłumaczona już na 21. języków, prawa do
jej publikacji kupiło 25 krajów. Będzie miała też swoją
ekranizację. Polska premiera drugiego tomu serii, ''Powiedz
panno, gdzie ty śpisz'', jest planowana na wrzesień 2015
roku.
Książka zrobiła na mnie świetne wrażenie. Wyjątkowo mocna,
wstrząsająca, miejscami drastyczna, a przede wszystkim pełna
emocji i zaskakujących zwrotów. Fabuła może nie brzmi zbyt
wymyślnie, ale w rzeczywistości jest naprawdę obiecująca.
Mamy bardzo zorganizowanego, piekielnie inteligentnego i
dokładnego szaleńca, który parami porywa pozornie
przypadkowe osoby. Następnie zmusza je do grania w piekielną
wyliczankę, wiedząc ponad wszelką wątpliwość, że morderca
będzie cierpieć bardziej niż zamordowany. Czy właśnie trauma
tych, którzy przeżyli, jest jego ostatecznym celem? Ten
wątek dosłownie ryje psychikę. Wyobraźcie sobie tę panikę,
głód, rozpacz i tą koszmarną świadomość, że masz szansę
przeżyć tylko, jeśli zabijesz swojego ''współtowarzysza
niedoli''. A potem jak żyć wiedząc, że ma się krew na
rękach? Jak widać, czeka Nas ekstremalny
survival. Najbardziej wstrząsnęła mną scena, w
której przetrzymywani więźniowie zjadali robaki zalęgnięte w
ranach swoich ciał. Niewyobrażalny horror. Autor ma
niezwykły dar plastycznego obrazowania. Każda sytuacja jest
znakomicie dopracowana i tak sugestywna, że niemal widziałam
ruchomy obraz, niczym film.
To doskonały thriller, z mistrzowską uknutą intrygą, w
którym idealnie przeplata się i wzajemnie
uzupełnia wiele wątków. W życiu nie wpadłabym na to,
że to właśnie ocalone ofiary mogą stać się kluczem do
rozwiązania zagadki. Chapeau bas! Istotną rolę w całej
historii odgrywa Inspektor Helen. Kobieta nałożyła na siebie
wizerunek twardej, oddanej policjantki,
niczym nie dającej się zaskoczyć, zastraszyć, ani
ośmielić. W rzeczywistości nosi na swoich barkach ogromne
brzemię, o którym próbuje zapomnieć na regularnych
sadomasochistycznych sesjach. Co takiego wydarzyło się w
przeszłości? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Bohaterowie zarówno pierwszo-jak i drugoplanowi są
niesamowicie wiarygodni i naturalni. Ich charaktery zostały
nakreślone mocną kreską, posiadają zalety, mocne strony,
wady i słabości. Każdy z nich ma swoją historię, swój
dramat, nie są tylko bezbarwnym tłem. Na plus zaliczam także
bardzo zgrabny i wciągający styl pisania M. J. Arlidge,
trochę przypominający scenariusz dramatu policyjnego oraz
wartką akcję, dobre tempo, zaskakujące punkty zwrotne i
niesłabnące napięcie. Jedyne zastrzeżenia mam odnośnie
wypuszczania więźniów na wolność, zaraz po zabiciu swojego
przeciwnika. Nie wyjaśniono, skąd morderca wiedział, że dany
czyn został popełniony-wszak działo się to w różnych dniach
i porach. Chyba, że to ja coś przeoczyłam. Pomijając ten
aspekt, i tak jestem zadowolona. Liczyłam na przerażającą,
mroczną powieść, i takową dostałam. Teraz z niecierpliwością
czekam na drugi tom.
Reasumując. Świetna, mocna, soczysta proza, która zburzy
spokój Twojego ducha i rozchwieje Twoje poczucie
bezpieczeństwa. Tylko tu łzy szczęścia mieszają się z
zapachem krwi, a każda podjęta decyzja może decydować o
czyimś "być albo nie być" . Czy jesteś gotowy na tak
krańcowe doznania? Spróbuj, naprawdę warto!
Cyrysia, ocena 5+/6, 26.02.2015
RECENZJA 2
Ene due rike fake
torba borba ósme smake
deus meus kosmateus
i morele bix bax box.
Debiutancka powieść M. J. Arlidge’a, thriller „Ene,
due, śmierć”, nie jest dla dzieci. To thriller mroczny i
brutalny, w którym mamy co prawda różne rodzaje „zabaw”.
Jedną z nich jest BDSM, drugą – podła zabawa ludzkim życiem.
Śmiertelna wyliczanka, a liczymy do dwóch. Dwóch porwanych
osób, przetrzymywanych w wilgotnym, brudnym, odizolowanym
pomieszczeniu. Jedno z dwójki musi umrzeć, żeby drugie mogło
przeżyć. Ile razy mimochodem i żartem mówi się do przyjaciół
„zabiję cię!” – i nikt nie myśli o tym, że kiedykolwiek
musiałby zabić bliską osobę. Bohaterowie „Ene, due,
śmierć” zostali postawieni przed tragicznym w skutkach
wyborem, który pozostawia tak naprawdę dwie ofiary – jedną
martwą, a jedną żywą, ale już na zawsze z piętnem mordercy,
z wyrzutami sumienia, z koszmarem przetrzymywania i mordu na
całe życie.
ZARYS THRILLERA
„Ene, due, śmierć”
rozpoczyna się porażającą narracją pierwszoosobową kobiety,
która zastanawia się nad zamordowaniem swojego chłopaka. Nie
dlatego, że mógłby być damskim bokserem, prześladować ją,
wykańczać psychicznie – chociaż ona jest ofiarą. On też jest
ofiarą. Oboje są ofiarami czyjejś chorej gry o przeżycie.
Zostali porwali. Przetrzymywani o chłodzie i głodzie, bez
picia, w ubliżających totalnie godności człowieka warunkach.
Mija kilkanaście dni. Rezerwy psychiczne są na
wyczerpaniu. Coraz silniej odzywa się ludzki instynkt,
który żąda przeżycia. Żeby jedno z nich mogło się wydostać z
pułapki, jedno musi umrzeć. Zastrzelone przez pierwsze –
porywacz dostarczył przetrzymywanym telefon komórkowy, przez
którym powiadomił ich krótko o „zasadach” gry. I broń.
Amy pewnie nigdy nie pomyślałaby o zastrzeleniu chłopaka.
Ale to nie są normalne warunki. To jest skrajna sytuacja, w
której człowiek może się zmienić o 180 stopni. Stracić swoją
godność, poczucie własnej wartości, zapomnieć o wszelkich
ideałach i zasadach, marzyć tylko o jednym – o przeżyciu.
Nawet kosztem drugiej osoby.
Należy już tu wspomnieć o dysonansie, jaki charakteryzuje
„Ene, due, śmierć”. Na początku thrillera autor korzysta
z wspomnianej narracji pierwszoosobowej, która mocno
oddziałuje na czytelnika i lepiej odzwierciedla przeżycia
postaci niż narracja w trzeciej osobie, jednak później
zostaje porzucona (nie licząc pewnych mrocznych wspomnień
jednej postaci z czasów dzieciństwa). Jeszcze inny element
zostaje ominięty w dalszych częściach powieści – wnikliwe
opisy pracy śledczych, początkowo w miarę szczegółowe i
ciekawe, z czasem zanikają. Pozostają krótkie komentarze i
utrzymywanie dynamiki powieści przez działania bohaterów,
jednak przez brak tego, co było wcześniej akcentowane, akcja
może wydawać się w części wybrakowana, nie ma licznych
migawek z rozmów i ustaleń strategii śledczych.
BOHATEROWIE
Jeżeli chodzi o śledczych – główną rolę pełni tutaj Helen
Grace, postać z początkowo bliżej nieokreśloną przeszłością,
jednak pewnie burzliwą, na co wskazują pewne skrajne
zachowania bohaterki, o dziwo – nie nadużywającej alkoholu,
jak na śledczych w thrillerach przystało. Helen Grace ma
inny sposób na stres – praktyki sadomasochistyczne.
Jak stwierdzają inne postaci, Helen jest stworzona do pracy
w policji – zero zobowiązań, zero ślubnych i dzieciatych
planów, zero miłostek i bujania w chmurach. Pracownik
idealny, jednak nie idealna postać. M. J. Arlidge
starał się nadać wszystkim postaciom indywidualne i
poszarpane wadami rysy – mamy tutaj innego
alkoholika-rozwodnika, uroczą Charlie, twardego szefa Grace
i jedną z najbardziej interesujących postaci – upartą,
bezczelną i okaleczoną dziennikarkę.
Ofiary mordercy nie pojawiają się na tej mrocznej scenie
tylko po to, żeby umrzeć – gości tutaj szeroki przekrój
społeczny, od prostytutek po wysoko postawione postacie,
które rozmaicie reagują w skrajnej i przerażającej dla nich
sytuacji, jednak z drugiej strony można tu zobaczyć pewne
klisze. Z racji tego, że „Ene, due, śmierć” jest
bardzo dynamicznym thrillerem, psychologizacja postaci
została nieco skurczona. Mamy wyciągniętą kwintesencję
emocji i reakcji postaci, bez intrygującej, szerszej
rozbudowy psychiki i dłuższego stopniowania zmian w ciągle
pogarszającym się, z dnia na dzień w zamknięciu, stanie
psychicznym bohaterów.
KOŃCOWA OCENA & PORÓWNANIE
M. J. Arlidge
w debiutanckim thrillerze narzuca szaleńcze tempo rozwoju
akcji, dlatego pewnie też minimalizuje opisy psychologiczne
i opisy otoczenia do wystarczającego minimum. Jego książkę
bez wątpienia można porównać chociażby do brutalnych
thrillerów Chrisa Cartera (patrz: „Krucyfiks”,
„Egzekutor”). Carter stosuje bardzo podobne
zabiegi – wyjątkowo krótkie rozdziały, również oszczędne
opisy, jednak wydaje mi się mocniejszy w psychologizacji
bohaterów, bardziej drastyczny i dokładny w opisywaniu
zbrodni oraz bardziej bezpośredni w języku. Narracja
Arlidge’a stawia na prosty i dosadny przekaz, chociaż
możemy tu wyróżnić kilka depresyjnych i smutnych scen, w
których pojawia się gdzieś między wierszami niespieszna
refleksja nad nieudanym życiem Marka – podwładnego Helen
Grace.
„Ene, due, śmierć” to dobry debiut i dobry thriller.
O mocnej tematyce, wymuszającej bardzo trudną refleksją na
czytelniku, dotyczącą ludzkiego instynktu w skrajnych
chwilach, kiedy niespodziewanie człowiek zostaje postawiony
przed obliczem śmierci. Arlidge ani na chwilę nie
obniża napięcia, utrzymuje solidnie dynamikę akcji i
przyspiesza ją, im bliżej do końca powieści, jednak robi to
kosztem opisywania pracy śledczych z Southampton i psychiki
postaci – wielka szkoda, bo stanowi to niekorzystny kontrast
w porównaniu do wcześniejszych rozdziałów, w których pisarz
jest o bardziej drobiazgowy w narracji, a praca policjantów
wygląda bardziej wiarygodnie i rozsądnie.
Na szczęście „Ene, due, śmierć” obroni się ciekawymi
i różnorodnymi postaciami, pomimo że autor zanurzył się w
ich psychice nie tak głęboko, jakby mógł. Zwłaszcza głębsza
analiza psychiki mordercy byłaby bardziej intrygująca i
fascynująca, a rozbudowanie końcowej konfrontacji
stanowiłoby jeszcze mocniejsze zakończenie – bo o ile chodzi
o samą intrygę kryminalną, Arlidge potrafi nieźle
zaskoczyć zwrotem akcji (chociaż przy bardzo wnikliwym
czytaniu można podejrzewać, kto jest tutaj ściganym), mota
bohaterów w różne podejrzenia i wielokrotnie myli tropy.
Daje czytelnikowi wiele wyborów , niestety powieściowym
ofiarom tylko jeden – chyba najtrudniejszy i najbardziej
tragiczny w ich życiu.
Kasia Kupczyk, 02,03,2015
|
|
Ene, due, śmierć
M. J. Arlidge
tytuł oryginału: Eeny Meeny
wydawnictwo: Czwarta Strona
data premiery: 4 marca 2015
Ilość stron: ok. 400
|
|