FANTASTYCZNA
4 NARODZINY SREBRNEGO SERFERA
Kiedyś myślałem, że najgorszą ekranizacją komiksu w historii kina była
Catwoman z Halle Berry. Odtwórczyni głównej roli otrzymała
nawet słynną "Złotą Malinę", którą jednak nie za bardzo się przejęła. Cóż… i
tak bywa.
Całkiem niedawno udało mi się znaleźć film, który głupotą i kiczem bije na
głowę wyżej wspomnianą produkcję. Szukając czegoś ciekawego w telewizji
natrafiłem na obraz, który sprawił, że stałem się uboższy mentalnie. Na
szczęście nie bardzo, bo – nieskromnie dodam – odporny jestem nieco, choć
wizja reżyserska dotknęła mnie do żywego. O jaki film chodzi? To była druga
już część przygód znanej grupy superbohaterów. No? Who is The number one?
Odpowiedź jest w miarę prosta, a przynajmniej tak mi się wydaje… Chodzi o
film Pana Toma Story`ego Fantastyczna Czwórka 2: Narodziny Srebrnego
Surfera. To płytka, żenująca produkcja dla ćwierć-inteligentów (i nie
chcę tu obrażać ludzi zachłyśniętych miałką popkulturą... zaraz powiem o co
chodzi). Nie ma w niej ani dobrych aktorów (Nie, Jessica Alba nie jest dobrą
aktorką), ani wzbudzającej
zainteresowanie fabuły.
Nawet efekty specjalne są na poziome Ulicznego Wojownika...
Piszę więc ku przestrodze.
Zawsze lubiłem kreskówki o
Fantastycznej Czwórce.
Wychowałem się na kanałach typu Fox Kids czy Cartoon Network i jestem z tego
bardzo dumny. Boli mnie zatem niemal całkowite spłycenie czegoś co stanowi
ważny element w procesie mojej socjalizacji. Profanacji jakości i przesłania
w czymś, co było emitowane w kinach na całym globie. W sumie nie dziwota, że
puścili to po godzinie 16-tej. Taki ochłap nie może być "Mega hitem" na
20:00...
Fabuła opiera się na klasycznym schemacie: najpierw jest dobrze, cieszymy
się, potem jest gorzej, następnie fatalnie, a na koniec też dobrze. W sumie
więcej na ten temat nie da się powiedzieć.
A więc film akcji. Dość miałki i nudny. Gdybym miał szczerze, bez
uszczypliwości podać jakikolwiek mocny punkt tej produkcji musiałbym się
bardzo długo zastanawiać. W trakcie seansu uznałem, że jedynym godnym
poświęcenia mu uwagi elementem filmu są efekty specjalne. W dodatku tylko
nieliczne ujęcia. W sumie jedno - waląca się góra. No... może przybycie
Galactusa od biedy się nada. Cała reszta przyprawia o zawrót
głowy i poczucie winy, że oto marnujemy swój czas wlepiając oczy w ekran
wypełniony nieudolną próbą uchwycenia legendy. Piszę całkiem szczerze, nie
ma tu niczego co zadowoliło by wymagającego kinomana.
Przykro więc patrzeć na nieudolne efekty specjalne, do bólu sztuczną grę
aktorską oraz uwłaczającą – jak na dzisiejsze możliwości – charakteryzację
Bena Grimma i Srebrnego Surfera… Oczy pękają też na widok tak fatalnie
dobranych odtwórców głównych ról.
Strasznie chamska wyszła mi ta recenzja, przyznajcie sami. Nie wiem czemu,
ale ostatnimi czasy trafiam na produkcje wobec których coraz trudniej
przychodzi mi zimna kalkulacja plusów i minusów. Ich jałowość uderza we mnie
z każdym kolejnym ujęciem. Oglądam coraz więcej filmów i w wielu dostrzegam
coraz więcej wad. Mam tylko nadzieję, że tak ostre słowa, których czasem się
wstydzę, nie przypiszą mi miana szczekaczki lub domorosłego
krytyka-skandalisty (Choć dziś to najszybsza droga na „szczyt”… i do
„Pudelka”). Piszę absolutnie szczerze i mam szczerą nadzieję, że moje słowa
mogą się komuś przydać.
Wypadało by wrócić do samego filmu i podsumować. Mówiąc krótko, jeśli macie
za dużo czasu i niewielkie wymagania zapraszam na seans. Tych, którzy pragną
kina ździebko ambitnego ostrzegam: oglądacie na własny ryzyko. Reklamacji
nie uwzględnia się.
Tytuł: Fantastyczna Czwórka 2: Narodziny Srebrnego Surfera (org.:
Fantastic Four: Rise of the Silver Surfer
Reżyseria: Tim Story
Scenariusz: Mark Frost, David Self, Don Payne
Produkcja: USA, Niemcy, UK
W rolach głównych: Jessica Alba, Ioan Gruffudd, Michael Chiklis, Chris Evans
Muzyka: John Ottman
Premiera: 12 czerwca 2007 r. (Świat), 15 czerwca 2007 r. (Polska)
Czas trwania: 92 minuty
Gatunek: s-f, akcja, przygodowy
Ocena: 1/10
Mormegil
|