UWIKŁANIE (2010) kryminał
Uwikłanie" najnowszy
thriller z Mają Ostaszewską i Markiem Bukowskim od 3 czerwca w kinach!
W ekranizacji bestsellerowego kryminału Zygmunta Miłoszewskiego tropem sprytnego
mordercy podąża cyniczny komisarz Smolar (Marek Bukowski) i nieustępliwa prokurator
Agata Szacka (Maja Ostaszewska). Duet jaki tworzą jest mieszanką wybuchową nie tylko ze
względu na ich temperamenty, ale również z powodu łączącego ich w przeszłości
romansu. Prokurator Szacka, prowadząc najtrudniejsze w swojej karierze śledztwo, dotknie
historii, o których od lat krążą legendy, ale nikt nie spodziewał się, że mogą
okazać się prawdą.
Czy ukrywane przez lata tajemnice wychodzą na jaw przez przypadek, czy ktoś zręcznie
nimi steruje?
Kto przejął akta z departamentu D, zawierające wstydliwe tajemnice osób z pierwszych
stron gazet?
Najnowszy thriller w reżyserii Jacka Bromskiego trzyma w napięciu do ostatniej sceny.
Okazuje się, że informacja jest najpotężniejszą z broni, a wiedza o ludzkich
słabościach - najlepszą polisą na życie.
Uwikłanie - film, który głośno mówi o tym, o czym strach rozmawiać nawet szeptem.
„Obiecujący scenariusz też można zepsuć”
Scenariusz do filmu „Uwikłanie” napisali wspólnymi siłami Jacek
Bromski i Juliusz Machulski a posiłkowali się oni fabułą
kryminalnej powieści Zygmunta Miłoszewskiego pod tym samym
tytułem. I już na wstępnie można rzec, że film ten miał całkiem
spore szanse na to by być dobrym. Znane nazwisko reżysera, dobra
i ciekawa historia zaczerpnięta z rodzimej literatury i
nienajgorzej dobrana obsada aktorska, lecz pomimo tych atutów
film nie stał się przebojem.
Czołówka prezentuje się całkiem znośnie. Widok Krakowa z lotu
ptaka powinien zachwycić nawet najbardziej wybrednego widza.
Następnie widzowie stają się świadkami przedziwnej terapii
psychologicznej, w której bierze udział czterech pacjentów pod
czujnym okiem doktora. Już następnego dnia pojawia się pierwszy
denat – jest nim najstarszy członek terapii. Podejrzanych nie ma
zbyt wielu, jednak okazuje się, że główni bohaterowie tej
historii, czyli pani prokurator Agata Szacka i komisarz Sławomir
Smolar, trafią na ciężki i niebezpieczny orzech do zgryzienia.
Jednak zagrożone będzie nie tylko życie tej dwójki, ale także
przez wzgląd na stare czasy i łączące ich dawniej relacje, ich
serca.
Zostańmy, więc chwilę przy aktorach. Na ekranie można zobaczyć
Maję Ostaszewską i Marka Bukowskiego (w rolach głównych) oraz
Danutę Stenkę, Piotra Adamczyka, Andrzeja Seweryna i innych.
Jakże, więc trudno przychodzi mi przy tak znakomitej obsadzie
napisanie stwierdzenia, że absolutnie żaden aktor nie wykazał
się, choćby cieniem talentu. Ostaszewska, według mnie, jest
aktorką którą przytłacza każda rola, a najlepiej odnajduje się
wcielając się w postaci płaczliwych niewiast bez charakteru.
Właśnie dlatego tak trudno jest jednoznacznie ocenić postać pani
prokurator, w której po prostu zabrakło mi tej nieustępliwej
iskry. Na ekran kinowy, po dłuższej przerwie wrócił także Marek
Bukowski, który jest dobrym aktorem, który po prostu w tej do
bólu schematycznej i nijakiej roli, nie mógł po prostu rozwinąć
skrzydeł. Nawet uwielbiana przez widzów Danuta Stenka, grając o
niebo lepiej niż np. Ostaszewska, rozmyła się gdzieś w tej
miałkiej fabule. Na słowa krytyki zasługują też sceny miłosne z
udziałem dwójki głównych bohaterów. Dawno nie oglądałam tak
sztucznie wzniecanej namiętności. Natomiast sytuacja, która w
ogóle do niej doprowadziła została ukazana w całkowicie
niedorzeczny sposób.
Złamanie konwencji gatunkowej i połączenie wątków kryminalnych z
intrygą polityczną, nie wyszło filmowi Jacka Bromskiego na
dobre. Fabularnie „Uwikłanie” posługuje się szalenie
niewiarygodną ilością uproszczeń. Począwszy od sztampowych
postaci, na technicznych aspektach kończąc. Owszem, zabiegi te
sugerują widzowi, iż powinien skupić się na opowiadanej
historii, a nie na sposobie jej przedstawienia, ale jednak
brakuje w filmie czegoś co przyciągnęłoby uwagę. „Uwikłanie” ani
nie straszy ani nie przeraża ani nawet nie podnosi ciśnienia
odbiorcy.
Jednak najgorszym minusem filmu Bromskiego jest zakończenie,
które może wywołać u widza wrażenie jakoby dopisano je do
scenariusza na ostatnią chwilę i modlono się by wyszło z tego
coś „zjadliwego”. Wydaje się być ono całkowicie nieprzemyślane,
do tego dosyć niechlujnie traktuje wszelkie kwestie
przyczynowo-skutkowe rozpatrywane w filmie. Fabuła po prostu
traci wiele ze swojego sensu przy takim, a nie innym jej
rozwiązaniu.
Film jest przeciętny i prezentuje taki sam poziom jak
poszczególne jego elementy – a skoro są one nijakie, takie też
wrażenie pozostawia całe to wątpliwe dzieło. Nie dziwne więc, że
produkcja Bromskiego przeszła bez echa. Zastanawiam się tylko
nad tym, ile na adaptacji stracił literacki pierwowzór, gdyż
wydawać się może, jak pisałam na wstępie, że film miał solidne
fundamenty, tylko kiepskich wykonawców.
Żaneta Wiśnik
|
Reżyseria: Jacek Bromski
Obsada: Maja Ostaszewska, Danuta Stenka, Marek Bukowski
ZOBACZ
ZWIASTUN
|