KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

GOLIAT, KSIEGA TRZECIA CYKL LEWIATAN - Scott Westerfeld

Podróżując przez trylogię Scotta Westerfelda doczekałam się jej końca. Nie mogę uwierzyć, że „Goliat” jest ostatnim tomem „Lewiatana”. Z jednej strony się cieszę, bo będę mogła zacząć kolejne ciekawe serie, ale z drugiej strony nie potrafię się pożegnać z Alekiem i Deryn, którzy chyba już na stałe pozostali w mojej wyobraźni. Zaczynając pierwszą część myślałam, że będzie to steampunkowe romansidło. Później okazało się, że tak naprawdę miłości nie ma tu prawie wcale, ale za to znajdziemy tu inne, bardzo realne, uczucia: przyjaźń, oddanie, zaufanie i kłamstwo. No właśnie… ile jeden człowiek może wytrzymać okłamując swoich współpracowników, „przyjaciół”? Kiedy trzeba powiedzieć stop i wyznać prawdę?

Dylan i Alek podróżują na Lewiatanie przez Azję. Trafiają na Syberię, gdzie mają pomóc pewnemu profesorowi w wydostaniu się z tej głuszy. Okazuje się, że jest to pan Nikola T e s l a. Ten, którego działo dwukrotnie prawie zniszczyło statek. Teraz staje się ich sprzymierzeńcem. Czy aby na pewno? W tym samym czasie książę poznaje tajemnice swojego nowego przyjaciela, a raczej przyjaciółki, bo jak się dowiaduje prawdziwe imię kadeta Sharpa brzmi Deryn. Aleksander nie chce słuchać tłumaczeń dziewczyny, czuje się skrzywdzony, bo ona zna jego wszystkie sekrety, podczas gdy on nie wiedział o niej tej najważniejszej rzeczy. Do tego wszystkiego dziedzic tronu Austro–Węgier musi przekonać naukowca, by nie kierował swojej nowej maszyny na jego kraj. Czym tak naprawdę jest g o l i a t?

Nienawidzę pożegnań. Zawsze z trudem przychodzi mi sięgnięcie po ostatnim tom jakiejś serii. W przypadku „Lewiatana” można powiedzieć, że stałam między goliatem, a behemotem. Z jednej strony nie chciałam kończyć swojej przygody z trylogią Scotta Westerfelda, a z drugiej byłam strasznie ciekawa, jak zakończy się ta historia. W końcu moja wścibskość zwyciężyła i takim właśnie sposobem piszę tę recenzję. Nie pamiętam już, czego się spodziewałam po „Goliacie”. Wiedziałam, że będzie to dobra książka, bo cały cykl okazał się fenomenalny. Ostatni tom był wielce satysfakcjonujący i do tej pory pozostaje pod jego urokiem. Jedyne, co mi nie pasuje to zakończenie. Owszem, nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, ale nie było przy tym fajerwerków, tylko lekki szum i później wszystko ucichło. Niektórzy lubią takie momenty, ja nie. Nie zmienia to faktu, że po przeczytaniu ostatniej strony przez pewien czas siedziałam i chyba myślałam, że jakimś magicznym sposobem nagle pojawią się kolejne rozdziały. Szkoda, że tak się nie stało.

 

Wielkim plusem tej serii jest jej oryginalność. Ile to już było książek gdzie główna bohaterka przebrana za chłopaka zdobywa serce księcia? Stanowczo za dużo. W „Goliacie” ta historia potoczyła się całkiem inaczej. Spowodował to fakt, że praktycznie do końca tej trylogii Alek nie wiedział, że Deryn to dziewczyna. Dlatego bardzo miło czytało się o ich relacjach między sobą, które nagle drastycznie się zmieniają. Nie było to banalne, ani schematyczne. Pokazało nam to, jak dobrze autor wykreował swoje postacie. Nie są one przeźroczystymi marionetkami, tylko osobami z krwi i kości. Potrafią udowodnić swoje racje i walczyć o honor swojego przyjaciela, niejednokrotnie zdradzając własne tajemnice. Pisarz zbudował to w bardzo satysfakcjonujący sposób i nie mogę się nawet zająknąć o tym, że stworzył szablonowane i nudne charaktery, bo to by było kłamstwo.

Dużą rolę w tej książce odgrywa k ł a m s t w o. Gdyby nie początkowa tajemnica Deryn, ona i Alek nigdy by się nie poznali. Udowadnia to, jak wielką uwagę Scott Westerfeld przyłożył do fabuły, która została misternie utkana od pierwszego do końca trzeciego tomu. Wszystko było zaplanowane w najdrobniejszym szczególe i nic w tej powieści nie jest dziełem przypadku. Autor nie bał się stworzyć wielu skomplikowanych wątków w dwóch poprzednich częściach i w „Goliacie” świetnie i zaskakująco je zakończył. Nie spodziewałam się, że niektóre potoczą się taką drogą. Zadziwiło mnie wiele faktów, a jeszcze więcej zafascynowało. Chciałabym przeczytać jeszcze kilka serii opartych na tym uniwersum.

Cała trylogia zachwyciła mnie swoją niebanalnością. Wszystko w niej było niezwykle złożone, ale na swój sposób proste. Nie było tak jak w przypadku wielu innych serii, gdzie natłok imion i bohaterów przeszkadza nam w skupieniu się na fabule. Scott Westerfeld poukładał to w bardzo przejrzystą całość. Trzy tomy są w pewien sposób osobnymi historiami, które przez kilka poszczególnych wątków, łączą się w spójną serię zachwycającą w swojej oryginalności. Ten cykl naprawdę mnie poruszył. Nie był dla mnie zwykłym „czytadłem” tylko naprawdę dobrą literaturą stanowiącą przykład znakomitego steampunku.

Zakończenie trylogii Scotta Westerfelda jest dla mnie jak „wysienka na torcie”. Smakuje mi, jednak nie pasuje, bo to już koniec mojej przygody z Alekiem i Deryn. Bardzo polubiłam tych bohaterów i nie potrafię sobie wybaczyć, że nie dawkowałam sobie tej serii, tylko połknęłam ją na raz. „Goliata” polecam wszystkim, którym dwie pierwsze części podobały się, chociaż w połowie tak jak mi. Tym osobom niemającym jeszcze okazji zapoznania się z „Lewiatanem” odsyłam do pierwszego tomu. Cóż… teraz pozostaje mi wymyślić plan porwania autora i zmuszenia go do napisania kontynuacji tego cyklu, ale o tym, kiedy indziej…

Julia Przejczowska

Tytuł: Lewiatan #3: Goliat
Autor: Scott Westerfeld
Wydawnictwo: Rebis
Wydanie: kwiecień 2012
Tom: 3
Objętość: 496

Moja ocena: 8/10 pkt.