KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
GOREFIKACJE

Miałam wątpliwości, jak tę antologię "ugryźć". Czy skomentować każde opowiadanie po kolei, czy jako całość - bo, generalnie, wszystkie opowiadania mają co prawda wspólny mianownik (gore), ale każde z nich jest inne. Jedne są lepsze, inne gorsze, ale nie będę jednak wprowadzała tu rankingu. Będzie całościowo, aczkolwiek napomknę o swoich ulubieńcach - ot, by oddać należne im honory :)

"Gorefikacje" to dość dziwaczna rzecz. Z jednej strony doskonała (i udana?) próba wprowadzenia nurtugore do naszej rodzimej literatury w postaci przystępnego, zróżnicowanego tematycznie i jakościowo zbioru, z drugiej zaś zabawa konwencją i... nietuzinkowy eksperyment. Tematy opowiadań bywają szalenie kuriozalne, przez co cała antologia ma w sobie porządną dawkę różnorodności.Mamy tu dziwaczne gry komputerowe, które zmieniają rzeczywistość; mamy wszystkie znane światu motywy: zazdrość, miłość, gniew, zemstę; mamy sporo hardkorowego seksu i sporo flaków. Niestety, tak jak pisałam na początku - kilka opowiadań jest słabych, miałam wręcz wrażenie, że były napisane w myśl "gore dla samego gore". Czasami autorzy po prostu przegięli, przesadzili, przedobrzyli.Niektóre pomysły były świetne, ale w trakcie ich realizacji autorzy posuwali się za daleko, zmieniając przyzwoite opowiadanie grozy ze sporą dawką gore w obleśną wyliczankę, groteskę, która w rezultacie stała się karykaturą samej siebie. Ale - szczęśliwie - znalazło się w tym zbiorze kilka dobrych i parę bardzo dobrych opowiadań, do których chętnie będę wracać.

 

Muszę przyznać, że ta antologia zwróciła moją uwagę na kilka nazwisk, dotychczas mi całkowicie nieznanych. Większość autorów ma świetne pióro, przez które mam ochotę poznać pozostałe ich dzieła. "Gorefikacje" zatem, oprócz wartości stricte rozrywkowej, mają także wartość poznawczą - doskonały wybór z, podejrzewam, dość szerokiego grona pisarzy (zarówno profesjonalnych, jak i amatorów) musi zaowocować. 

Tak jak mówiłem, najbardziej cenię u ludzi wyobraźnię. Nic innego nie przełamuje tak skutecznie wyjącej nudy wieków.

["Po jednemu", Grzegorz Gajek]

Najlepsze, moim zdaniem, opowiadania zbioru to:

·                     "Talidomid", Dawid Kain

·                     "Świątynia" Tomasz Czarny

·                     "Po jednemu", Grzegorz Gajek

·                     "Jajko niespodzianka", Tomasz Siwiec ;)

·                     "Drżenie", Marcin Rojek

Naszła mnie pewna refleksja związana z gatunkiem horroru w Polsce. Lubię horrory, lubię gore - a tak naprawdę, jeśli chodzi o nasze podwórko, nie znam jego przedstawicieli. A są! I publikują. Z tego, co zdążyłam się zorientować (chwała ostatniemu rozdziałowi zbioru), autorzy opowiadań z "Gorefikacji" nie są żółtodziobami; prowadzą blogi, piszą opowiadania, powieści. Więc dlaczego o nich tak cicho? Dlaczego półświatek polskiego horroru jest ukryty gdzieś w cieniu, a by się do niego dostać, trzeba szukać? 

 

Specyfika gore owszem, nie każdemu może się podobać. Krew, flaki, rozwalone na ścianie mózgi i wypływające trzewia, ślina, rzygi i gówno - brzmi banalnie, obrzydliwie, obleśnie. Ale! Nie jest sztuką napisać wyrwaną z kontekstu krótką zajawkę o psychopacie mordującym jakiegoś faceta i robiącego z jego oczu kolczyki dla żony. Sztuką jest oprawić tę ohydę w fabułę, która będzie miała jakąś głębię. Która - być może - będzie zawierać w sobie morał. Która będzie wynikiem przemyśleń autora, refleksji, buntu czy nawet jakiejś głęboko skrywanej urazy, tęsknoty czy miłości. Paradoksalnie nie jest trudno napisać zwyczajną historię o jakiejkolwiek emocji, czy o zdradzie, czy o gniewie. Znacznie trudniej napisać horror posiadający drugie dno, maksimum emocji, przekaz - a jednocześnie wybić się z ram pospolitej literatury, przemycić w opowieści coś więcej, niż hektolitry krwi. Nawet jeśli tak naprawdę nie będzie w niej nic górnolotnego (nie musi!). Nawet psychopaci mają swoje motywy, a jeśli już wprowadzony zostaje wątek nadprzyrodzony - duchy, zombiaki - niechże to będzie wprowadzone z głową, a nie na odwal. A przy tym należy użyć gore tak uważnie, jak szafran w potrawie - jako przyprawę, minimalistyczny dodatek, wzbogacający danie i przemieniający coś, co jest zwyczajne, w wykwitną ucztę dla podniebienia. 

I uczciwie muszę przyznać, że "Gorefikacje" - przynajmniej w części - to osiągnęły.
 

Wyglądała jak zlepione ochłapy prosto z rzeźni. Płaty nadgniłych, ciemnoczerwonych muskułów, wystające gdzieniegdzie kości, posiekane wnętrzności sklejone w jeden byt. Obłaziły ją robaki, białe czerwie żerujące na padlinie. Zdawały się integralnym elementem paskudnej konstrukcji.

["Święte mięso", Marek Grzywacz]

Mimo kilku wad i kilku słabizn, ten zbiorek powinien zostać przeczytany przez każdego fana makabry. Zaznaczam jednak, że delikatności tu nie uświadczycie. Ten zbiór jest o tyle specyficzny, że osoby niezaznajomione z gatunkiem mogą... się zgorszyć, w zasadzie. Seks, brutalna przemoc, soczyste opisy i niezwykle obrazowe, chore fantazje, które mogłyby zaspokoić absolutnie każdego perwersa. ;) Jeśli macie skłonności ku gore - polecam i poproszę o więcej takich tworów made in Poland.

 

Paulina Król