GRZECHOTKA Joanna Jodełka
Autorka: Joanna Jodełka
Tytuł: Grzechotka
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 304
Poznań, współczesna sceneria, wyraźnie zarysowana
przestrzeń miasta. Młoda, samotna kobieta budzi się
półprzytomna, świat wokół niej się zamazuje. I wtedy zaczyna
się koszmar: dziewczyna jest, a raczej była w zaawansowanej
ciąży. Teraz dziecka nie ma. Niezwykłą sprawą zajmuje się
sympatyczna psycholożka, policja prowadzi śledztwo, badając
otoczenie podejrzanej. Pojawiają się nowe wątki w sprawie
oraz kolejni bohaterowie: ginekolog alkoholik, poznańska
dziennikarka, sutener oraz prawnik - szanowany obywatel.
Losy tych ludzi splotą się niespodziewanie. Czy chodzi o
dzieciobójstwo, uprowadzenie lub handel dziećmi? Czytelnicy
otrzymują pewną podpowiedź - w postaci tajemniczych
fragmentów, w których opisana zostaje cudzoziemka zajmująca
się niemowlęciem - ale zakończenie powieści przyniesie
zaskakujące rozwiązanie.
Wydawnictwo WAB
"Odwieczne pytanie:,
Co autorka miała na myśli?"
Jeśli ktoś zapytałby mnie, co też Joanna Jodełka, autorka książki Grzechotka
miała na myśli, szczerze mogłabym odpowiedzieć, że nie mam zielonego pojęcia. Pani
Joanna, zanim zaczęła pisać, prowadziła restaurację, własny sklepik z miłosnymi
kosmetykami i chociaż nie czytałam jej pierwszej powieści, myślę, że przy
restauracji i sklepiku mogła pozostać. Kiedy jeszcze dodatkowo przeczytałam, że owa
pani pisze scenariusz do filmu o życiu Piłsudskiego, to się przeżegnałam, a
Piłsudzki pewnie się w grobie przekręcił. Oczywiście, stwierdzam tak po przeczytaniu
owej, wcześniej wymienionej Grzechotki.
Na wstępie musze stwierdzić, że książka leży. bardzo głęboko, leży (w jakimś
ciemnym, zapuszczonym dole) pod względem językowym. O zgrozo, ileż błędów logicznych
i językowych zauważyłam - nie sposób zliczyć. Moja polonistka, jak zresztą chyba
każda polonistka z czasów szkoły podstawowej lub ponad, chętnie by sobie poużywała
swoim, ulubionym, czerwonym długopisem. Nie mogę się powstrzymać przed przytoczeniem
takich paru językowych faux pas, i tak na przykład: "Znowu jej wzrok przylepił
się do ojca dzieciom, który właśnie wszedł", ". dalej już niech się ktoś
inny się tym zajmuje!", ". ale w szeregu i mu, i mnie raźniej", ".
dobrze się zapowiadająca się.". To tylko kilka przykładów z tego, co rzuciło mi
się w oczy. Przy okazji zdania są konstruowane niepoprawnie, nie logicznie, zaburzony
jest szyk słów w zdaniach, przez co często są niezrozumiałe. Droga Joanno! Takie
manewry to w poezji można stosować, ale nie w prozie. Proza ma być czytelna i
zrozumiała.
Coś, co irytowało mnie niemiłosiernie, to ciągłe nadawanie narządom i przedmiotom,
cech ludzkich i tak: nie człowiek a ręka coś zrobiła, nie człowiek a kierownica sama
się przekręciła itp. Tautologie, gubienie jedności czasu (przechodzenie z dokonanego
na niedokonany i odwrotnie w nieodpowiednich momentach) i ciągłe nazywanie bohaterów w
jeden i ten sam sposób.
A skoro jesteśmy przy temacie bohaterów to może jeszcze mogłabym polubić główną
bohaterkę, gdyby tylko nie była taka ponura. Reszta postaci jest nakreślona bardzo
pobieżnie. Dla mnie na tyle pobieżnie, że ani mnie nie ziębią, ani nie parzą.
Nie wiem jak wyglądało merytoryczne przygotowanie do pisania książki, ale popis, jaki
udzielił pewien bohater - policjant na stronie 39 (tu aż cmoknęłam z naganą) nie
przystoi mężczyźnie na takim stanowisku.
Fabuła jest nawet ciekawa, szkoda tylko, tego bezsensownego, urwanego finiszu. Muszę
przyznać, że wszelkie błędy, które rażąco krzyczały ;) do mnie ze stron
tej powieści, sprawiły, że uśmiechałam się pod nosem, i kompletnie nie mogłam
skupić się na powadze opowiedzianej historii. Która swoja drogą jest bardzo
ciekawie zarysowana w opisie widniejącym na okładce: "Edyta Skomorowska nic
nie pamięta, jej wielkie oczy pełne są przerażenia. Wie tylko, że ktoś zabrał jej
dziecko. Ze środka jej ciała" (to oczywiście tylko fragment). Wokół tego
zdarzenia rozwija się cała fabuła "Grzechotki". I chociaż jest dosyć dobrze
wyjaśnione (to zdarzenie) to jednak coś mi tu nie pasuje.
Książkę . hm. można przeczytać. Jeśli ktoś jest bardzo niewrażliwy na błędy
językowe i logiczne to może spróbować wypożyczyć gdzieś tę książkę.
Wypożyczyć, tylko dlatego, że cena sugerowana to 34, 90 zł, czyli stanowczo za dużo,
jak na mój gust. Chociaż okładka naprawdę bardzo ładna.
PS. Na marginesie dodam jednak, że wina wielu błędów leży na pewno po stronie
wydawcy. Nie chodzi mi przecież o to, żeby Joanna Jodełka poczuła się urażona, a
moja krytyka okazała się mało konstruktywna, po prostu następnym razem polecam
popracować bardziej nad warstwą językową gdyż ta przyćmiła resztę do tego stopnia,
że w moich oczach książka się nie wybroniła.
ocena: 2/6
Fuzja
Recenzja 2
Książkę "Grzechotka"
wzięłam w ręce z dużym entuzjazmem. KRYMINAŁ??
Polski? Skorzystam, a czemu nie? Polskich jeszcze nie czytałam.
Na początku poznajemy Panią Edytę, która straciła? dziecko! W trakcieczytania poznajemy Weronikę, zdesperowaną panią psycholog, która też
nie ma łatwego życia, a które może zmienić poznany policjant. W
między czasie, pewna "dziennikarka" raczej z zamiłowania wplątuje się w
sytuację, która (jak liczy) da jej sławę, ale czy aby nie wieczne
zapomnienie? Czy Edyta pozbyła się dziecka? Zamordowała je? Oddała? A
może sprzedała? Może jednak za tym wszystkim stoi coś innego?
Pierwszy raz zdarzyło mi się czytać kryminał polskiego autora. Może nie
będę za bardzo pochlebna, bo spodziewałam
się czegoś lepszego, ale... da się czytać :) "Grzechotka" Pani Joanny
Jodełki jak dla mnie - (nie znam zdania
innych osób) jest książką nie w pełni słowa znaczeniu "kryminał".
Oczywiście jest morderstwo i związane z nim dochodzenie, ale...
no właśnie dla takiej fascynatki kryminalistyki jak ja, to nie jest to,
ale potencjalnych, podkreślam POTENCJALNYCH zainteresowanych sensacją i sercowymi sytuacjami zainteresuje cała
intryga jaką pani Joanna wplotła w książkę.
Magdalena Kroszka
|
|