Bartosz Słowiński
"Nawiedzona stacja kolejowa"
Było samo południe w halloween, gdy William przybył do Saxton z zamiarem odwiedzenia
swego przyjaciela Harry'ego. William i Harry poznali się na studiach. Podróż pociągiem
nie trwała długo, na szczęście Saxton leżało 2 godziny jazdy od Londynu.
William był jedynym pasażerem, który wysiadał na małej, aczkolwiek
urokliwej stacyjce. Saxton nie było dużym miastem. Było małym miasteczkiem, to zaś
zupełnie nie przeszkadzało Williamowi, a nawet jak to miewał mawiać "jest jak mały
przytulny domek, postawiony z dala od ludzkich spojrzeń".
Stacja byłaby zupełnie pusta, gdyby nie liczyć starego zawiadowcy
stacji z bujnymi wąsami pod nosem, i kilku wron siedzących na dachu poczekalni.
William nie chcąc tracić czasu - stojąc i przyglądając się
wszystkiemu wokół, podszedł od razu do wywieszonego rozkładu jazdy kolei. "Niech to
szlag!"-pomyślał. Pociąg miał przyjechać późnym wieczorem. "Cóż Harry będzie
musiał mnie przenocować".
- Zapowiada się pochmurna noc - rozległ się głos obok prawego ucha Williama. To
zawiadowca stacji postanowił poszukać sobie towarzysza do rozmowy.
- O, faktycznie. Mamy jesień, taka pogoda to normalne o tej porze roku!- odpowiedział
William z nadzieją, że nie brzmiało to nazbyt niegrzecznie.
- Pogoda w sam raz jak na Halloween - podejmował rozmowę zawiadowca
- Tak zgadza się.
- Lubi pan ten dzień?
- Wie pan nie specjalnie, ludzie zamiast zając się czymś ważnym, marnują ten dzień
na jakieś gusła.
- Nie wierzy pan w duchy?
- A powinienem? - odrzekł kąśliwie William.
- No wie pan. na tej stacji trochę straszy.
- Słucham?
- Często pan przebywa w Saxton? Raczej nie, bo nie kojarzę pana, a mieszkam tu od
urodzenia.
- Zgadza się, przyjeżdżam tu okazyjnie odwiedzić mojego przyjaciela, jeszcze z czasów
studiów - wytłumaczył William.
- To by wszystko wyjaśniało, dlaczego nie słyszał pan tej historii.
- Jakiej historii? - zapytał William, którego rozmowa zaczynała już nudzić.
- Historii sprzed 40 lat - zaczął zawiadowca - miał tu miejsca tragiczny w skutkach
wypadek pociągu, nikt nie przeżył. Byłem małym chłopcem, kiedy to się stało, ale
pamiętam to bardzo dokładnie. Mój ojciec, jak ja dzisiaj był zawiadowcą tej stacji.
To wydarzyło się właśnie w noc halloween. Była okropna mgła, nie było prawie nic
widać. Mój tata wiedząc o przyjeździe pociągu poszedł przełożyć zwrotnice, która
znajduje się nieopodal. Niestety zwrotnica nie chciała ani drgnąć, jakby sam diabeł
swoimi łapskami nie chciał pozwolić na jej przełożenie. Cóż pociąg zaczął się
zbliżać, ojciec słyszał, że nadjeżdża. Nie miał wyboru, chcąc uniknąć tragedii,
zaczął krzyczeć i wymachiwać latarnią z nadzieją, że maszynista go dostrzeże.
niestety. - zakończył historie pracownik stacji.
- Były ofiary? - ciągnął rozmowę chłopak.
- Wszyscy podróżujący zginęli, z obsługą pociągu, w sumie 8 osób.
- A pański ojciec nie miał z tym wydarzeniem żadnych problemów?
- Odbyło się dochodzenie, okazało się, że zwrotnica była całkiem sprawna, ojciec
został osądzony jako winny wypadku, jednakże uniknął więzienia.
- To chyba dobrze?
- Niekoniecznie. Tato tak się tym przejął, że zaniedbał siebie, zaczął pić i zmarł
2 lata później . biedny ojciec. Przed wydarzeniem był bardzo poważany w miasteczku.
- Smutna historia, ale wspominał pan, że tu straszy.
- Tak. Co roku w rocznice tej tragedii, prawdopodobnie można spotkać dusze tych, co zginęli.
Błąkają się w pobliżu stacji. Kiedyś pewna kobieta opowiedziała mi, że spotkała
jednego z tych nieszczęśników. Był to najbardziej przerażający widok, jaki widziała
w życiu. Zjawa w miejscu oczu miała dwie ciemne dziury. Usta były otwarte w niemym
krzyku, jakby ktoś zatrzymał wyraz twarzy osoby, która zaraz pożegna się z życiem.
Inni zaś powiadają, że słyszeli nadjeżdżający pociąg i krzyki ludzi, mimo, że żaden
pociąg się nie pojawia.
- Cóż, historia w sam raz na straszenie dzieci w halloween - zaśmiał się William
- Będę się zbierał, muszę jeszcze przejść nie mały kawałek do przyjaciela, a o
tej porze roku zmrok zapada szybciej. Do widzenia panu.
- do widzenia i. wesołego halloween - odrzekł zawiadowca stacji.
William i Harry siedzieli w pokoju gościnnym, popijali herbatę i
ogrzewali się przy kominku.
- Wiesz Harry - zaczął William - usłyszałem dziś pewną opowieść o waszej
stacji, którą opowiedział mi pracownik kolei.
- Doprawdy? - uśmiechnął się Harry - zamieniam się w słuch.
William streścił historię opowiedzianą mu przez zawiadowcę stacji i czekał na reakcję
przyjaciela.
- Hmm. Ciekawe - zamyślił się Harry.
- Tak sądzisz?
- Ta historia o wypadku owszem, jest prawdziwa. Nie słyszałem jednak nic o tym, żeby można
było na stacji spotkać jakieś duchy. Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że młody
Patrick zechciał ci opowiedzieć tą historię, a przy tym częstować cię jakimiś
bajkami o nawiedzonej stacji kolejowej. Uważam, że duchy prędzej wybrałyby jakieś większe
miasto niż nasze małe Saxton - zażartował Harry.
- powiedziałeś młody Patrick? - spytał zdziwiony William.
- Tak, Patrick pracuje od 2 lat na stacji, jest o 10 lat młodszy od nas.
- A pracował przed nim, jakiś starzec?
- Nie, przed Patrickiem był kulawy James, ale on był mniej więcej w naszym wieku.
Zrezygnował z posady i wyjechał na północ. Ale na Boga, czemu tak cie interesują
zawiadowcy naszej stacji? - zapytał Harry.
- Historię opowiedział mi starzec koło sześćdziesiątki.
-Nie przypominam sobie kogoś takiego na stacji. Pewny jesteś, że był to zawiadowca
stacji Williamie?
- Masz mnie za wariata? Potrafię jeszcze rozpoznać mundur pracownika kolei i rozpoznać
wiek człowieka. - mówił zirytowany William - A ten, który opowiedział mi tę
historię był starszym mężczyzną, niższym ode mnie o głowę i z bujnymi wąsami!
- Z bujnymi wąsami mówisz. - Harry zaczął się zastnawiać - czekaj chwilę -
wyszedł z pokoju. Nie minęło pięć minut i Harry pojawił się z powrotem w pokoju z
gazetą w dłoni - Mam! - krzyknął - mój tato, kolekcjonował gazety z Saxton, na
szczęście tej nie musiałem długo szukać - wyjaśnił - spójrz Williamie na te
zdjęcie, czy ten człowiek kogoś ci przypomina?
William wziął gazetę i zobaczył na zdjęciu zawiadowcę stacji, który wyglądał
identycznie, jak ten spotkany w południe na stacji.
- To on! - krzyknął William - widzę, że gazeta jest datowana na ponad 40 lat temu,
więc jak. ten człowiek powinien już nie żyć!
- Przeczytaj, co jest napisane pod zdjęciem!
William od razu skierował wzrok na tekst pod zdjęciem i zaczął czytać: "Wczoraj 18
maja 1931 roku zmarł Tomas Radclif. Pan Radclif był wieloletnim pracownikiem stacji w
Saxton. Był uczestnikiem tragedii kolejowej w naszym mieście, która miała miejsce 2
lata temu. Pan Tomas został uznany winnym tragedii. Sąd biorąc pod uwagę niekaralność
oskarżonego i jego działalność charytatywną w czasie I wojny światowej, postanowił
dać Panu Radclifowi wyrok w zawieszeniu. Przyczyną zgonu był atak serca."
|