Będąc ogromną fanką Jacksonowego Władcy Pierścieni, nie mogłam oprzeć
się pokusie wybrania się do kina na przedpremierowy pokaz kolejnego dzieła
opowiadającego historię ze Świata Śródziemia. Historią tą jest Hobbit:
The Unexpected Journey w reżyserii wyżej wymienionego. Zanim to jednak
nastąpiło udało mi się dorwać w ręce Tolkienowekiego Hobbita, i
przyznaję, że opowieść o niziołku, który wyruszył na poszukiwanie przygód z
bandą prześmiesznych ale i odważnych krasnoludów oraz jednym, dziwacznym ale
niezastąpionym czarodziejem Gandalfem, urzekła mnie bez reszty. Wróćmy
jednak do ekranowej adaptacji tego wielkiego literackiego dzieła.
Młody Bilbo Baggins mieszka sobie w Shire, pyka swoją fajkę, nie omija
kolacji i cieszy się zaciszem swego domostwa. Jego spokój zostaje jednak
zakłócony pojawieniem się Szarego Czarodzieja, który z kolei zwiastuje
pojawienie się w Bag End trzynastu krasnoludów, na czele z krasnoludzkim
władcą Thorinem II Dębowa Tarcza. Tak zaczyna się ta niespodziewana
przygoda, podczas której widzowie dowiedzą się wiele o historii krasnoludów
oraz samego Śródziemia.
Na wstępie powinnam się przyznać, że seans wyświetlano w technice 3D,
niestety nie jestem zbyt trafnym odbiorcą tegoż, gdyż natura nie obdarzyła
mnie zdolnością widzenia trójwymiarowego, oferowanego przez współczesne kino
(tak, proszę się nie śmiać i nie dziwić, mam na to papiery od lekarza. Cóż
nie można mieć wszystkiego). Mniejsza jednak o technologię jaka została
użyta, gdyż nigdy nie byłam jej fanką. Skupmy się natomiast na
całokształcie.
Fabuła, jaką znacie z papierowej wersji Hobbita, została ozdobiona
kilkoma historiami znanymi z Niedokończonych opowieści i prawdopodobnie
kilkoma zdarzeniami, które wcale nie miały miejsca w oryginale. Twórca
scenariusza sięgnął więc pamięcią całe lata wstecz i tak oto Hobbit:
Unexpected Journey, wprowadza wiele nowych wątków. Dlatego też nie ma
się co dziwić, że historia Bilbo Bagginsa została podzielona na trzy części,
z czego pierwsza trwa prawie 3 godziny (swoją drogą jestem ciekawa, czy
zostanie puszczona w obieg wersja reżyserska…). Miłośnicy ścisłego trzymania
się ram oryginalnej historii pewnie będą się burzyć, ale reszta, która
uwielbia być zaskakiwana powinna dać się całkowicie porwać przedstawionej
opowieści.
Film urzeka przepięknymi zdjęciami. Scenerie w jakich kręcono Hobbita
zapierają dech w piersiach. Jest to jedna z nielicznych produkcji
tegorocznych nakręcona z takim rozmachem. Kolejnym atutem filmu są efekty
specjalne, które zostały wprowadzone zgrabnie i płynnie. Co oznacza, ni
mniej ni więcej, że primo nie rażą w oczy, secundo nie wyglądają sztucznie.
Pod tym względem ta produkcja bije na głowę Władcę Pierścieni. Nie
jest to oczywiście wina ekipy pracującej nad filmem ale technologii, która z
roku na rok się zmienia. Ujęcia przedstawiające sceny walk są przepięknie
zmontowane. Rzadko, który film może pochwalić się taką dynamiką. Następują
też przepiękne momenty wyciszenia. Na ogromną uwagę zasługuje scena ukazania
Galadrieli w pełnej krasie. Doskonale wykorzystano też postać Golluma.
Pewnym smaczkiem dla miłośników Trylogii będą pewne powtórzenia tak w
fonii jak i w wizji. Choć nie twierdzę, że każdy musi je wychwycić.
A skoro mowa o fonii, to chyba nikt nie spodziewał się, że Hobbit
zostanie okraszony kiepską muzyką prawda? To bardzo dobrze, gdyż pieśni i
melodie jakie pojawiają się w tym filmie doskonale oddają treści ukazane na
ekranie, co więcej towarzyszą postaciom praktycznie podczas całej podróży i
stanowią integralną część obrazu.
Ci, którzy twierdzili, że krasnoludy są „za ładne” (np. w porównaniu z
Gimlim) będą jeszcze bardziej zaskoczeni, gdyż są także wyższe (od wyżej
wymienionego). Mój towarzysz po premierze stwierdził, że to prawdopodobnie
wynik zmiany perspektywy. Całą historię opowiada Bilbo, tak więc wychodzi na
to, że tak jak Bilbo zapamiętał, tak nam to ukazał i mi to wyjaśnienie
odpowiada. Natomiast jeśli chodzi o grę aktorską i postaci, to nie można się
przyczepić. Wyważona dawka przygody, humoru i napięcia daje doskonałe dzieło
filmowe. Ba! Zaryzykuję stwierdzeniem, że to najlepszy film hollywoodzki
jaki ukazał się w roku 2012.
Jest to premiera długo wyczekiwana, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że
jest tego warta. Dlatego też ci, którzy jeszcze się wahają powinni porzucić
wątpliwości i wyruszyć w podróż, może bardziej spodziewaną, ale za to
oszałamiającą.
HOBBIT: NIEZWYKŁA PODRÓŻ
Hobbit: An Unexpected Journey, The
gatunek:Fantasy, Przygodowy
produkcja:Nowa Zelandia, USA
premiera:28 grudnia 2012 (Polska) 28 listopada 2012 (świat)
reżyseria:Peter Jackson
scenariusz:Guillermo del Toro, Peter Jackson, Fran Walsh,
Philippa Boyens
OBSADA:
Ian McKellen Gandalf Ian McKellen jako Gandalf
Martin Freeman Bilbo Baggins Martin Freeman jako Bilbo Baggins
Richard Armitage Thorin Dębowa Tarcza Richard Armitage jako
Thorin Dębowa Tarcza
Ken Stott Balin Ken Stott jako Balin
Graham McTavish Dwalin