Tomasz Czarny Skaryfik(s)acja
Szczur siedział przy biurku, pochłonięty bez reszty przeglądaniem
projektów nowych tatuaży i skaryfikacji. Jak zwykle było też wielu chętnych
do piercingu. Nie ogarniał już tego. Rob i Kicia mieli wolne do końca
tygodnia, a był dopiero wtorek. I jeszcze do kompletu wielkie zlecenie od
Tracy, właśnie dzisiaj. Szał cycka. Ale Szczur zawsze miał coś co podnosiło
go na nogi i poprawiało mu humor. Był w ciągu i wcale się z tym nie krył.
Klientów przybywało, interes się rozkręcał. Spojrzał na ulicę przez szklane
drzwi, czy nikt nie planuje aktualnie wizyty w jego przybytku. Gdy upewnił
się, że nikt się nie zbliża, ulotnił się na zaplecze. Wyciągnął z kieszeni
bojówek fiolkę i posypał sobie na grzbiet dłoni, nie żałując. Wciągnął i
odchylił głowę do tyłu, by towar spłynął szybciej do gardła. Coś pięknego,
pomyślał. Spojrzał na zegarek. Dwie po szóstej po południu. Tracy miała być
najpóźniej pół do siódmej. Wrócił do salonu i zabrał się do szkicowania
projektów. Trochę chińskich smoków, trochę czaszek… nic szczególnego i
oryginalnego. Chcą? To mają. To jego dewiza. On robi, oni płacą, proste jak
słońce. Tego się trzymał. Nie spoufalał się z klientami, choć nieraz było to
trudne. Ona była wyjątkiem. Spodobała mu się od razu. Była taka otwarta,
ufna i pełna życia. W dodatku piękna i pociągająca. Cała Tracy. Ale Tracy,
tak jak i on lubiła się nieraz niegrzecznie zabawić, obydwoje o tym
wiedzieli. Właściwie nic nie wiedział o tym jej nowym projekcie, ale mówiła,
że to prosty wzór i nie potrzeba wstępnego projektu. Czyli nic nie wiedział.
Czuł coraz większy mętlik w głowie. Za dużo, przeleciało mu przez myśl.
Weszła pewnie i arogancko.
- Cześć Szczurze. – rzuciła.
- No hej mała, jak leci?
- Gówno, a nie leci, ale co tam. Stara chujnia i nic więcej. A co u Ciebie?
– spytała.
- A do mnie ma wpaść właśnie jakaś gorąca sucz na dużą dziarkę, nie
widziałaś jej czasem? Jest tu jakaś maruda i zrzęda skrzywdzona przez
los, ale to na pewno nie ona…
- Głupek… - zaśmiała się.
- Miło mi, Szczur jestem. – rechotał.
- Poddaje się. – uśmiechnęła się szczerze.
Podeszła i pocałował ją w policzek.
- A więc? – zapytał.
- Chcę wielkie anielskie skrzydła na plecach. Tak piękne jak tylko ty
potrafisz wydziergać. Płacę ekstra, a jak będę zadowolona, to wynagrodzę Ci
to jeszcze w inny sposób. – powiedziała prowokująco.
- Tu mam coś, co sprawi, że będziesz widział projekt w 3d… - rzuciła,
pokazując mu jakieś zawiniątko w dłoni.
- Na razie dzięki, Trace… naprawdę. Może później…
- Oki doki, ty tu rządzisz. Pożyjemy, zobaczymy, sam przyjdziesz. – udawała
obrażoną i świetnie jej to wychodziło.
- Rozgość się, chcesz coś do picia? – zapytał.
- Ta, Peppera, albo dietetyczną Colę.
Podszedł do lodówki, wyciągnął puszkę i jej podał. Sam też wziął dla
siebie, otworzył i pociągnął łyka.
- To co, zaczynamy?
- Jasne, jestem gotowa.
- Odpręż się i czekaj grzecznie. Zaraz wybiorę jakiś szablon, a jeśli Ci
się nie spodoba zrobię własny projekt. – skwitował.
Podczas gdy się krzątał, przeglądając katalogi i książki, Tracy
podniosła jego puszkę i wrzuciła coś do środka.
- Okay, mam. Sprawdź te. – rzucił i pokazał jej szkice i zdjęcia. Oglądała
je z namysłem, po czy wybrała jeden wzór.
- Te są zajebiste, naprawdę. Chcę właśnie takie.
- Spox, zrobię projekt i jedziemy. Weź sobie jakieś magazyny albo skorzystaj
z kompa, chwilę to potrwa.
Poszedł na zaplecze i dociągnął jeszcze. To będzie długi wieczór,
pomyślał. Gdy wrócił zajął się projektem, Tracy natomiast była skupiona na
swoim iphonie. Miała słuchawki na uszach. Puścił swoją ulubioną muzę i zajął
się szkicowaniem. Czuł euforie i podniecenie. Był nawalony jak diabli. Po
jakichś kilkunastu minutach skończył, podszedł do Tracy i pokazał jej kalkę.
- Może być? – zapytał. Spojrzała na kawałek papieru. Skrzydła były po prostu
piękne i oszałamiające.
- Wow, ekstra… jesteś geniuszem. Do dzieła! – odparła.
Zupełnie naturalnie zdjęła koszulkę. Następnie ściągnęła stanik.
Szczurowi ukazały się piękne, duże piersi o ślicznym kształcie. Zawstydził
się. Tracy uśmiechnęła się i położyła na brzuchu.
- Jak się postarasz to będą twoje i nie tylko one… - uśmiechnęła się
delikatnie. Zaschło mu w gardle. Sięgnął po swój napój i wziął solidnego
łyka. Ubrał czarne lateksowe rękawiczki i przyłożył kalkę do pleców Tracy.
- Jest super, będzie pasować, sprawdź rozmiar. Naprzeciw Ciebie jest lustro.
- Taa, zauważyłam, wiesz?
Wstała, odwróciła się, a on przytrzymał jej kalkę.
- O kurwa, rewelacja! Moje ukłony. Kłuj! – rzekła z entuzjazmem w głosie.
Szczur pociągnął łyka z puszki. Strasznie zaschło mu w gardle, czuł się
jakoś dziwnie. Kurwa, ale się zrobiłem, przeleciało mu przez głowę. Ustawił
na podręcznym stoliku wszystkie niezbędne przybory. Zaczął czuć jakiś
wewnętrzny niepokój. Nie wiedział co jest grane.
- Dobra, przygotuj się Trace, odpalamy. – rzucił niepewnie.
- Mhmmm, dobra. – wymruczała skupiona na telefonie.Tracy miała już kilka
innych tatuaży, które zresztą sam jej robił, tak więc wiedział, że ból nie
robi na niej wrażenia.
Myśli kotłowały się w jego głowie. Zaczął się pocić i czuć dreszcze.
Tracy założyła słuchawki i odcięła się od świata. Wytrzymam, pomyślał. Wziął
do ręki maszynkę. Dłoń cała mu drżała, próbował to zignorować i wziąć się w
garść. Patrząc tak, na leżącą Kelly, poczuł nagłe podniecenie. Niezdrowe i
mocne. Poczuł też erekcję w spodniach. Zaczęło krecić mu się w głowie i
zdawać, że słyszy coś w uszach, jakiś szelest lub szept. Próbował to
ignorować i się uspokoić. To niemożliwe, żeby proszek tak go zmasakrował.
Brał cały czas od tego samego dostawcy, więc nie miał wątpliwości, że to
dobry towar, bez domieszki jakiegoś gówna. A jednak…
- Zabij ją, zabij ją. – usłyszał.
Podszedł do wieży i ściszył muzykę. Cisza. Słyszał tylko przejeżdżające
samochody na zewnątrz i ciche dźwięki muzyki dochodzące ze słuchawek Tracy.
Zbliżył się do drzwi i zamknął je na klucz. Tabliczkę OTWARTE odwrócił tak,
by przez szybę można było odczytać ZAMKNIĘTE.
- Zabij ją. – powtórzyło się. Nerwowo rozglądał się po salonie, ale nic ani
nikogo nie zobaczył. Tracy zaczęła się już wiercić, co było zapewne oznaką
zniecierpliwienia.
Czuł rosnące w nim pożądanie. Patrzył na jej pośladki i nogi. Jedne i
drugie były zgrabne. W głowie zaczęły kiełkować mu złe, brudne myśli. A co
jeśli… zastanowił się. Czuł jak coś nie pozwala mu otrząsnąć się z tego,
tkwiąc w tym dziwnym stanie.
- Zabij ją, a później sobie ulżysz. – pochwycił szept. Wyszedł i zniknął na
zapleczu. Tracy zaczęło coś nie pasować. Środek, który mu dosypała, powinien
dawno zacząć działać, stwierdziła w myślach.
- Co on tak się guzdrze, do cholery? - zastanawiała się.
Podniosła się na łokciach, spojrzała na swe odbicie w lustrze przed
sobą i nawet nie zdążyła pisnąć przed tym jak otrzymała potężne uderzenie w
tył czaszki. Szczur zadawał jej ciosy łomem z nieludzką siłą. Po chwili
głowa Tracy zamieniła się w krwawą owsiankę, gdzie kawałki mózgu
przypominały orzechy włoskie.
- A tak w ogóle to mam dla Ciebie inny projekt, wiesz Trace? – zaśmiał się
nieswojo, obserwując swoje dzieło zniszczenia. Wypuścił zakrwawiony łom z
ręki, spadł z hukiem na kafle. Kozetka do tatuażu przypominała teraz stół do
autopsji, ze względu na to, co się na nim znajdowało i to, że krew ściekała
w dół. Zerknął na drzwi. Żadnego ruchu. Podszedł do komody i wyciągnął
zestaw do wykonywania skaryfikacji. Czuł jak wszystkie jego mięśnie drżą, a
szczęki zaciskają… Nastawił ponownie muzę.
- Death metal, uwielbiam. – zarechotał szaleńczo. Miał w głowie już własny
projekt. Trochę różnił się od tego, co chciała Tracy, ale uważał, że wyjdzie
jej to tylko na dobre. Muzyka jeszcze go podkręcała. Wziął w dłoń skalpel z
zestawu. Pochylił się nad nią, następnie pociągnął cięcie od linii pośladków
w górę, do barków, wycinając coś na kształt wysokiego wąskiego trójkąta. To
samo uczynił po prawej stronie, symetrycznie. Rozwarł i odchylił w dół
zakrwawione paski skóry, tak, że kończyły się za pośladkami na nogach.
Dopadł do komody i zaczął szukać tego, co będzie mu jeszcze niezbędne.
Wyciągnął dwa cienkie, średniej długości gwintowane pręty, jakieś śruby i
inne , małe elementy. Pręty przyłożył do pasków skóry, by porównać długość.
Idealnie się nadawały. Najpierw odmierzył odległość, po czym wbił pierwszy
pręt w lewą łopatkę Tracy. Chciał wcisnąć go jak najgłębiej, by dzieło było
trwałe. To samo uczynił po drugiej stronie. Do tak zakotwiczonych prętów,
pociągnął paski skóry, naciągnął je, po czym przymocował brzegi skóry do
wierzchołków prętów, za pomocą śrub. Odsunął się trochę i spojrzał z
dystansu. Konstrukcja na plecach kobiety przypominała skrzydła. Wziął
maszynkę do tatuowania, by ponad linią pośladków wytatuować jej
kaligraficznym pismem swoją ksywę: Szczur.
- Dzieło skończone. Masz swoje skrzydła. Zadowolona? Teraz czas na zabawę. –
powiedział, po czym podwinął jej spódniczkę… |