"Hausizm - nowa religia XXI
wieku"
Pierwszy odcinek serialu "Dr House" zadebiutował na ekranie
telewizyjnym w dwutysięcznym czwartym roku, od tamtej pory
(a mamy już rok dwa tysiące jedenasty!) powstają kolejne
sezony i wciąż miliony widzów śledzi losy lekarzy (oraz ich
pacjentów) ze szpitala Plinceton Plainsboro Teaching w New
Jersey. Od razu warto zauważyć, że oprócz medycznych
aspektów, serial niewątpliwie przedstawia swego rodzaju
"zagadki kryminalne". Bo jak inaczej nazwać zdradliwą
chorobę, która nie dość, że podstępem atakuje organizm
swojej "ofiary" (tak, tak mili Państwo - ofiary), to jeszcze
trudno ją wytropić a kiedy już "wpadnie się na jej ślad" -
to ciężko się jej pozbyć - toż to istna "kryminalistka". Na
wstępie, powinnam także zauważyć, że tak jak w wielu
serialach kryminalnych typu "CSI: Kryminalne zagadki" bądź
też np. "Zabójcze umysły", w serialu "Dr House" mamy
"spec-grupę" do walki z wirusowymi, bakteryjnymi i innymi
"napastnikami". Jednakże, tu oprócz perypetii poszczególnych
postaci, mamy jednego (a wręcz JEDYNEGO) bardzo
charakterystycznego bohatera, którego z całą pewnością
mogłabym porównać do słynnego Sherlocka Holmesa (zresztą
takie też było założenie jednego z producentów). Bohaterem
tym jest tytułowy doktor Gregory House, którego nazwisko
kojarzyć by się błędnie mogło z cieplutkim i przytulnym
domem. Błędnie, dlatego że Gregory to nie "House" (z ang.
"dom") a raczej "Dungeon" (z ang. "loch"). Wracając jednak
do tematu, w czym tkwi sukces tego serialu? W świetnie
wykreowanych wyrazistych postaciach? W dobrze przemyślanej
fabule? W rewelacyjnej grze aktorskiej? Czy może po prostu
przyjemnie patrzy nam się na lekarzy, którzy potrafią
leczyć?
Kim jest Greg House? Otóż jest to lekarz, bardzo dobry
lekarz. lekarz, którego pacjentami są choroby, gdyż jak sam
mówi "leczę choroby nie pacjentów". Niestety, wyraźnie
widać, że ludzie są dla niej mniej interesujący niż choroby.
Oglądając, niektóre odcinki odnosiłam wrażenie, że Greg
przypisuje im (tym chorobom), co najmniej cechy ludzkie,
jeśli nawet nie umysłowe. Tak, więc jego stosunek do
pacjentów pozostawia wiele do życzenia: obraza ich; uważa,
że kłamią, (co gorsza - uważa, że każdy człowiek kłamie),
lekceważy itp. Jego stosunek do pracy także nie jest zbyt
"profesjonalny": spóźnia się; odmawia przyjmowania chorych;
wybiera sobie, kogo chce leczyć. Jednak najgorsze piekło
mają z nim jego współpracownicy, bądź podwładni. Nie dość,
że nie pozwala się im wykazać, to uważa, że zawsze wie
lepiej, nie słucha niczyich rad, jest sarkastyczny, męczący
i w zasadzie nie ma na niego "mocnych". Wiele razy posuwał
się do kłamstwa by osiągnąć swój cel. Nie raz przeciwstawiał
się też swojej przełożonej, która sama nie raz miała przez
niego kłopoty. Ja porównałabym House'a do bardzo nieznośnego
dziecka, - które się kocha, ale często ma się już dość. Jak
bardzo potrafi on zaleźć za skórę? Myślę, że wystarczy, iż
napisze, że prawie każdego nawet najbardziej wyrozumiałego i
cierpliwego mężczyznę potrafiłby wyprowadzić z równowagi, a
prawie każdej kobiecie potrafiłby złamać serce.
I teraz najważniejsze. czy Greg naprawdę jest takim
"dupkiem", za jakiego uchodzi? Otóż, i tak i nie. z jednej
strony wiemy, że miał kiedyś narzeczoną. Wiemy, że bardzo go
zraniła, (więc jednak ma uczucia!?). Wiemy, że nie potrafił
długo o niej zapomnieć. Z drugiej jednak strony, wiemy, że
kiedy znów pojawiła się na chwilę w jego życiu, robił
wszystko by robić jej na złość. Ba! Zaczynając od tego, że
odmówił pomocy jej choremu mężowi.
Znowu, z pierwszej strony wiemy, że bardzo sympatyzuje ze
swoją przełożoną Cuddy. Wiemy, że potrafi okazać jej
współczucie. Wiemy, że potrafi być przy niej gdy ona tego
potrzebuje. Lecz, z drugiej strony wiemy też, że potrafi
zawieść na pełnej linii, że robi wszystko na złość, że Cuddy
nie raz rwała włosy z głowy nad doktorem House'm. "Podrywa"
ją, jak mnie chłopcy w podstawówce - na zasadzie "szarpania
za kucyk" lub "strzelania z gumek". Więc jaki jest Gregory
House? Otóż, jest tajemnicą, jest kontrowersją. a ludzie to
kochają.
Natomiast chyba sama nie potrafię powiedzieć, czemu tak
naprawdę lubię House'a. Pewnie, gdyby mnie leczył, już dawno
biegałabym z milionem skarg na niego, nocami płakałabym w
kącie, bo kto, jak kto ale Gregory potrafi "wsiąść na
psychikę", bałabym się go przy każdej wizycie. A jednak
zapytajcie mnie czy gdybym była chora na Bóg wie co, to czy
chciałabym żeby leczył mnie ktoś taki jak on? Z całym
przekonaniem odpowiem "TAK!" - po stokroć "TAK!". I
przecież, tak też robią wszyscy pracownicy, pacjenci i inni
bohaterowie serialu. Mimo tego, że House jest
niezdyscyplinowany, trudny jako pracownik - to przecież
nadal pracuje w szpitalu. Pomimo, że jest okropny wobec
pacjentów, nie traktuje ich poważnie, niekiedy wyśmiewa i
wyciąga ich wszelkie brudny na światło dzienne - są ludzie,
którzy przyjeżdżają do tego szpitala i proszą by leczył ich
nikt inny jak dr Gregory House. Tyle na temat samego
głównego bohatera.
Wiemy już, co nieco o głównej postaci, ale co wiemy na temat
samego serialu? O serialu można powiedzieć, że oprócz tego,
że jest medyczny, że można go porównać do serialu
kryminalnego, to jeszcze jest zabawny. Nie w taki sposób, w
jaki zabawne są sitcomy, nie w taki, w jaki śmieszą,
prawdziwe komedie. Śmieszy sam główny bohater - monologi,
lub krótkie docinki, które wypowiada z niewzruszoną miną.
Sytuacje, w jakich stawia innych ludzi - sytuacje, w które
sam się wplątuje i niekiedy sam jest ich "reżyserem". Muszę
przyznać, że współproducenci: Paul Attanasio i Dawid Shore,
zrobili świetny "kawał roboty". Myślę, ze bardzo ciężko było
zrealizować serial, który mógłby się równać np. z "Ostrym
dyżurem", który w swoim czasie także odniósł ogromny sukces.
A jednak tym dwóm Panom się to udało. Serial wiele razy był
nominowany do różnych nagród, zdobył dwa "Złote globy" i
trzy nagrody "Emmy". Jednak, największy sukces to chyba
jednak popularność, wśród widzów. Pomimo, nieustannej emisji
od kilku lat, producentom nie brakuje wciąż pomysłów na nowe
odcinki. Bohaterowi znani od dawna nie nudzą nam się, ciągle
potrafią zaskoczyć czymś nowym.
Myślę, że "House", jest fenomenem samym w sobie, jest to
wynikowa połączenia genialnych umysłów, które potrafiły
stworzyć taki serial, oraz pieczołowicie dobranych aktorów,
którzy odnaleźli się w swoich rolach. Tak naprawdę jestem
przekonana, że opinii na temat tego serialu jest tyle, co
ludzi, go oglądających. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie.
Jeśli mowa o głównym bohaterze to można go lubić, można
nienawidzić, ale nie można odmówić mu tego, że jako postać
zapoczątkował nową "religię", nowy "kult" w umysłach ludzi,
wytrwale siedzących przed telewizorem i czekających na
kolejne odcinki. Religia ta nazywa się "Housizm" i uwierzcie
mi, jeszcze o niej usłyszycie.
Fuzja
|
|