IGRZYSKA
ŚMIERCI
Niedawno na ekrany kin wszedł film Gary’ego Rossa „Igrzyska śmierci”.
Nakręcony na podstawie powieści Suzanne Collins, z
miejsca podbił serca widzów i stał się kasowym hitem. W samych Stanach
Zjednoczonych zaledwie w kilka tygodni od premiery zarobił 155 mln dolarów i
obecnie jest jednym z najchętniej oglądanych obrazów. Wszyscy oglądają,
oglądałam i ja.
Na ruinach dawnej Ameryki Północnej położone jest państwo Panem. Jego
stolice
otacza dwanaście dystryktów. Co roku władze zmuszają podległą ludność do
składania ofiary. Każdy z dystryktów musi dostarczyć dziewczynę i chłopaka,
reprezentantów, którzy biorą udział w transmitowanym na żywo, turnieju na
śmierć i życie, w Głodowych Igrzyskach. Tylko jeden uczestnik zostaje przy
życiu. Czy będzie to reprezentantka dystryktu dwunastego szesnastoletnia
Katniss?
O „Igrzyskach śmierci” słyszałam wiele. Opinie rozmaite. Dla jednych jest to
mdły film dla nastolatków, przereklamowany towar, inni rozpływają się w
zachwycie, pod względem popularności porównują do słynnej sagi
Stephenie Meyer. W głównych bohaterach widząc Bellę
i Edwarda.
A co ja o nim sądzę? „Igrzyska śmierci” to naprawdę kawał dobrego kina.
Świetny scenariusz, sugestywni, prawdziwi bohaterowie i doskonałe, oddające
uczucia postaci ujęcia, kamery robią wrażenie i sprawiają, że prawie
dwuipółgodzinny film nie tylko mnie nie nudził, ale po jego zakończeniu
czułam niedosyt i żałowałam, że to już koniec.
Tytułowe igrzyska mają coś w sobie z Big Brothera, z tą jednak różnica, że
nagrodą w nich nie są pieniądze, lecz życie. Wybrani bohaterowie najpierw
odbywają mordercze szkolenie w zakresie posługiwania się bronią,
umiejętności przeżycia w trudnych warunkach, muszą także pozyskać sympatię
widzów i sponsorów, potem rozpoczyna się śmiertelne show. I tu
niespodzianka, w filmie nie zobaczycie krwawej jatki, okrutnych scen
przemocy. W tej kwestii reżyser postawił przede wszystkim na wyobraźnie
widza i często posługuje się niedomówieniami.
W ”Igrzyskach śmierci” nie ma także pompatycznych, napuszonych scen czy
górnolotnych mów - jak najbardziej z korzyścią dla filmu.
W przedstawionej historii występuje także wątek miłosny. Między
reprezentantami dystryktu dwunastego Katniss i
Peetą rodzi się uczucie. Na
szczęście bohaterowie, w niczym nie przypominają Edwarda i Belli ze
„Zmierzchu”. Ich uczucie po pierwsze nie jest głównym tematem powieści po
drugie nie jest takie przegadane, egzaltowane, przypominające tanie romanse.
To po prostu sympatia. Czy prawdziwa a może tylko wymyślona na potrzeby
show?
Pisząc o „Igrzyskach śmierci” nie można nie wspomnieć o kreacjach
aktorskich. W role głównych bohaterów wcielili się Jennifer Lawrence i Josh
Hutcherson. Młodzi aktorzy są prawdziwi i naturalni. Jennifer Lawrence
potrafi za pomocą mimiki twarzy oddać uczucia i emocje. Jest znakomita i już
dziś krytycy wróżą jej wielką karierę.
Ale oprócz dopiero stojących na początku swej drogi aktorskiej gwiazd,
zobaczymy także: Woody Harrelsona, Donalda Sutherlanda oraz samego Lenny’ego
Krawitza. Najwyższa półka.
„Igrzyska śmierci” to akcja, przygoda, fantastyka. To świetna rozrywka, ale
także i smutna refleksja. Państwo decydujące o życiu ludzkim oraz
rozentuzjomowany, oglądający krwawe igrzyska tłum. Wizja przyszłości? Czy
historia zatoczy koło?
ZAJĄC
Reżyseria: Gary Ross
Scenariusz: Gary Ross, Billy Ray, Suzanne Collins
Produkcja: USA
Premiera: 2012
Obsada: Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson, Liam Hemsworth, Woody Harrelson,
Lenny Kravitz,
|