INFEKCJA -
Scott Sigler
RECENZJA I
Jak to się dzieje, że ludzie
uważani do tej pory za porządnych i prawych obywateli, nagle wpadają w
niepohamowany szał? Dlaczego mordują przyjaciół, okaleczają swoje ciało i co
gorsza, zdają się mieć z tego niemały ubaw? Winnym powyższych zachowań jest
nieznany organizm. Ani to wirus, ani tym bardziej stworzenie. Wiadomo tylko,
że kiedy pojmie swoją ofiarę jej dni stają się policzone i upływają w
potwornych męczarniach.
Doktor Margaret Montoya została przydzielona do zbadania tej nietypowej
infekcji. Wnioski, jakie odkryje z analizy ciał denatów, zadziwią nie tylko
ją samą, ale i wywołają panikę w najwyższych strukturach rządowych. Czy na
ratunek jednak nie jest już za późno?
Po debiutancką powieść Scotta Siglera sięgnęłam bez większego zapału. Ot
kolejna historia o zmutowanym genie, który chce wyniszczyć ludzki ród. I o
ile sam motyw rzeczywiście jest już mocno wyeksploatowany, o tyle Pan Sigler
przedstawił go w na tyle umiejętny sposób, że w pełni zdobył moją aprobatę.
Co więcej, nie mogłam się od tej książki oderwać. Połączenie thrillera
medycznego z elementami naukowo-fantastycznymi w tym wypadku spisało się na
medal. Czytając, nieustannie zastanawiamy się jaki będzie dalszy krok
„infekcji” oraz co stanie się z zarażoną osobą.
Dużą rolę odegrało tu umiejętne przedstawienie powyższego zjawiska.
Zobrazowanie pełnego cyklu przemiany z punktu widzenia niedoszłego sportowca
sprawia, że na zmianę krzywimy się z obrzydzenia i dostajemy rumieńców z
myślą o dalszych jego etapach. Brzmi to może dziwnie, ale jeżeli skusicie
się na tę książkę sami przekonacie, że tak się dzieje naprawdę.
Nie jest to fenomenalna powieść, jednak w swoim gatunku naprawdę trzyma
poziom. Intryguje, wzbudza ciekawość i sprawia, że czas mija nam znacznie
przyjemniej. Niestety sama puenta historii mnie rozczarowała – liczyłam na
bardziej racjonalne wyjaśnienie, ale mimo to nie żałuję dnia z nią
spędzonego.
Varia
Scott Sigler „Infekcja”
Ilość stron: 412
Wyd. Papierowy Księżyc
Ocena: 4,5/6
|
W dobie, w której autorzy skarżą się na obecne w internecie piractwo.
Nielegalne udostępnianie filmów, muzyki, gier i książek i wynikające z tego
tytułu straty finansowe. Scott Sigler uznał, że sieć to znakomite miejsce
promocji dla początkującego pisarza. Swoją pierwszą powieść publikował w
internecie za darmo. Dzięki temu skupił wokół siebie rzesze wielbicieli i
został zauważony przez wydawców. To otwarło mu wiele furtek i umożliwiło
wydanie w wersji papierowej powieści „Infekcja”.
Na terenie Stanów Zjednoczonych dochodzi do niewyjaśnionych zdarzeń. Znani
jako spokojni obywatele ludzie, nagle popadają w obłęd i zaczynają mordować,
następnie popełniają samobójstwo. Ich ciała ulegają szybkiemu rozkładowi.
Okazuje się, że za istniejący stan rzeczy odpowiedzialna jest choroba,
tajemnicza infekcja. Agent specjalny Dew Phillips próbuje dotrzeć do
zakażonych ludzi, pani doktor Margaret Montoya zebrać jak najwięcej
informacji o chorobie. Najważniejszym bohaterem powieści jest jednak Perry
Dawsey, jedna z ofiar tajemniczej infekcji.
Na okładce książki widnieje napis: „Połączenie Stephena Kinga i Chucka
Palahniuka. Arcydzieło akcji, przerażenia i napięcia”. I jeżeli ktoś
sięgając po powieść będzie kierował się tymi hasłami i oczekiwał cudów i
dziwów to dozna zawodu i rozczarowania. Łącząca science fiction z horrorem
„Infekcja” jest niezła, ale do arcydzieła to jej bardzo wiele brakuje.
Sam pomysł powieści jest świetny i wzbudza wielkie nadzieję. „Infekcja” jest
jednak nierówna. Podobały mi się rozdziały dotyczące Dawsey’a. Jego kreacja
oraz toczona walka z chorobą. Perry był dobrze zapowiadającym się graczem
futbolu amerykańskiego, kontuzja kolana raz na zawsze przekreśliła marzenia
o wielkiej karierze. Teraz bohater pracuje jako informatyk. Lekceważy oznaki
choroby, a kiedy przekona się, że nie ma do czynienia ze zwykłą wysypką,
lecz nieznanymi organizmami rozpocznie walkę o życie. W powieści autor oddał
uczucia i emocje towarzyszące bohaterowie. Strach, przerażenie, ale także
upór, siłę i wolę walki. Wychowywany przez sadystycznego ojca bohater za
wszelką cenę chcę udowodnić, że jest twardy i niezłomny. Opisy jego zmagania
się z zagnieżdżonymi w ciele trójkątami są realistyczne. Ociekająca krew
wzbudzała we mnie obrzydzenie, niemal czułam fizyczny ból, który Perry sam
sobie zadaje. Ale obok fragmentów, które mrożą krew w żyłach mamy także i
takie, które zamiast wywołać we mnie strach, są tak głupie i niedorzeczne,
że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wątek pani doktor jest prowadzony
nieudolnie. Rozczarowanie przyniósł także finał powieści, z którego tak
naprawdę niczego się nie dowiadujemy, nie poznamy pochodzenia oraz celów
żerujących w ludzkim ciele organizmów. Trzeba jednak pamięta, że „Infekcja”
jest pierwszą częścią „infekcyjnej trylogii”. Być może odpowiedzi na
nurtujące mnie pytania znajdę w kolejnych odsłonach.
W „Infekcji” mamy interesujący początek i pozostawiający dużo do życzenia
finał. Po rozdziałach, które pędzą jak pociąg, następują takie, które ciągną
się jak ser na pizzy. Obok doskonale skrojonej postaci Dawsey’a spotkamy
niezbyt ciekawą panią doktor. Ale w sumie „Infekcja”, to naprawdę dobra
powieść. Przeczytać warto, na pewno nie dopadnie Was „wirus nudy”.
ZAJĄC
Autor: Scott Sigler
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: Marzec 2010
Liczba stron: 450
|