INSYGNIA, WOJNY ŚWIATÓW
- S.J. Kincaid
Lubię czytać debiutantów i to wcale nie dla tego, że
potrafią popełnić całą masę błędów, za które można się na nich znęcać
przez pół recenzji. Dla mnie debiut = świeżość –nowe pomysły,
rozwiązania i możliwość obserwacji kształtującego się stylu pisarza.
Kincaid niewątpliwie swój styl ma i cieszę się, że postanowiła udowodnić
to światu, wydając swoją pierwszą powieść.
Tom Raines tylko jedno potrafi naprawdę dobrze – grać
w gry komputerowe... na pieniądze! Mimo niewielu lat, musi uprawiać
tą odmianę hazardu by zapewnić dach nad głową sobie i swemu ojcu, który
od dłuższego okresu czasu przegrywa w kasynach wszystko. Brak stałego
miejsca zamieszkania często idzie w parze z brakiem dostępu do
internetu, przez co Tom opuszcza bardzo dużo zajęć w wirtualnej szkole
specjalnej. Tak, nasz bohater z pewnością do prymusów nie należy i nawet
przy tak niskim poziomie trudności zajęć, wciąż zostaje w tyle. Pewnej
nocy, kiedy jego ojciec Neil znowu wraca pijany, Tom postanawia wyjść do
salonu gier – najlepszym lekarstwem na całe zło tego świata, jest dla
niego zabicie kilku wirtualnych przeciwników. Już w salonie, po
przejściu pewnej dziwnej gry, chłopak dowiaduje się, że cały czas jest
obserwowany, a jego świetne wyniki w grach mogą zapewnić mu normalne
życie, jakiego zawsze pragnął... Generał Terry Marsh składa mu
propozycję zamieszkania w Wieży Pentagonu i odbycia w niej szkolenia, po
przejściu którego stanie się kosmicznym wojownikiem.
„Insygnia” na pierwszy rzut oka wyglądają na prostą
opowieść, jakich napisano już wiele – z fabułą stworzoną na założeniu
‘od zera do bohatera’. Nic bardziej mylnego, ponieważ fakt, że autorka
opisuje losy chłopca, któremu nie wiedzie się najlepiej i nagle dostaje
szansę by odmienić swoje życie, nie znaczy, że powieść jest kolejną
nudną powtórką z rozrywki.
Kincaid stworzyła nie tylko opowieść, stworzyła
również cały świat i jego historię. Na ziemi nie ma już krwawych wojen,
ponieważ wszystkie potyczki odbywają się w kosmosie, a statkami steruje
się zdalnie. To właśnie w takich wojnach biorą udział kosmiczni
wojownicy, a stawka o jaką grają jest wysoka – ciągle kurczące się
zasoby surowców naturalnych.
Autorka podzieliła stworzony przez siebie świat na
Indo-Amerykę i Ruso-Chiny, oraz państwa, które wchodzą z nimi w sojusze
by przetrwać. Indo-Ameryka ma monopol na produkcję żywności, Ruso-Chiny
na wodę, więc by np. móc uprawiać zborze, trzeba najpierw zapłacić.
Skojarzenie z ACTA nasuwa się samo... Na czele państw stoją prezydenci,
lecz to jedynie uśmiechnięte marionetki. Władza należy do wielkich
korporacji, które jawnie i bez skrępowania narzucają swoje prawa.
Wiarygodność i dokładność z jaką jest oddany obraz świata nie pozwala mi
na więcej, niż nakreślenie jego konturów, by nie odbierać przyjemności
jakiej dostarcza patrzenie na całość.
Na przykładzie głównego bohatera autorka pokazuje
również, jaką władzę można mieć nad człowiekiem, w którego ciele
wszczepiony jest komputer. Czy człowiek będzie miał wolną wolę zawsze i
wszędzie, czy może stanie się usłużną bio-maszyną, robiącą ‘co pan
każe’? Podczas lektury, podobnych pytań zadałem sobie wiele, a
przynajmniej tyle, na ile pozwala wartka akcja.
Tempo akcji jest tak duże, że z faktu czytania książki
pamiętam tylko moment wzięcia do ręki, kiedy zaczynałem, oraz odłożenia
na półkę – chwilę po tym, jak dotarło do mnie, że czytam już informację
o autorce zamieszczoną na czwartej stronie broszurowej okładki. W tych
rozpędzonych niemal do prędkości światła wydarzeniach, bohater zostanie
uwikłany w liczne intrygi – wynikłe między innymi z rywalizacji pomiędzy
kadetami – a całości dopełnią niezliczone ilości postaci drugoplanowych
ze swoimi bogatymi osobowościami, oraz... sama Wieża!
Rozpisałem się odrobinę i chyba wyszło mi to trochę
nieskładnie, ale nawet się sobie nie dziwię – ciałem pozostaję w naszych
realiach, myślami w skończonej wczoraj powieści. Pomimo tego, że ze
względu na brak drastycznych opisów „Insygnia” wydają się być
przeznaczone raczej dla nastolatków, z czystym sumieniem i bez obaw o
niezadowolenie, powieść można polecić każdej grupie wiekowej lubującej
się w s-f.
MAREK SYNDYKA |
Autor: S. J. Kincaid Tytuł: Insygnia Cykl: Wojny
Światów
Wydawca: Literacki EGMONT
Tytuł oryginału: Insignia
Miejsce i data wydania: Warszawa, 2012
Stron: 472
O książce:
Tom Raines chciałby być kimś wyjątkowym. Tymczasem jego życie to
nieustająca wędrówka od kasyna do kasyna z ojcem, pechowym
hazardzistą.
Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia. Ktoś dostrzega
osiągnięcia Toma w świecie wirtualnych potyczek. Chłopak dostaje
propozycję – może zostać kadetem w Wieży Pentagonu, elitarnej
akademii wojskowej. Jeśli przetrwa, stanie się członkiem Sił
Układu Słonecznego, nadludzką maszyną bojową, zdobędzie
wszystko, czego pragnął – przyjaciół, zainteresowanie dziewczyn,
szacunek rywali – i poprowadzi swój kraj do zwycięstwa w III
wojnie pozaziemskiej...
Ale czy jest gotów zapłacić za to najwyższą cenę?
O autorce:
S. J. Kincaid urodziła się w Alabamie, dorastała w Kalifornii,
uczęszczała do szkoły w New Hampshire, ale dopiero mieszkając w
mrocznej części Szkocji, uświadomiła sobie, że chce być pisarką.
INSYGNIA. WOJNY ŚWIATÓW to jej debiut literacki. W przygotowaniu
druga część cyklu. |
|