JESTEM
LEGENDĄ - Richard Matheson
"Oto jesteśmy, my ludzie, beztroskie dzieciaki, wygodnie jak
u mamy za piecem, osaczeni przez zgraję krwiopijców, którzy
nie pragną niczego innego jak tylko dorwać się do darmowego
źródła i doić stuprocentową hemoglobinę"
Cofnijmy się do roku 1954, kiedy książka została wydana. W
niedalekiej przyszłości – roku 1975 – zaczęły się burze
piaskowe, a po nich wybuchła epidemia. Trupy powracały z
martwych, a zdrowi chorowali. Cała ludzkość przemieniła się
w zgraję wampirów, krwiopijców, nieśmiertelne istoty z
piekła rodem. Tylko Robert Neville, trzydziestosześciolatek
z wytatuowanym na ciele krzyżem, uszedł z życiem i zdrowiem.
Obecnie, rok po wybuchu epidemii, pozostaje ostatnim
człowiekiem na Ziemi.
Zabunkrowany we wzmocnionej twierdzy swojego własnego domu
dzień po dniu wykonuje te same czynności. Rankiem zbiera
martwe ciała z podwórka i wyrzuca je do dołu, który płonie
wiecznie, niczym pochodnia. Zjada śniadanie. Naprawia
maszyny, reperuje wyłamane przez tłum deski okalające okna,
zbiera stłuczone szkło i lustra. Wieczorem, kiedy Oni się
budzą, nastawia głośno muzykę klasyczną, by nie słyszeć ich
nawoływań.
I tak przez cztery lata, w całkowitej samotności.
"Wszystko to było dziwne, wszystkie związane z nimi
fakty, to, że szukali schronienia w ciągu dnia, że unikali
czosnku, że można ich było uśmiercić przy pomocy żerdzi, że
podobno obawiali się krzyży, że przerażały ich lustra (...)
Coś zupełnie niewiarygodnego, wszystko, co się z tym łączyło
zamknięto na stronicach literatury fantastycznej. Istoty te
należały do przeszłości; do melodramatów Stokera albo
sielanek Summersa, były tematem krótkich notatek
encyklopedycznych w Britannice albo stanowiły wodę na płyn
pisarskiej wyobraźni, czy też materiał dla wytwórni
sentymentalnych filmów. To tylko ulotna legenda, która
przetrwała wieki. No cóż, okazała się prawdą"
Po jakimś czasie zaczyna poszukiwać odpowiedzi na pytanie:
co jest przyczyną wampiryzmu? Co wywołało epidemię? Jak się
przemieściła tak szybko, przekształcając się w pandemię,
która ogarnęła cały świat? I w jaki sposób działają
artefakty, zabijające wampiry?
"Świat oszalał (...) umarli spacerują sobie wokół i ja
nie wiem, co mam o tym myśleć. To, że ciała zmarłych
powracają, stało się błahostką. Proszę, jak szybko człowiek
akceptuje to, co niewiarygodne, byle tylko przyglądał się
temu przez jakiś czas!"
Przez jakiś czas karmi się nadzieją, że jeszcze nic nie jest
stracone – a wszystko za sprawą pewnego brzydkiego kundla.
Ale i nadzieja z czasem umiera, choć jako ostatnia.
"Przekleństwo - pomyślał - chłoszcze mnie swoim biczem i
rani do żywego"
„Jestem legendą” to opowieść o postapokaliptycznym świecie
opanowanym przez prawdziwie martwe oraz nieco żywe wampiry i
jednym człowieku, ostatnim bastionie ludzkości, samotną
wyspą człowieczeństwa. Mówi o upadku jednego społeczeństwa
na rzecz innego. Codzienna walka o przeżycie, o
bezpieczeństwo, o spokój tego zgorzkniałego i samotnego
człowieka, który co dzień zastanawia się, jaki jest
właściwie sens jego dalszej egzystencji na tym padole, budzą
współczucie i respekt.
To bardzo smutna historia, skłaniająca do refleksji o życiu
i jego wartościach, a także o istocie społeczeństwa. Nasuwa
się myśl, czy aby to nie ludzkość jest powodem, dla którego
warto żyć; gdy jej zabraknie, cóż pozostaje? Samotność i
nieustanny lęk? Tęsknota za najbliższymi, za ciepłem
drugiego człowieka, zwykłą rozmową? Dopiero teraz, przy
schyłku cywilizacji, Neville docenia to, co przed epidemią
brał za pewnik. Codzienne podwózki do pracy przez Bena
Cortmana, który nadal przychodzi pod dom Roberta, ale już
jako krwiopijca z przestawionym zegarem biologicznym. Śmiech
córki Kathy. Ramiona żony Virginii. Neville coraz częściej
myśli o samobójstwie, ale nie może się zdobyć na ten krok.
Wciąż karmi się nadzieją, że nie jest sam. A może
rzeczywiście nie jest?
A to wszystko przystępnym, prostym, dość oszczędnym
językiem, pozbawionym patosu i sztucznego budowania
napięcia. Może to właśnie ta prostota jest kluczem do tego,
by stworzyć ponadczasowe arcydzieło?
***
Bardzo podobała mi się aranżacja z 2007 roku, w której Will
Smith zagrał główną rolę. Jednak próżno poszukiwać wielu
podobieństw. Jestem skłonna powiedzieć, że film jest po
prostu luźną, współczesną interpretacją, dostosowaną do
współczesnych czasów (akcja filmu dzieje się w latach
2009-2012) i - moim zdaniem - jest fantastyczna. Ale "Jestem
legendą" to nie jedyny film nakręcony na kanwie tej
powieści. Poza nim powstały jeszcze trzy ekranizacje,
mianowicie: „Ostatni człowiek na Ziemi” (1964), „Człowiek
Omega” (1971) i „Ostatni żywy człowiek” (2007).
***
Warto tę historię poznać, przede wszystkim pierwowzór
książkowy. Choć podejrzewam, że większość z Was film już
widziała, a że polskie wydanie książki zbiegło się z
premierą filmu, to niestety - przeszło bez echa.
Pozornie prosta, krótka historia, a tak wiele treści… Ja
czytałam tę powieść już dwukrotnie (przed ekranizacją i po
niej) i nie wątpię, że jeszcze do niej wrócę. Richard
Matheson pokazał swój kunszt i żałuję, że tak niewiele jego
dzieł przetłumaczono na język polski. Niemniej warto w ten
sposób choć minimalnie poznać pióro autora, który sam w
sobie, jeszcze za życia, stał się legendą. Polecam!
Paulina Król
|
Autor:
Matheson Richard
Wydawca:
Mag
Data premiery:
2008-01-11
|
|