JOHN GINIE NA KOŃCU -
David Wong
Ciężko napisać recenzje czegoś, co – jak na czwartej stronie okładki
napisał Wydawca – wymyka się wszelkim klasyfikacjom. W głowie kłębi mi
się milion myśli na temat tej nietypowej książki, więc wybaczcie
poniższy tekst – jest on efektem wyłapywania owych „kłębiących się
myśli” na chybił trafił...
„John ginie na końcu” to zwariowana opowieść o
zwariowanej opowieści, a lektura książki wygląda, jak próba śledzenia
myśli dwóch chorych psychicznie, którzy na obiad dostali po misce
halucynków, a na deser po kilometrowej kresce do wciągnięcia...
Wystarczy spojrzeć na spis treści, podzielony na księgi: I „Najedz się
chińszczyzną!” i II „Korrok”, oraz ich rozdziały, jak np.: „Morgan
Freeman przykręca śrubę”, „Proroctwo smażonej kiełbaski”, czy „Gówniana
Narnia”, żeby wiedzieć, że – lekko mówiąc – jest to pozycja
oryginalna...
Gdyby chcieć porównać do czegoś tempo w jakim toczy
się akcja, to tym czymś mogły by być wyścigi Formuły1, z tym, że akcja
powieści i tak prześcignęła by najlepszych kierowców w najszybszych
bolidach. Aż dziwi fakt, że pomimo tego zawrotnego przyśpieszenia, można
bez problemu połapać się w tym co się dzieje i czego to jest
następstwem.
Bohaterowie opowieści są niewiarygodni, lecz
wiarygodności im nie brakuje. Ich dziwaczne zachowanie – jeśli ktoś
czasami ogląda jakiś program o amerykańskiej młodzieży na Mtv – dziwić
przestaje, choć nadal szokuje. Cóż, narkotyki, alkohol, imprezy, oraz
przesiadywanie przed konsolą w różnym stanie i w każdej wolnej chwili
robią swoje z psychiką nie tylko w realu, ale też w omawianej powieści.
Świat stworzony przez Wonga jest barwny i
wielowymiarowy (bardzo dosłownie wielowymiarowy), a całość wygląda
trochę jak kolejna szalona teoria spiskowa „niektórzy już wiedzą, ale
ani nic nie zrobią, ani nie powiedzą” jakie kreują znudzeni już chyba
wszystkim Amerykanie. Są potwory z mięsa (składające się z zapasów,
jakie większość z nas trzyma w zamrażarkach); jest miłość do ogórka,
który nie ma jednej dłoni i wymiotuje; są rozmowy z psem i telefonowanie
hotdogiem... Trochę to wszystko przypomina mix „Pogromców duchów”,
„Mrocznego miasta”, „Matrixa”, hotdogów i sam jeszcze nie wiem czego,
ale tak uzyskany drink nieźle trzepie i muszę przyznać, że nie daje się
odstawić przed wypiciem do dna!
I cóż ja biedny, postawiony w obliczu takiej powieści,
mogę o niej napisać? Z pewnością jest mocno zwariowana, ale na swój
oryginalny sposób logiczna, dziwaczna, lecz w przedstawianych
wydarzeniach konsekwentna i dopracowana w każdym szczególe. Przyjaźń
łącząca dwójkę bohaterów i miłość, jaką jeden z nich... darzy „ogórka”
tylko dodaje smaku całości. „John ginie na końcu” to pozycja godna
polecenia choćby ze względu na swoją oryginalność, ale też niezwykle
niebezpieczna - sami widzicie, jaka po jej przeczytaniu powstała
recenzja.
Marek
Syndyka
|
„John ginie
na końcu” jest powieścią, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Choć
dzieją się tu zjawiska nadzwyczajne, nie jest to typowy horror ani
science fiction. Absurdalne stwory, zwariowane przygody bohaterów, ich
dziwaczne uzbrojenie przeciw złu, bezsensowne piosenki i wiele innych
niespodzianek – wszystko to daje komiczny efekt z autentyczną przyjaźnią
w tle.
Nazywam się David Wong. Mój przyjaciel ma na imię John. To nie są
prawdziwe imiona. Może też będziesz chciał zmienić swoje. Jestem w
stanie zdmuchnąć cały twój świat. Gdybym pokazał ci, co zawiera pewne
małe, zimne pudełeczko, nie przespałbyś już ani jednej pełnej nocy, nie
byłbyś w stanie obejrzeć filmu do końca i nie odczuwałbyś łączności z
rasą ludzką aż do dnia śmierci. Ale nie jesteśmy na to gotowi, jeszcze
nie. I to jasne jak słońce, że nie spodziewasz się tego, co mam ci do
powiedzenia.
Zaczęło się to wszystko kilka lat temu. Ledwo kilka lat wcześniej
skończyliśmy ogólniak. Byliśmy zwykłymi smarkami. I tak, mój przyjaciel
John poszedł na imprezę...
Teraz, kiedy opowiadam tę historię, kusi mnie, żeby powiedzieć coś w
stylu: „Któż by pomyślał, że John przyczyni się do końca świata?”.
Jednak nie powiem tego na głos, ponieważ większości z nas, którzy
dorastali wraz z Johnem, zawsze wydawało się, że on w jakiś sposób
pomoże w końcu świata.
Zatem, John poszedł na imprezę…
W 2012 roku na podstawie powieści zrealizowano film w reżyserii Dona
Coscarelliego. Obraz John Dies At the End wszedł na ekrany amerykańskich
kin w 2013 roku, a jego szeptana popularność systematycznie rośnie.
Tytuł: John ginie na końcu
Autor: David Wong
Przekład: Jarosław Rybski
Premiera: 19 marca 2013
ISBN: 978-83-7674-218-2
Stron: 448
Wydawnictwo Replika |
|