Czytając Księżniczkę z lodu miałam wątpliwości czy
faktycznie jest to kryminał, czy raczej powieść obyczajowa z
osadzonym w niej wątkiem zbrodni. Wszystko za sprawą
morderstwa, które bardziej było pretekstem do snucia
refleksji o mieszkańcach Fjällbacki niż siłą napędową
historii. Z Kaznodzieją ten problem nie istnieje.
Jest w nim klimat, wartka akcja oraz ogromny postęp autorki,
która tym razem nauczyła się budować napięcie.
W wąwozie na obrzeżach miasta znalezione zostają zwłoki
kobiety, a pod nimi kości dwóch ofiar sprzed dwudziestu
pięciu laty. Policja próbuje ustalić, co wspólnego mają ze
sobą te zbrodnie, jednak okres czasu jaki je dzieli,
znacznie utrudnia poszukiwania. Do rozwikłania zagadki
ponownie zostaje zaangażowany Patrik Hedström, ale udział
Ericki w toczącej się sprawie, jest już dużo mniejszy.
Dziennikarka pochłonięta jest życiem prywatnym oraz wielkimi
zmianami, które wkrótce mają nadejść.
Podobała mi się opisana tu historia, rysy bohaterów, a
przede wszystkim staranność w ich oddaniu. Odniosłam
wrażenie, że w drugim tomie wszystko zostało dopracowane,
rozszerzone i nie ma w nim zbędnych wątków. Rozwinięciu
uległa kwestia Anny oraz jej małżeństwa, związku Eriki i
Patrika, a nawet miłosnych podbojów Mellberga, które w tym
wypadku są raczej opłakane w skutkach.
Na podstawie Kaznodziei od razu widać, że Läckberg
stała się pewniejsza siebie. Sprawniej oraz chętniej
lawiruje między bohaterami, łącząc ich losy i motywy
postępowania. I oczywiście finał. Logicznie wyprowadzony,
nieśpieszny i co najważniejsze kompletny.
Nie jest to w dalszym ciągu literatura wymagająca od
czytelnika szczególnego zaangażowania, ale śmiało mogę
stwierdzić, że jest bardzo, bardzo dobrze.
Varia