KONTRAKT
PAGANINIEGO - Lars Kepler
Mocny, porywający, bezpretensjonalnie intrygujący… Słów nie starczy by
opisać jak mocno więzi mnie poznany ostatnimi czasy szwedzki kryminał.
Najpierw spotkałem się z twórczością Stiega Larssona i jego powieścią
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Po tej lekturze zastanawiałem się,
co pochwycić kolejnym razem. Kilka dni temu rozwiano moje wątpliwości
wręczając mi powieść Larsa Keplera.
Kontrakt Paganiniego,
który ukazał się w tym roku nakładem Wydawnictwa Czarne, to z jednej strony
książka bajecznie wciągająca, a z drugiej – oparta na klasycznej konstrukcji
fabularnej. Przestrzeń historii w niej opisanej rozciąga się na ponad
pięciuset stronach zapisanych krzepką, misterną treścią. Odurza zawrotną
akcją, dynamicznymi scenami pościgów i głęboką, zawoalowaną intrygą.
To też drugie spotkanie z komisarzem Jooną Linną, który stanowi obraz
policjanta idealnego i konkurencję dla świata literackiej detektywistyki.
Jest szybki, sprawny, niewiarygodnie inteligentny… W dodatku ma pewien
szczególny dar obserwacji ludzkich zachowań i umiejętność logicznego
kojarzenia ze sobą pozornie nie związanych faktów. Coś jak wysportowany
Harcules Poirot lub Holmes. Zabójczo skuteczny, nieprzejednany i ujmujący.
Nic dodać nić ująć.
Ten facet wszedł na arenę literacką w poprzedniej powieści Keplera – lub
raczej pary znanych szwedzkich pisarzy Alexandra Ahndorila i Alexandry
Coelho Ahndoril, którzy „chowają się” za tym pseudonimem artystycznym –
Hipnotyzerze. Powieść ta wywołała spore zamieszanie na rynku
wydawniczym. Nic dziwnego, bo gdy pojawia się diabelnie utalentowany,
anonimowy autor porównywany do Larssona woda w szklance zawsze się burzy.
Ale o czym w powieści przeczytamy?
Młoda kobieta zostaje znaleziona martwa w kajucie luksusowego jachtu. Nie
było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zastano ją w pozycji siedzącej,
a jej płuca były wypełnione wodą morską. Na łodzi nie ma nikogo więcej.
Zaczyna się robić nieprzyjemnie. W toku śledztwa wychodzi na jaw, że na
statku był ktoś jeszcze lecz pozostali pasażerowie zniknęli… Tropy co krok
się urywają, to znów wypływają na powierzchnię. To wyjątkowo śmierdząca
sprawa, która staje się oraz bardziej zagmatwana, a ślady prowadzą do
wysokich stanowiskiem państwowych oficjeli. Robi się więc także bardzo
niebezpiecznie. Linna wchodzi na grząski grunt. No, dość już zdradzania
tajemnic Keplera.
Cóż jest takiego w tej powieści, że jej lektura staje się tak ujmująca?
Pomysł, jak w przypadku większości kryminałów nie jest czymś co tworzyło by
całkowicie nową jakość. Jak to się mówi, wszystko już było. A jednak dalej
pisze się i długo będzie pisało bestsellery. Powód – paradoksalnie –
widocznie nie „wszystko” już było, albo przybrało nową formę. Nie będę się
kreował na wielkiego znawcę kryminału. Daleko mi do tego, by oświadczać, że
znam się na tym. Ale mam coś na kształt intuicji oraz w miarę – moim
skromnym zdaniem – dobry gust literacki. W swoim krótkim życiu przeczytałem
kilkaset książek, czuję więc, gdy coś mi się podoba, gdy mnie to chwyta i
zaraża.
Kiedy łapie się za dobry kawał literatury ciarki chodzą po plecach, sen
odchodzi na drugi plan, nie chce się jeść ani pić niczego innego oprócz
kawy. Dobra lektura pompuje w nas energię jak kroplówka po wypadku. Swoją
drogą – czytając, nasz mózg w pewny sensie ulega dezaktywacji. Całkowicie
przeprogramowuje się na hedonistyczną lekturę. I o to właśnie chodzi.
Udała się ta powieść państwu Androhil, udała. Wciąga niczym betonowe,
mafijne skarpetki szybko nas ubezwłasnowolniając. No, może nie aż tak… Ale
wiąże nas powrozem słów i upycha w bagażniku. I choć prowadzi dość szybko i
ostro, ten wyłożony jest aksamitnym materiałem. Warsztatowo książka jest
świetna, gratulacje dla pani Marty Rey-Redlińskiej – tłumaczki. Nie wiem czy
oryginał jest tak samo dobry, ale polskie wydanie stylistycznie trafia w mój
gust jak zawodowy zabójca.
Autorzy przemycają w treści także swoje prywatne sprawki i zainteresowania.
To pole znaczeniowe jest bardzo delikatne ale zaryzykuję, że ewidentnie
lubią filmy akcji i muzykę ZZ Top, choć może tak mi się tylko zdaje. Kręci
ich dobra powieść akcji.
Polecam każdemu kto ma chęć się nieco rozerwać, rozluźnić, a i przestraszyć
od czasu do czasu. Jeśli kogoś nie bolą oczy, nie ma co zrobić z wolnym
czasem lub też szuka ciekawej książki – niech chwyta za papier i podpisuje
Kontrakt Paganiniego. Reklamacji nie przyjmuję.
PS. Chyba stanę się fanem szwedzkiej prozy kryminalnej. Dwóch autorów już za
mną… kto kolejny?
Tytuł: Kontrakt Paganiniego
Autor: Lars Kepler
Tłumaczenie: Marta Rey- Redlińska
Wydawca: Wydawnictwo Czarne, 2012
Stron: 524
Gatunek: thriller, kryminał, sensacja
Ocena: 10/10
Mormegil
|