KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

KRONIKI ELLIE - John Marsden

7 - tomowa seria "Jutro" zdobyła sobie serca czytelników na całym świecie, w tym także i moje. Saga była bowiem pełna akcji, sensacji, z dobrą dawką romansu i humoru, a czytanie jej wywoływało często skrajne emocje.

"Jutro" doczekało się sequela w postaci "Kronik Ellie". Ta druga książka została napisana 4 lata później i chociaż powiązana z pierwszą, ukazuje całkowicie inną historię.

Od zakończenia wojny minęły 4 miesiące. Ellie Linton w tym czasie zaczyna przyzwyczajać się do nowego, spokojnego życia z rodziną. Jej sielankę przerywa strzelanina, do której dochodzi gdy dziewczyna jest z dala od domu. Miejsce ma napad, w którym giną jej rodzice. Tym samym zaczyna się walka o jej własny byt. Na Ellie spoczywa jednak kolejny obowiązek. Chłopiec, którego rodzice dziewczyny adoptowali po wojnie: Gavin. Jak potoczą się dalsze losy bohaterki?

Bardzo mocnym atutem w "Jutrze" była wszechobecna akcja. Tego samego spodziewałam się więc w "Kronikach". Niestety mimo mocnego początku, kolejne sto stron przybliżyło mi tylko nudne życie na farmie i opiekę nad 11-letnim chłopcem.

Spodziewałam się także rozdzierającego serce romansu, który również miał miejsce w poprzedniej serii. Tu zawiodłam się po raz drugi. Opis zapowiadał ciekawe sceny z Lee i Ellie w roli głównej, okazał się jednak dla mnie mylący, co działa na niekorzyść lektury.

Na szczęście powieść Johna Marsdena nie zawiera tylko licznych wad. Wielkim plusem był spór Ellie z prawnikiem, który został rozwiązany po mistrzowsku.

Niestety fabułę w tych dwóch powiązanych ze sobą seriach dzieli ogromna przepaść.

W "Kronikach" spotykamy się z bohaterami poznanymi już wcześniej, ale zawieramy także nowe znajomości.

Największą przemianę możemy dostrzec u Ellie, która to zmieniała się już z każdym tomem "Jutra". Wtedy mimo słabszych dni i tragicznych zdarzeń pozostawała silna i dynamiczna. Tym razem była prawie wypruta z emocji, zniszczona przez życie. Jej poczucie humoru zniknęło zupełnie, a zastąpiła je potrzeba opieki nad Gavinem.

Co do samego zainteresowanego, denerwował on swoim zachowaniem i wiecznym oburzeniem. Zachowywał się jak rozpuszczone dziecko, chociaż momentami miał przebłyski i pomagał dziewczynie opiekować się domem.

Pozostaje jeszcze kwestia Lee, Homera, Kevina i Fi, którzy razem z główną bohaterką przeżyli wojnę.

Kevin nie pojawił się w ogóle, a pozostała trójka występowała tylko epizodycznie. Ich w tej powieści brakowało najbardziej. Siły przyjaźni, która ich łączyła, oraz ostrych kłótni czy zabawnych momentów.

Johna Marsdena bardzo chwaliłam za wyczucie do czytelnika. Pisarz imponował mi swoim stylem, swoimi opowieściami zawierającymi mnóstwo uczuć. Jednak w "Kronikach" przy języku napotkałam opór. Narratorka, którą jest Ellie przechodzi tak wielką zmianę, że jej przygody nie rozśmieszały mnie, a nawet się nimi nie przejmowałam. Brakowało mi tego "wow", czym Marsden często mnie zachwycał.

Dlaczego wymieniłam prawie same błędy, mankamenty? Zawiodłam się. To co przeżyłam w "Jutrze" zostanie ze mną na zawsze, a w "Kronikach" minęło bezpowrotnie.

Nie podoba mi się sposób w jaki autor rozwiązał kilka sytuacji, nie oczekuję również kolejnej części tak jak czekałam na tę.

Książka ta jednak nie jest beznadziejna. Jest na dobrym poziomie czytelniczym, tylko ja spodziewałam się po niej o stokroć więcej.

 Klaudia „Kadzia Osuch

Tłumaczenie: Anna Gralak
wydawnictwo Znak
Liczba stron: 304