KWIAT PAPROCI - Dominik
Sokołowski
NASZ PATRONAT
RECENZJA I
Często miewam złe przeczucia, gdy czytam debiutanta, który po wydaniu
pierwszej książki zapowiada, że pracuje nad całym cyklem, trylogią,
ewentualnie drugim tomem. Zazwyczaj kończy się na gadaniu, a zawartość
lektury, za jaką się zabieram pozostawia wiele do życzenia. Czasami
jednak, trafia się autor, który na taki słowa może się poważyć, który ma
w sobie tę iskrę i potrafi wzniecić nie jeden pożar.
Dominik Sokołowski, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis,
opublikował właśnie pierwszy tom Kronik Arkadyjskich i ponoć już tworzy
dwa kolejne. Nie mam nic przeciwko. Kwiat paproci, bo taki tytuł
nosi książka, może być nie lada gratką dla fanów fantastyki, historii
alternatywnych oraz gry konwencją. Bo Pan Sokołowski nieźle w swej
powieści namieszał i to na wielu płaszczyznach.
Mieszkający na co dzień w Gdańsku pisarz stworzył dziwny, ale smakowity
i łatwo przyswajalny collage ze znanych nam postaci fikcyjnych,
historycznych, wierzeń oraz jakkolwiek to zabrzmi – zwrotów akcji.
Trzeba mieć na prawdę wielką wiedzę, by zlokalizować na kulturowej mapie
świata elementy, jakie złożyły się na opowieść o Issakiosie, Iliasie,
Łamignacie i innych, mniej lub bardziej ważnych bohaterach
przewijających się pośród kart powieści.
Znajdziemy tu odwołania do religii chrześcijańskiej, skandynawskich
legend, starych kultów oraz – tak podejrzewam – kilka autorskich
pomysłów. Nie wiadomo przecież, co „zawodowemu” historykowi przyjdzie do
głowy. Nie czuję się więc do końca kompetentny, by wyrażać swoją opinię.
Z drugiej strony, to nie publikacja naukowa. Więc jakieś tam prawo do
własnego zdania mam. Szczególnie jako czytelnik-klient.
Powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przede wszystkim tym, że w
miarę sprawnie, bez większych (no z jednym, ale to za chwilę) zgrzytów
autor wprowadza do gry wszystkie elementy łamigłówki, jaką przyjdzie nam
rozwiązywać. Nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie kilku tajemniczych
spraw, jakimi zajmiemy się towarzysząc bohaterom.
Oszałamia przede wszystkim natłok postaci, wymyślnych imion, nazw
własnych, których mozolnie szuka się na załączonej do książki mapie.
Wzbudza to zarówno podziw, bo to, że sam znam nazwy ponad 300 pokemonów
i z 400 postaci z kreskówek to jedno… ale napisać powieść, w której
podobna ilość się pojawia to już karkołomny wyczyn – jak i konsternację.
Łatwo się zgubić w meandrach wymyślnych grecko-, łacińsko, nordycko,
słowiańsko brzmiących słów. Ile autor sam opracował? Chyba tylko on sam
na to pytanie odpowie.
Pojawiają się postaci powszechnie znane oraz – funkcje im przypisane.
Będą wspomniane północne sagi, coś z Andersena, a nawet stop metalu
przywodzący na myśl jedną z bardziej popularnych postaci amerykańskiej
pop-kultury (plus takie samo imię, ale niepowiązane z tą substancją).
W pewnym momencie zacząłem wątpić, bo na scenę wkroczyła pchająca się
wszędzie złośliwa postać. Lektura zaczęła mi ciążyć… Na szczęście szybko
persona non grata zniknęła (choć wróci), a fabuła ruszyła z kopyta.
Dosłownie.
Językowo Sokołowski daje radę. Potrafi wciągnąć czytelnika, bo, jak już
kiedyś pisałem, nie temat jest ważny, ale sposób, w jaki się go
przedstawia. Ma ewidentny talent do budowania pokrętnych, ale logicznie
uporządkowanych fabuł (Z resztą, ze względu na wielość imion, nawet jak
coś pomyli – nikt nie zauważy). Sprawnie buduje napięcie, unika zbędnych
opisów, powtórzeń (co przy debiutantach jest kwestią niezwykle istotną)
i stara się chyba trzymać patetyczne frazy na krótkiej smyczy. Forma nie
przerasta treści.
To lektura dla czytelnika, którego nie drażni przymus powrotu do
poszczególnych fragmentów treści, gdy w końcu zapomni, kto jest kim.
Szperacze, kolekcjonerzy i fanatycy zapomnianych (lub zakazanych)
wierzeń oraz teorii spiskowych też znajdą tu coś dla siebie. Tak jak
historycy i przede wszystkim – fani porządnej fantastyki. Bo o ile w tej
materii powiedziano już niemal wszystko – to autor Kwiatu paproci
jakoś znalazł małe poletko na własne uprawy.
Zachęcam do lektury, zarówno tej uważnej jak i zwykłej, beztroskiej
zabawy. I uwaga, jeśli ktoś wsiąknie – to na kilka godzin. A i innych
może za sobą pociągnąć. Czego autorowi szczerze życzę.
Ocena: 9/10
Mormegil
RECENZJA II
Na pewno wielu z Was się ze mną zgodzi, że największą zaletą powieści
fantasy jest brak jakichkolwiek granic. Pisarz ma możliwość powołania do
życia wszystkiego, co tylko jest w stanie wymyślić. Najbardziej cenione
sagi i powieści fantasy są unikatowe i jedyne w swoim rodzaju. Miejsce
na oryginalność w fantastyce jest nieograniczone i jako źródło, z
którego czerpiemy, wyobraźnia powinna być wykorzystywana na pierwszym
miejscu.
Pan Dominik Sokołowski w swojej debiutanckiej powieści "Kwiat paproci",
która rozpoczyna trylogię "Kroniki arkadyjskie" postawił jednak,
łagodnie mówiąc, na inspiracje. Inspiruje się bowiem, zapewne ze względu
na swoje wykształcenie historyczne, praktycznie wszystkim. W książce
znajdziemy elementy wierzeń i mitologii skandynawskich,
chrześcijańskich, pogańskich a nawet baśnie. Na dokładkę mamy magów,
smoki i chodzące trupy, a wszystko to przedstawione w najdziwniejszych
kombinacjach. Muszę jednak przyznać, że pomimo wymieszania, taki koktajl
ma swój urok. Elementy znane, ale ukazane w nowej aranżacji, wzbudziły
we mnie lekki sentyment, a i natrudzić się trzeba, żeby taki misz-masz
utrzymać w jakimś logicznym porządku. Może od czasu do czasu warto
trochę odgrzać mitologie, bo zdarza im się kostnieć w naszej pamięci.
Niestety najsłabszym punktem powieści są jej główni bohaterowie. Mam
wrażenie jakby autor kupił je w sklepie z gotowymi postaciami. Mamy
Isaakiosa, wygnanego następcę tronu cesarstwa , młodzieńca władczego,
ale krnąbrnego i lekkomyślnego. Jest Michelle, tajna agentka inkwizycji,
piękna i zabójczo sprytna półsierota przygarnięta przez Kościół, oraz
Ilias, rycerz gnany chęcią zemsty za śmierć ukochanej. Ten opis
całkowicie wystarczy i wyczerpuje temat głównych bohaterów. Nie ma w
nich większej głębi. Są płytcy i sztampowi. Autor podaje nam wszystkie
ich emocje na tacy. Nie jesteśmy w stanie się do nich przywiązać ani
nawet polubić. Miejmy nadzieję, że w następnych częściach trylogii
rozwiną skrzydła i autor dopuści nas do wspomnień lub przemyśleń swoich
bohaterów.
Zamiłowanie autora do papierowych gier RPG widać jak na dłoni. Powieść
jest naładowana sytuacjami w stylu: "Bohaterowie płyną łodzią. Nagle
napada ich banda intruzów. Odpierają atak i płyną dalej". Jakby autor
bał się, że jeśli choć na chwilę zwolni akcję i da postaciom chwilę
odpoczynku,książka będzie wiała nudą. Nie znajdziemy tam rozwlekłych
opisów przyrody, ani zawiłości politycznych cesarstwa. Jest ich
dokładnie tyle ile potrzeba i to właśnie jest największym plusem tej
powieści. Czyta się ją bardzo płynnie, nie gubiąc się w zawiłościach.
Powieść jest przejrzysta i ma solidną konstrukcję. Pomimo trzech
niezależnie prowadzonych bohaterów i ich historii, gładko podążamy za
akcją. Każda postać dostaje sprawiedliwą porcję naszej uwagi, dzięki
czemu nie zapominamy wątków.
Z niecierpliwością czekam na następne części „Kronik arkadyjskich” czyli
"Adamantowy Miecz" i "Słowo Stworzenia". Ciekawa jestem, w jaki sposób
rozwijać się będzie literacki debiut Pana Dominika. Został jeszcze spory
kawał mapy do wykorzystania, więc nie mam wątpliwości, że bohaterów
czeka jeszcze wiele przygód. Mam tylko nadzieję (i szczerze tego
autorowi życzę), że w miarę jak fabuła będzie się zacieśniać, nie zrobi
się z wyżej wspomnianego koktajlu koktajl Mołotowa, który wybuchnie nam
w twarz pozostawiając tylko rozczarowanie i uczucie bezsilności po
przeczytaniu książki.
Margo
|
Tytuł: Kwiat
paproci |
Cykl: Kroniki
Arkadyjskie |
Autor: Dominik Sokołowski |
Wydawca: REBIS |
Cykl: Kroniki
Arkadyjski |
Stron: 400 |
Już 25 lipca zadebiutuje nowy
autor fantasy Dominik Sokołowski. Jego powieść Kwiat paproci zabiera
czytelników do świata kipiącego magią, niebezpieczeństwami i przygodami – w
podróż, z której nie będą chcieli powrócić…
Tysiącletnie Cesarstwo Arkadyjskie to kolebka cywilizacji, depozytariusz
Prawdziwej Wiary. Od lat jego władcy przejadają jednak dorobek minionych
pokoleń, a jego fundamenty podgryzają herezje, pałacowe intrygi i ludowe
niepokoje. Podupadające imperium będzie też musiało stawić czoło rosnącej na
Wschodzie niszczącej sile, z jaką nie spotkało się w całej swej historii.
Isaakios, wygnany następca tronu, postanawia walczyć o swe dziedzictwo. Wraz
z wiernym centurionem wyrusza w podróż, podczas której z chłopca zmieni się
w mężczyznę i pozna cenę władzy. W tym samym czasie piękna agentka
inkwizycji Michelle tropi obrzydliwą sektę w stolicy Arkadii, a rycerz Ilias
zdąża do barbarzyńskiej Vindlandii, żeby pomścić śmierć ukochanej.
Troje bohaterów nawet nie podejrzewa, że ich losy splotą się z wydarzeniami
zapowiedzianymi w skrywanym przez Kościół apokaliptycznym proroctwie…
Dominik Sokołowski urodził się w 1977 roku w Gdyni, mieszka i pracuje w
Gdańsku. Z wykształcenia historyk, zawodowo zajmuje się dziejami Polski XX
wieku, prywatnie zaś średniowieczem. Uważa, że to barwna, złożona i
interesująca epoka, a to, że powszechnie odbiera się ją jako „wieki ciemne”,
jest skutkiem zadufania humanistów doby renesansu i stereotypów utrwalonych
przez oświeceniową propagandę.
W liceum był namiętnym graczem papierowych gier role-playing, co zaowocowało
stworzeniem autorskiego systemu RPG. Wykreowane na jego potrzeby
quasi-średniowieczne uniwersum posłużyło za kanwę Kwiatu paproci.
Kwiat paproci jest jego debiutem literackim, otwierającym cykl historycznej
fantasy „Kroniki arkadyjskie”. Autor pracuje nad jego drugą i trzecią
częścią: Adamantowy miecz i Słowo Stworzenia.
|