TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK | ||
ŁABĘDZI
ŚPIEW - Robert McCammon
„Łabędzi
śpiew‟ został uhonorowany prestiżową nagrodą World Fantasy
Award dla najlepszej powieści roku. Jest uznawany za
najlepszą powieść w dorobku Roberta McCammona,
amerykańskiego mistrza grozy, znanego polskim czytelnikom z
niezwykłej powieści „Magiczne lata”.
RECENZJA KSIĘGA I „Miał wrażenie, że orkan potężnym głosem wymawia jego imię i niesie je ponad spustoszoną ziemią niczym obietnicę potęgi. Czekając na jej spełnienie, rozciągnął w uśmiechu usta splamione krwią zastrzelonego człowieka” A Ty? Kim byś się stał w obliczu zagłady świata, gdyby udało Ci się przeżyć wybuchy bomb atomowych, następujące po nich trzęsienia ziemi, skażenie radioaktywnym pyłem, dotkliwy mróz i taki głód, że wilcze wnętrzności gotowane we krwi jawiłyby Ci się przysmakiem godnym królewskiej uczty? A może gdyby Twoje ciało podźwignęło wszystko powyższe, to Twoja psychika pękłaby niczym drewniana różdżka, a świadomość roztrysnęłaby się na tysiące kawałków jak śnieżna kula, rzucona o ścianę? Kim byś się stał? Tym, który łaknie ciepła drugiego człowieka, kto woli podzielić się ostatnią puszką psiej karmy z napotkanym po drodze towarzyszem, niż znosić apokalipsę w samotności? Tym, który widzi piękno w otaczających go ludziach, pomimo szpecących twarze blizn i pęcherzy? Tym, który podąża przed siebie, niosąc ze sobą resztkę światła, tę mikroskopijną, nędzną resztkę człowieczeństwa? A może stałbyś się wojownikiem, który pragnąłby odbudować ten świat na fundamentach zła i przemocy? Ukazałbyś swoją prawdziwą, nikczemną twarz, dbając tylko o własny dobrobyt, kradłbyś, zabijał i gwałcił, aby zapewnić sobie strawę i odrobinę przyjemności u schyłku cywilizacji? Prezydent Stanów Zjednoczonych podejmuje najważniejszą i najbardziej druzgocącą w skutkach decyzję. Decyzja prezydenta zaowocuje stosunkowo krótką wymianą bomb nuklearnych pomiędzy USA a Rosją. Nowy Jork zmieni się w kupę czarnych gruzów, Kansas stanie w płomieniach, Idaho zniknie niemalże z powierzchni Ziemi. Całe Stany Zjednoczone staną się czarne jak śmierć i jak ona… nomen omen, śmiertelne. Zginęły miliony. Świat przestał być przyjaznym miejscem. Pyły, ulatujące do atmosfery, zatkały ją szczelnie niczym kurkiem i Słońce przestało docierać do Ziemi. Mróz, czarny deszcz, pojawiające się wszędzie anomalia pogodowe, błyskawice i orkany, sprawiają, że ci, którzy przeżyli liczne ataki, zapragną umrzeć i wkrótce, za sprawą promieniowania, ich pragnienie się ziści. Po wyczołganiu się z piwnic, odkopaniu się z ruin i otrzepaniu się z kurzu ludzie zginą na choroby popromienne w strasznych męczarniach. Ich skażone ciała staną się zbyt ułomne, zbyt niedoskonałe, by zaadaptować się do nowego porządku świata. Niektórzy zamarzną, a ich ciała zostaną rozwleczone przez ostre zęby wygłodniałych padlinożerców. Inni zostaną zabici z zimną krwią i odarci ze wszystkiego, co posiadają – a posiadają naprawdę niewiele, choć w nowym świecie paczka zapałek może przesądzić o życiu i śmierci. Tylko kilkoro z nich ma szansę na przeżycie. Ogromny Murzyn, były zapaśnik, będzie szedł skażoną Ameryką wraz z małą dziewczynką, która rozumie mowę roślin. Bezręki pułkownik zawierzy nastolatkowi, który odegra w tej grze rolę Mrocznego Rycerza. Bezdomna Siostra poprowadzi grupkę ludzi na Zachód, dzierżąc w dłoni magiczny pierścień. Ich tropem będzie podążało wcielone Zło o tysiącu twarzy. „Bastion” Stephena Kinga należy do moich ulubionych powieści Mistrza. Pamiętam nerwy, które czułam w czasie czytania, przewracane drżącą ręką strony, by tylko dowiedzieć się, co dalej i kto zwycięży – dobrzy czy źli. O „Łabędzim śpiewie” słyszałam, że, utrzymana w klimacie „Bastionu”, perełka literatury postapokaliptycznej to dzieło na miarę Doskonałości. Wiele podobieństw do „Bastionu” tłumaczy fakt, że istotnie tak może wyglądać koniec tego świata. Zło, nazywane jakkolwiek – Randalem Flaggiem, Szatanem czy Diabłem – będzie niszczyło pozostałości tego, co kiedyś było piękne. Zniszczona Ziemia nie pozwoli na zaspokojenie pragnienia, lipcowy mróz zbierze obfite żniwo, a nadzieja zda się płonna i tak naiwna, jak wiara w Boga. To nie jest dobry świat. Robert McCammon stworzył przepiękny, przerażający, niesamowicie poruszający obraz postapokaliptycznej Ameryki. To opowieść drogi trzech grup ludzi, którzy, choć się nigdy nie poznali, zmierzają w tym samym kierunku. Ci ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze, wszak, gdy cywilizacja nie narzuca twarzom masek, a gra toczy się o życie, nie ma miejsca na udawanie. Albo się przystosujesz, albo… au revoir. Podczas czytania miałam ochotę przyczepić się do kiepskiej redakcji, ale nie zrobię tego. Tak obszerna i wielowątkowa powieść rekompensuje bolesne błędy ortograficzne. Styl McCammona mnie porwał, zachwycił, kompletnie zauroczył, a fabuła książki wciągnęła mnie bez reszty. To książka, którą naprawdę warto poznać, o świecie, którego nigdy, przenigdy nie chcielibyśmy oglądać. I która każe nam odpowiedzieć na pytanie: a ja? Kim bym był, gdybym przeżył? Kompanem Siostry, zapatrzonym w piękno zaklęte w kawałku szkła? Wariatem w supermarkecie, ucinającym głowy? A może żołnierzem pułkownika, którego życiową maksymą jest dyscyplina i opanowanie? Ja myślę, że wolałabym jednak zginąć tuż po wybuchu pierwszej bomby. A Ty?
RECENZJA KSIĘGA II
„Bóg mieszka na szczycie góry Warwick. (…) Ma czarną skrzynkę, srebrny klucz i wie, jak skończy się świat”
Minęło siedem lat. Jałowa ziemia. Martwe lasy, wymarłe miasta, mróz sięgający do kości. Świat jest szary, nieprzychylny jakiemukolwiek życiu, zimny. Po upadłych stanach Ameryki przemieszczają się liczne armie prowadzone przez samozwańczych dowódców. Są żądne krwi oraz wszelkich dóbr - dobytków, żywności, wody i odzieży, zdzieranej z trupów. Te armie, pełne pseudożołnierzy bez honoru i dyscypliny, pozostawiają za sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Ich drogi znaczą spalone resztki osad i porzucone bezładnie ciała ofiar, niekiedy oszpeconych Maską Hioba. Nastał chaos, postapokaliptyczna anarchia, a zło panoszy się w każdym zakątku Ziemi. Ale w tym chaosie, w tej ogarniętej destrukcją żałosnej resztce życia tli się jeszcze słabo iskierka dobra. Jest nią Swan, dziewczynka w Hiobowej Masce, której dotyk budzi martwą ziemię. Podąża ze swoim opiekunem Joshem, byłym zapaśnikiem, i starym magikiem przez bezkres zrujnowanej ojczyzny. Docierają do Mary's Rest, do miejsca, w którym nastąpi koniec wszystkiego. Nawet tej marnej resztki życia. I Siostra, prowadzona lśniącym pierścieniem, także tutaj zmierza. Jak i On, archetyp zła, Diabeł zmieniający twarz. Nie tylko On zagraża tym, którzy zamiast strachu sieją nadzieję, ale także Armia Doskonałych pod wodzą pułkownika Macklina. Wreszcie się wszyscy spotkają, ale nie będzie to miły meeting przy kawie. Zacznie się jeszcze jedna wojna. Tym razem ostatnia.
„Usłyszała jego głos, przyzywający ją z koszmarnej równiny, gdzie Śmierć na końskim szkielecie kosiła łan ludzkich ciał”
Byłam zachwycona pierwszą księgą "Łabędziego Śpiewu", zaś drugą jestem zauroczona. W oryginale te dwie księgi są jedną całością, ale polski podział na dwa tomy pozwolił mi na zdobycie dystansu i podejście do drugiego tomu z otwartym umysłem. Pierwsza księga traktowała o początku podróży, druga zaś - o jej schyłku. I była to fascynująca podróż. Tutaj jest więcej grozy, więcej napięcia i znacznie więcej zła; fabuła jest zdecydowanie bardziej dynamiczna. I bywa, że człowiek wątpi w happy end.
Autor, Robert McCammon, jest magikiem, wodzirejem pióra. Czaruje ze słów obrazy, których moja wyobraźnia nie chce widzieć, ale są to czary tak sugestywne, że nie mogę odwrócić wzroku. Rozprawia o złu w taki… beznamiętny sposób, jakby relacjonował nudną rozgrywkę tenisa. Bawi się czytelnikiem, każąc jemu właśnie zająć którąś ze stron, ale nie robi tego nachalnie. On tylko opowiada i to takim językiem, że nie można się oderwać. A resztę musimy zdobyć sami.
„Była to wielka ropiejąca rana o gadzich ślepiach; kipiąca masa chorej tkanki wstrząsana wulkaniczną furią – mącąca zmysły apokalipsa płonących światów i kosmosów w chaosie, spopielonych cywilizacji i czarnych dziur ziejących w tkance czasu”
I gdy tak męczy czytelnika widmem piekła, śmierci i chaosu, czasami jednak litościwie daje mu chwilę wytchnienia, ukazując wyobraźni coś pięknego, coś dobrego, dzięki czemu i w nim, podobnie jak u Swan, tli się jeszcze maleńka, acz słaba iskierka nadziei. Ale potem znów ogarniają czytelnika smutek i zgroza. Czy w ogóle da się żyć w świecie po apokalipsie jądrowej, czy da się go odbudować? Czy człowiek ma w sobie tyle siły, by w to wierzyć, by choć spróbować to sprawdzić?
Ziemia jałowa. Wojna, śmierć i destrukcja. Podwójne zło - jedno przyrodzone, drugie nadprzyrodzone. Zgnilizna, głód, mróz i rozpacz.... kontra szeleszczące łany pszenicy, lśniącej złotem w słońcu, śmiech dziecka i skradziony pocałunek zakochanego młodzieńca. Które z nich wygra?
„Jeden krok, a za nim następny doprowadzą cię tam, dokąd zmierzasz” Sprawdźcie sami.
Polecam. Paulina Król RECENZJA KSIĘGA II
"Gęste,
skłębione chmury przysłoniły słońce i niebo przybrało kolor
rzecznego mułu. A w chmurach, wyrzucone wysoko nad
powierzchnię ziemi, poniewierały się odpadki cywilizacji.
Płonące drzewa, całe domy, ściany budynków, fragmenty mostów
i autostrad, rozpalone do czerwoności szyny kolejowe.
Wszystko to wypływało do góry jak gnijące rośliny oderwane
od dna przy przeczesywaniu stawu, po czym opadało z powrotem
na dno, robiąc miejsce dla kolejnej fali stworzonego przez
ludzkość śmiecia." RECENZJA KSIĘGA II
Minęło siedem długich, mroźnych, spowitych wiecznym mrokiem
lat odkąd pierwsze bomby spadły z nieba zbierając śmiertelne
żniwo i doszczętnie pustosząc Ziemię. Ci, którzy uszli z
życiem, starają się przetrwać za wszelką cenę. Żyją w
ziemnych lepiankach bądź chałupach skleconych z czego tylko
się dało i trzymających się na słowo honoru, przez których
ściany zimny wiatr hula i świszcze odbierając chroniącym się
w nich mieszkańcom tę namiastkę ciepła, którą udało im się
wykrzesać ze starych palenisk. Nadeszły czasy, w których
mieszkający blisko siebie ludzie, nawet najbliżsi sąsiedzi,
są sobie obcy. Troszczą się jedynie o siebie samych bądź
ewentualnych członków rodziny. Ten okrutny, zimny,
wyobcowany świat stał się idealnym miejscem dla tych,
których od zawsze bawiło zło, którzy pragnęli władzy nad
innymi. Do tej grupy ludzi należy Roland, który już dawno
przestał być chuderlawym nastolatkiem z okularami na nosie
zapatrzonym w gry komputerowe i wyobrażającym sobie, że
wciela się w jedną z wirtualnych postaci. Po latach
spędzonych u boku człowieka, którego nazywa w myślach swym
Królem, stał się jednym z najbardziej odrażających ludzi,
jacy dotąd stąpali po Ziemi. Uwielbia krzywdzić słabszych od
siebie, bawi go ból wypisany na twarzach tych, którzy mają
to nieszczęście przekroczyć próg jego kaźni. Tak, czasy,
które nastały, pokazały jego prawdziwe oblicze. Wraz ze swym
idolem kroczy na czele Armii Doskonałych, która niszczy
wszystko, co napotka na swej drodze. A Szatan z uśmiechem na
ustach przygląda się ich poczynaniom... Tymczasem w innej
części kraju Swan wraz ze swym wiernym opiekunem, który stał
się dla niej ojcem, o jakim zawsze marzyła, oraz jeszcze
jednym mężczyzną, który dołączył do nich po drodze, szukają
miejsca, w którym mogliby zatrzymać się na dłużej, bez
strachu, że dopadnie ich Szkarłatnooki. Ich śladem podąża
Siostra wraz z Paulem. Kierują się wizjami ukazanymi jej
przez tajemniczy przedmiot znaleziony przed laty w
zgliszczach Nowego Jorku. Cała trójka - Roland, Swan i
Siostra - choć jeszcze tego nie wiedzą, zmierzają do tego
samego celu. W międzyczasie ma miejsce prawdziwy cud - coś,
co może ponownie zmienić bieg historii i na nowo rozpalić w
ludzkich sercach nadzieję. Na to jednak nie może pozwolić
sobie Szatan. Rozpoczynają się śmiertelne łowy... Sylwia Węgielewska , Ocena: 6/6, 16.07.2014 |
|
|
|