O przygodach June i Daya pisałam już jakiś czas temu, po
przeczytaniu pierwszego tomu trylogii. Tym razem przyszedł
czas na kontynuację. „Wybraniec” to drugi z trzech tomów
poświęcony ten jakże dobranej, a zarazem różniącej się
parze.
W „Wybrańcu” dowiadujemy się, że Day i June, chcąc ratować
Edena, dołączają do Patriotów, a wielki elektor Primo
umiera. Władzę obejmuje jego syn, – Anden. Światu grozi
rewolucja, a Day i June muszą podjąć decyzję, po której
stronie stanąć. Wszystko zaczyna nabierać tempa, gdy para
postanawia zorganizować zamach na nowego elektora. Jednak
June zdaje sobie sprawę, że Anden w niczym nie przypomina
swojego ojca. Dziewczyna jest rozdarta…
„Przecież gardzę Republiką, prawda? Chcę, by upadła, no nie?
Sęk w ty, że dopiero teraz widzę pewną różnicę – nienawidzę
praw, które rządzą Republiką, ale sam kraj kocham. Kocham
tych ludzi. Nie robię tego dla Elektora. Robię to dla nich.”
Jak na powieść utopijną, to jest dostosowana do tematyki
wręcz idealnie. Powieść wciąga już od początku, a
poszczególne wątki i problemy się ze sobą nie mieszają.
Gdybym miała przyrównać go do tomu poprzedniego, to według
mnie wypada o niebo lepiej. Tutaj akcja jest nakręcona od
pierwszej strony. Czytelnik jest jak gdyby wrzucony w wir
wydarzeń. Z jednej strony mamy walkę o przyszłość i wolność
kraju i jego ludności, z drugiej strony uczucie, jakim darzą
siebie główni bohaterowie.
„Day, ów chłopiec z ulicy, którego całym bogactwem było
brudne ubranie i szczerość w oczach, zawładnął moim sercem.
Jest najpiękniejszy na świecie, zarówno ciałem jak i duszą.
Jest srebrnym błyskiem w świecie ciemności. Jest moim
światłem.”
Jeśli chodzi o owo uczucie, to przyznaję, że już dawno nie
czytałam czegoś tak realistycznego i głębokiego. Wszystko
tutaj jest tak realne, że ukochałam sobie nie tylko fabułę,
ale i głównych bohaterów. Nic, więc dziwnego, że w ostatniej
scenie wręcz ryczałam tak długo, że w domu myśleli, że coś
mi się stało. Całość nasycona jest takimi emocjami, że
płacz, śmiech, nostalgia, niepewność i przerażenie były u
mnie na porządku dziennym. Fabuła i problematyk utworu są
nad wyraz przekonujące i każdy powinien się zaznajomić z ta
serią. Dla mnie osobiście już nosi i zawsze będzie mieć
miano prawdziwego bestselleru.
Książka tak samo, jak w przypadku poprzedniego tomu,
podzielona jest na dwie części. Chociaż słowo „części” może
być tutaj źle odebrane. Mam na myśli to, że na przemian
czytamy wspomnienia i wydarzenia June i Adama. Każdy ma swój
rozdział. 1 os. l. poj. Dodatkowo pomaga wczuć się w
odczucia bohaterów, a dzięki zmiennej czcionce nie ma
problemu z rozpoznaniem, kogo „dziennik” tym razem czytamy.
Czyta się szybko, nadzwyczaj szybko. Nie ma problemów z samą
treścią, jednak jedyny minus to chyba fakt, że chwilami dało
mi się pogubić, kogo "dziennik" aktualnie czytam - Day'a czy
June. I nawet zmienna czcionka mi nie pomogła.
Na koniec muszę przyznać, że szata graficzna jest w tym
wypadku zniewalająca. Zarówno, jeśli chodzi o kolorystykę,
prostotę, czy przesłanie, to grafikom należą się spore
ukłony w ich stronę. Osobiście nie mogę się na nią
napatrzeć. Może z początku wydaje się strasznie wzorowana na
„Igrzyskach śmierci”, jednak mimo to po dłuższym
zastanowieniu widać, jak bardzo się od siebie różnią.
Ogólnie gdybym miała podsumować swoje ostatnie czytelnicze
wyzwania, to muszę z czystym sercem przyznać, że „Wybraniec”
praktycznie, jako jedyny z nielicznych podbił moje serce.
Nawet pod względem utopii. Nie wierzę, że to mówię, ale ta
trylogia podoba mi się o wiele bardziej, aniżeli „Igrzyska
śmierci”, które czytałam już parę lat temu, czy chociażby
takie pozycje, jak „Atrofia” czy „Deklaracja”.
„Wybraniec” to naprawdę fenomen na rynku wydawniczym. Jak
dla mnie jest zdecydowanie ciekawszy i bardziej porywający
niż tom pierwszy. Czy polecam? Oczywiście, że tak! Każdemu.
I nie ważne, czy jesteś stary, czy młody, mężczyzna czy
kobieta, fanatyk kryminałów, paranormali czy romansów.
Idealna dla każdego. A czy warto? Jak najbardziej. Ja
osobiście już się nie mogę doczekać finalnej części, na
którą czekam z zapartym tchem zwłaszcza po tak emocjonalnym
zakończeniu drugiego tomu. Do tego czasu będę się zaczytywać
we wspaniałych cytatach, które znalazłam w trakcie czytania,
a które to mają niesamowite przesłanki i przekazują całkiem
sensowne mądrości życiowe.
Lilien