LINCZ 2011 "Lincz", porównywany przez
krytykę z "Długiem" i "Domem złym", uhonorowany został Grand Prix
Festiwalu "Młodzi i Film" w Koszalinie oraz nagrodą dla Leszka Lichoty za
najlepszy debiut w głównej roli męskiej. RECENZJA KOSTNICA Tymi
wydarzeniami żyła cała Polska. Dramatem ludzi z mazurskiej wsi Włodowo media karmiły
się jak hieny padliną. Opinia publiczna była podzielona. Jedni uznali oskarżonych za
bezwzględnych morderców, inni stanęli w ich obronie. Rozumieli pobudki, którymi się
kierowali, determinację i bezsilność, chęć obrony rodzin i własnego życia. Wymierzenie
samosądu przez mieszkańców Włodowa 61- letniemu mężczyźnie, recydywiście, który
terroryzował wieś, stały się kanwą filmu Krzysztofa Łukaszewicza "Lincz",
to mocne kino, pełne emocji, zmuszające do refleksji, nie pozwalające przejść
obojętnie. Jest to film, który przedstawia smutną polską rzeczywistość. Pokazuje
absurdy biurokracji, opieszałość policji,
ignorancję służby zdrowia i prokuratury. Pokazuje
bezsilność ludzi, którzy w pewnym momencie mają dość życia w
ciągłym strachu a nie widząc innego rozwiązania postanawiają sami wymierzyć
sprawiedliwość. Łukaszewicz
w filmie wykorzystał retrospekcję. Widz najpierw dowie się o dokonanym przez
mieszkańców wsi czynie, zobaczy wkraczających do domostw policjantów i aresztowania a
dopiero później odkryje, kim był zamordowany człowiek i co skłoniło kilku mężczyzn
do dokonania zbrodni. I z każdą minutą filmu czujemy coraz większe przygnębienie.
Reżyser obnażył cały polski syf, nędzę i biedę, gorzką prawdę o życiu
mieszkańców Włodowa. Pokazał obraz wsi, który nie ma nic wspólnego z Kochanowskiego "wsi
spokojna, wsi wesoła". "Lincz"
jest filmem skierowanym do dorosłego widza. Reżyser nie stroni od brutalnych, krwawych
scen. Widzimy Zaranka (Wiesław Komasa), który bije i kopie kobiety, który toczy bójkę
z Gradem, zadaje ciosy nożem. Bardzo realistycznie została oddana scena samosądu.
Zaranek orientując się, że w starciu z kilkoma rosłymi mężczyznami nie ma szans,
ucieka jak zwierzę. Zaczyna się swoista obława. Mężczyźni doganiają recydywistę,
otaczają a następnie wymierzają w jego stronę serię ciosów, biją trzonkami łopat,
łomami. Niektórzy
z widzów mogą postawić Łukaszewiczowi zarzut dychotomiczności bohaterów i braku w filmie pierwiastka psychologicznego. Ja
jednak będę bronić reżysera. Owszem Zaranek został ukazany jako diabeł w ludzkiej
postaci, jako człowiek, który nie cofnie się przed niczym, nie znamy także jego
motywów działania. Ale czy naprawdę wierzymy, że mieszkający we wsi recydywista
będzie wieczorami czytał wiersze i słuchał Chopina? Reżyser nie koloryzuje, nie
upiększa, nie próbuje zrozumieć jego postępowania, bo dokonanych przez niego czynów
nie da się niczym usprawiedliwić. Zgodzę
się natomiast ze stwierdzeniem, że mieszkańcy wsi zostali sportretowani jako niewinne
ofiary a psychologicznie bardzo spłyceni. Sądzę jednak, że w dużej mierze wynik to z
ograniczenia czasowego. Film trwa 80 minut i zwyczajnie w tak krótkim czasie nie sposób
ukazać wszystkich aspektów dramatu. Tu jednak wielkie wyrazy uznania należą się
Izabeli Kunie, która stworzyła wspaniałą kreację. Wydarzenia
we Włodowie oraz historia jej mieszkańców śmiało mogłaby posłużyć za scenariusz
hollywoodzkiej superprodukcji. Film Łukaszewicza jest polski do bólu. W tym przypadku
nie jest to jednak wada. Chcemy czy nie, ale to jest Polska właśnie. Polska, w której
okazuję się, że żeby powstał dobry film, scenariusz musi napisać samo życie. Polecam.
Reżyseria: Krzysztof Łukaszewicz Scenariusz: Krzysztof Łukaszewicz Premiera: 13
maja 2011 (Polska) Produkcja: Polska Obsada: Leszek Lichota, Izabela Kuna, Wiesław Komasa, Zbigniew Stryj, Maciej Mikołajczyk, Tamara Arciuch |