TROLLJAGEREN - ŁOWCA TROLI Trolljageren
Długo
już piszę tę recenzję. zdążyli o tym filmie napisać w miesięczniku "Kino", a
nawet w "Metrze". schodzę na psy. A tak serio, to chyba polubię norweskie kino
grozy. Od kiedy zobaczyłem w sieci trailer "Łowcy Trolli" czułem, że to będzie
coś. Nie dość, że paradokument, to jeszcze kręcony na dalekiej północy. Czy było
warto czekać?
W
sumie było. Stało się. Kilka dni temu dorwałem w końcu ową produkcję i przyznam
szczerze - jest na co popatrzeć. Ale niewiele więcej da się wycisnąć.
Mimo
iż zalewa nas od kilku lat "fala" tego typu filmów to dalej można z nich coś nie
coś wyłuskać. Niedawno był The Tunnel, gdzie
mierzyliśmy się z nieznaną bestią w podziemiach Sydney, fenomenalny Rec., czy trochę słabszy Paranormal Activity (dwie części). Pora na
skandynawskie potwory. W końcu.
Historia
sama w sobie jest śmiesznie prosta, nawet banalna i trącąca myszką można by rzec.
Grupa filmowców - studentów rzecz jasna, no bo jak inaczej. - kręci materiał na
temat kłusownika polującego na niedźwiedzie. Starają się podążać jego śladami, by
przyłapać go in flagranti. Nie wiedzą, że tak naprawdę martwe miśki są przykrywką,
a Hans (tak się pan łowca zwie) jest w rzeczywistości zabójcą trolli, które żyją
sobie od wieków na terenie północnej Europy.
No
ale, jak to się mówi: "lajf is brutal", więc misternie utkany plan studentów
bierze w łeb i bohaterowie muszą zacząć improwizować. Jak się okaże, gigantyczne
bestie wydostały się poza wyznaczone im terytorium.
Fabuła
i dialogi, nawet sama gra aktorska są - pomimo naturalności - dość mało
pociągające. Stereotypy jednak nie kłamią. mieszkańcy Skandynawii są dość
oziębli. Nawet ich aktorzy scenach śmierci niezbyt są ruchawi.
Film
wciąga ale w wielu momentach jest przewidywalny. Wiemy mniej więcej kiedy coś może
pójść nie tak, co się za chwilę stanie (choć nie zawsze), czy też potrafimy
wypunktować stałe elementy opisywanej historii. Rzecz jasna akcja w dużej mierze jest
dość wartka, ale nie gna na łeb na szyję.
Godne
wielkiej pochwały są efekty specjalne, zarówno wizualne jak i dźwiękowe. Stwory w
większości spreparowane są lepiej niż w wielkich, hollywoodzkich produkcjach. Niemal
nie widać, że to komputerowe animacje. Pełen naturalizm. Momentami ma się wrażenie,
że to dzieje się naprawdę.
Muzyka
gdzieś tam sobie jest, raz bardziej, raz mniej widoczna. Bawi się z nami i. niestety
jej skoki zdradzają częściowo tok akcji. No ale trudno.
Rekompensują
to zdjęcia i lokacje. Praca kamery pozoruje paradokumentalność tego filmu. Nagrywanie
"z ręki" i dobry montaż, sprawiają, że momentami można się zapomnieć. I
uwierzyć. Strach potem iść do lasu czy pod most. nawet w stanie wskazującym.
Niestety.
a może stety, nie wszystkie trolle zostały dobrze wykreowane - jak choćby osobniki
leśne - co umożliwia nam powrót na ziemię. To według mnie spory mankament. Jak
kraść to miliony, jak kręcić, to na jednym poziomie. Przypominają one stworki z
dawnych rycin i książek dla dzieci, ale nie są "tró" filmowe jeśli można tak
powiedzieć. W sensie - nie przerażają. Na szczęcie są jedynie kilkuminutowym
epizodem.
Gdy
zebrać to wszystko do kupy otrzymamy fantasy horror o lekkim zabarwieniu humorystycznym.
To sympatyczna - momentami straszna - historia, na którą warto poświęcić dwie
godziny. Nie tyle dla klasycznej,
nieskomplikowanej fabuły, ale przede wszystkim dobrych efektów specjalnych.
Pozycja
obowiązkowa dla fanów monster movies i
fantasy.
PS.
Od dziś pozwalam sobie dodawać skalę od 1 do 10.
Tytuł:
Trolljageren (pl. Łowca trolli)
Reżyseria: André Ovredal
Scenariusz: André Ovredal, Havard Johansen
Gatunek: Fantasy, Horror
premiera: 23. 12.11 r. (Polska), 29. 10.10 r. (Świat)
produkcja: Norwegia
Ocena:
7/10
Mormegil
|