TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK | |||
ŁOWCY
GŁÓW - Robert Ziółkowski Trzy historie, które łączy nie tak znowu wiele. Osoba Sebastiana Zimnego, pseudonim Kosa, którego bliżej poznałam przy okazji "Wściekłego psa". I przestępstwo. Cliche? Są kryminały różne, okrągłe i podłużne... Są rozmemłane historyjki, w których wszystko jest ckliwie jednoznaczne, trywialne, schematyczne. Znacie to? Wzór: trup + zagadka = kryminał. Ale w życiu niczego nie można podpiąć pod schemat. Prawdziwe zbrodnie, prawdziwe przestępstwa, prawdziwe śledztwa i prawdziwe rozwiązania zwykle stanowią spore odchylenie od normy powieściowej. Można je zbyć machnięciem ręki, wsadzić wszystkie do worka z napisem "proza życia", prychnąć i wzruszyć ramionami, bo przecież nas nie dotyczą. Oglądamy wiadomości, czytamy portale. Widzimy zło, ale go nie doświadczamy. Po to czytamy kryminały, horrory i thrillery. Dla wzrostu adrenaliny, dla gęsiej skórki. Dla wrażeń, od których stronimy w realu, ale których poszukujemy wśród bezpiecznie zaklętych w książce opowieści. Robert Ziółkowski był gliniarzem. W sumie wie chyba, o czym mówi. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że żadna z historii "Łowców głów" nie jest z życia wzięta. Jednak biorąc pod uwagę osobę autora można przyjąć, że jednak więcej tu prawdy, niż może nam się wydawać. Nikt lepiej nie opisze zasady działania samochodu, niż jego konstruktor. Nikt lepiej nie opisze pracy policji, niż policjant. Proste.
"Wściekłość" opowiada o tym, jak długo przeżuwane poczucie zdrady i klęski w ciasnym umyśle może przerodzić się w agresję tak ogromną i tak ostateczną, że przekroczenie cienkiej granicy do zadania śmierci jest tylko kwestią czasu. Naszła mnie refleksja nad tym, jak trujące może stać się rozpamiętywanie przeszłości, gdy człowiek sam nakręca swoją psychozę i wmawia sobie, że jest panem życia i śmierci. I jak błędne jest to rozumowanie, jak fatalne w skutkach. Zbyszek to facet, który jest zły na cały świat, a zwłaszcza na szwagierkę i jej męża. Bo przecież to, co dzieje się za drzwiami jego mieszkania z żoną, nie jest ich sprawą. Jego żona, prawda? To sobie ją może bić i gwałcić, ile mu się żywnie podoba, co nie?
Więc jest zły, bo Kaśka i ten jej frajer wtrącili się w jego
małżeństwo, podjudzając Jolkę do złożenia skargi. Teraz
zwiał z przepustki i trzyma rękę na broni. Jest
zdeterminowany, wściekły i pewny siebie. On jeszcze im
wszystkim pokaże! "Bracia" to najdłuższa historia, która pretendowała do tronu. Doskonale poprowadzona akcja, żywi bohaterowie, cudownie zaplątana akcja i zbieg kilku okoliczności, który sprawił, że jedna zła decyzja zdeterminowała życie dwóch braci, złamała je, wykręciła, roztrzaskała i na koniec polała wrzątkiem. Rodzeństwo zostaje rozdzielone przez jedno morderstwo, o które bracia się nawzajem podejrzewają. Rozdzieleni, jeden para się ucieczką, drugi - wchodzi na drogę przestępczą. Cudownie mi się to czytało. Wstawki o Legii Cudzoziemskiej, brutalne, rozdzierające serce opisy niesprawiedliwości, błąkanie się po omacku, strach. Wiarygodna, nieźle zapętlona opowieść, w której jest wszystko - przestępstwo, śledztwo, miłość, wojna, rodzina, sprawiedliwość. Drobne nieporozumienie, niedogadanie, i bach. Całe życie spieprzone. A wszystko przez dwa z siedmiu grzechów głównych: chciwość i zazdrość. Takie to ludzkie, takie typowe. Takie brzemienne w skutkach. A dlaczego ta historia na tronie jednak nie zasiadła? Przez zakończenie. Zbyt hollywoodzkie. Nie kupuję tego. Jak dla mnie za dużo było tu ślepych trafów, fartów, szczęśliwych zbiegów okoliczności. Ziółkowski mógł dać się ponieść i "Braci" przerobić na pełnowymiarową, indywidualną powieść. Potencjał ogromny, świetny pomysł, świetna kreacja bohaterów, świetna fabuła. Z drobnymi zmianami zakończenia, które było jednak zbyt proste, zbyt prędkie - opowieść byłaby idealna.
"Szaleństwo" to najbardziej zróżnicowana opowieść.
Można powiedzieć, że przekrojowo przedstawia pracę policji -
ciągle coś się dzieje, ciągle trwa jakieś śledztwo. I
czasami wyniknie po prostu coś ważniejszego. "Łowcy głów" to niezły kąsek, z bliska ukazujący mroczne zakamarki ludzkiej psychiki i grupę przedstawicieli władzy, którzy wciąż, nawet na łamach literackiej fikcji, pozostają ludźmi. Nie są herosami, nie są Bondami. Bywają zmęczeni i mają własne sprawy, własne życie. Ale to życie - domowe, rodzinne, osobiste - w momencie przypięcia blachy, w momencie uzyskania szmaty, złożyli na ołtarzu służby. Ta praca wysysa wszystko - energię, optymizm, beztroskę. Codzienna, nagminna obserwacja zła wymaga niezwykłej siły woli, by nie dać się temu złu pożreć.
Uważam, że pod względem czysto literackim "Wściekły pies" jest lepszy. Jednak nie śmiem powiedzieć, że opisywany tu debiut jest kiepski. Bynajmniej, to taka przepyszna przystawka, która zaostrza apetyt na autora. Mam głęboką nadzieję, że napisze jeszcze co najmniej sto takich książek. I każdą z nich przeczytam. Polecam umiłowanym w kryminale, wielbicielom polskiej literatury, mocnych powieści policyjnych i, po prostu, lubującym się w dobrej prozie. Nie będziecie zawiedzeni.
Paulina Król Moja ocena: 5/6
|
|
||
|