MIASTECZKO SALEM - Stephen King RECENZJA 1
Jak
już wspominałem Miasteczko Salem, druga
książka Stephena Kinga, to pozycja, dzięki której wkroczyłem w świat literatury
grozy. Otworzyła przede mną drzwi do rzeczywistości niezwykle różnorodnej i zarazem
- choć to dziwnie zabrzmi - czarującej.
Powieść
przesiąknięta jest charakterystyczną "kingowską", małomiasteczkową aurą. Z
każdą kolejną stroną coraz lepiej poznajemy historię głównego bohatera - pisarza
Bena Mearsa - otoczonego złą sławą Domu Marstenów i samego Salem, które skrywa nie
jedną tajemnicę. Ben pragnie zbadać i opisać burzliwe i mroczne dzieje starego
domostwa na wzgórzu, przelać na papier własne, klaustrofobiczne wspomnienia z nim związane. Sytuacja się komplikuje, gdy osobliwy
jegomość kupuje wiekową posiadłość. Wraz z pojawieniem się tajemniczego nabywcy w
mieście, gaśnie poczucie bezpieczeństwa, a Salem robi się niespokojne.
Nastrój
jaki stopniowo buduje autor, niezwykle realistyczne opisy, wspaniałe dialogi sprawiają,
że jest to jeden z najlepszych horrorów w literaturze światowej. Wówczas nie można
było pisać o powtarzalności pewnych motywów, czy sytuacji w kolejnych powieściach i
opowiadaniach. Skóra cierpnie w momentach konfrontacji bohaterów z demonicznymi
przeciwnikami. Udana kreacja postaci czyni je niezapomnianymi Tu także ukłon w stronę
fenomenalnej wersji filmowej z 1979, która w sposób bardzo udany zobrazowała wszystko
to co ważne w tej powieści. Śmiem podejrzewać, że była też wzorem dla okładki I-go
polskiego wydania z 1991 (Amber). Już sam jej widok sprawia, że ciarki chodzą po
plecach.
Fabuła rozwija się spokojnym, jednostajnym
i wielościeżkowym trybem. Posiada liczne odnogi, dopowiedzenia, mnóstwo informacji na
temat rasy, z jaką Ben wraz z przyjaciółmi musi się zmierzyć. Nie nudzi jednak, a
fascynuje. Od początku do końca wyczuwa się pewien ferment, niezdrową aurę, która
trzyma w napięciu nie pozwalając się oderwać. Gdy tok wydarzeń przyspiesza, wtóruje
mu nasz własny oddech, bicie serca i niespokojne spojrzenia rzucane w kierunku okien i
drzwi. I to oczekiwanie na dotyk zimnej skóry na policzku, fetor rozkopanych grobów
zmieszanych ze świeżą krwią, wydobywający się z wykrzywionych głodem ust bestii i
jej obrzydliwy syk.
Przyszły
król horroru prezentuje klasyczną opowieść o walce człowieka z odwiecznym złem
kryjącym się cieniu. To powieść o przyjaźni, namiętności, krzywdzie i śmierci.
King stworzył sobie tylko należny, prywatny świat dziwnych, niebezpiecznych stworzeń.
Mimo, iż bierze na warsztat rzeczy znane, często gęsto mocno wyeksploatowane potrafi
wykuć z nich piękne i wartościowe rzeczy. Miasteczko
Salem jest jednym z głównych klejnotów koronnych pisarza z Main. Od ponad 30 lat
święci trumfy i cieszy się rzeszami kolejnych czytelników. To - przynajmniej dla mnie - jedna z najlepszych rzeczy jakie wyszły spod pióra tego artysty. Istnieje termin, którym tę pozycję należy opatrzyć, szuflada do jakiej jest od lat wkładana: "klasyka gatunku" i jest to fakt absolutnie niepodważalny MORMEGIL RECENZJA 2 Mężczyzna i chłopiec uciekają – nie wiadomo dokąd ani przed czym. Nagłówek jednego z artykułów gazety z Portland pyta „Czyżby nawiedzone miasto?”, zaś tekst nie udziela odpowiedzi. Musimy się cofnąć w czasie do wydarzeń sprzed roku, kiedy to w małym miasteczku Jerusalem zjawił się ambitny pisarz, Ben Mears, który dawno temu mieszkał tu u ciotki. „W takich małych, sennych miasteczkach nie dzieje się zbyt wiele dobrego” Dom Marstenów, opuszczony przed laty, stanowi coś „w rodzaju akumulatora naładowanego złymi uczynkami”, strzegącego miasteczko ze wzgórza niczym bożek obejmujący wzrokiem okiennic całe, wpisane w okrąg, Salem. Tragiczne wydarzenia, które wydarzyły się w owym domu, wciąż nawiedzają starszych wiekiem mieszkańców, a i Ben Mear wciąż budzi się z krzykiem, wspominając niesamowite związane z domem zdarzenie z dzieciństwa. Aczkolwiek, by przegonić swoje lęki i zdobyć materiały do kolejnej powieści, pragnie wynająć ten dom. Przybycie Bena do Salem zbiega się jednak ze sprzedażą domu... Kto by kupował stary, zrujnowany budynek, w którym podobno straszy?! Straker, sędziwy jegomość wraz ze wspólnikiem, Barlowem (którego nikt jeszcze nie widział). Oprócz domu kupili również mały lokal, by go przerobić na sklep z antykami. Szaleni! Kto by kupował drogie antyki na takim zadupiu...
„Cóż, nawet w pełnym blasku życia zawsze towarzyszy nam cień śmierci”
Na początku nic nie zwiastuje tragedii. Dwaj chłopcy wychodzą do kolegi, pogapić się na plastikowe figurki potworów. Idą na skróty przez las. Jeden z nich znika, drugi umiera w szpitalu kilka dni później na ciężką anemię. Oto jak zaczyna się horror miasteczka Salem. Od tej pory zdarzają się coraz dziwniejsze rzeczy, a każdy racjonalnie myślący człowiek będzie postawiony przed ogromnym dylematem: uwierzyć w zbieg okoliczności, czy w nadprzyrodzone? „Gdy słońce wschodzi, kończą się nocne żniwa” „Miasteczko Salem” to bardzo przyzwoita opowieść o wampirach. Bardzo schematyczna, jak na Kinga; nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że „Sklepik z marzeniami” był prawie kopią tej historii (dziwny człowiek wynajmuje lokal, prowadzi dziwny sklep, dziwne rzeczy się dzieją… a i finały obu książek są podobne). Pomimo tego muszę przyznać, że „Miasteczko Salem” jest znacznie lepsze od „Sklepiku…”. Classic King, można rzec – świetny, klaustrofobiczny klimat małego miasteczka, atmosfera typowa dla niewielkich społeczności (uprzedzenia, plotkowanie) i Zło, czające się gdzieś w mroku. Opisy wampirów – pierwszorzędne, i tu nawet gawędziarstwo Mistrza nie poszło za daleko, stanowiąc doskonałe uzupełnienie opowieści, a nie nudne przeciąganie historii. Uczucie rodzące się między Benem a Sue - wiarygodne, delikatnie zarysowane, wręcz subtelne. Bardzo podobał mi się sposób ukazania jak powoli świadomość zagrożenia i umiejętność nazwania go przemienia się w pewność; bohaterowie, którzy zmierzą się z wampirami, dość długo pozostają w zaprzeczeniu, nie potrafią uwierzyć w to, co się dzieje i wciąż próbują wytłumaczyć wszystko racjonalnie. Wszak „na litość boską, co ci się może stać, kiedy masz w zasięgu wzroku swój własny dom?” To wielki plus, historia dużo by straciła, gdyby nie te rozterki i analizy; dzięki nim opowieść jest niejako bardziej wiarygodna. „Śmierć przychodzi wtedy, kiedy dopadnie cię któryś z potworów” Czytałam różne opinie o tej powieści. Większość była przychylna, ale zdarzyły się też takie, w których autor recenzji wytyka Kingowi brak plastyczności, kładąc ten deficyt na karb małego doświadczenia autora (to jedna z pierwszych powieści Mistrza). Zupełnie się z tym zarzutem nie zgadzam, a mam za sobą zarówno najstarsze powieści Kinga, jak i najnowsze. Dla mnie to właśnie "Miasteczko Salem" zawiera w sobie kwintesencję prozy mistrza, jaką jest stopniowanie napięcia, mnogość różnorodnych bohaterów, atmosferę ciasnoty i wszechogarniający lęk. Widać Mistrz potrafił jeszcze w 1975 roku wycisnąć coś z tak oklepanego tematu, jakim są wampiry i zrobił to w doskonały sposób, nie ocierając się nawet o groteskę czy śmieszność. Polecam zarówno fanom Stephena Kinga, jak i osobom, które go jeszcze nie znają. Myślę, że to doskonała, wciągająca powieść, a pomimo schematyczności i przewidywalności można się nieźle przy lekturze zabawić. Czy przerażająca? Być może. Cóż, jak to bywa u Kinga, nawet główny bohater nie zawsze jest bezpieczny... Paulina Król |
|
|
|