Stephen King- niekwestionowany współczesny mistrz horroru. Jego powieści od
lat biją rekordy popularności, rozeszły się w milionach egzemplarzy na całym
świecie i doczekały się licznych adaptacji filmowych. I oto dziś polecam
jedną z nich. Film, który niewiele różni się od literackiego pierwowzoru,
który został przychylnie przyjęty przez krytyków i widzów, film, w którym
niezapomnianą kreacje stworzyła Kathy Bates. Dziś w kinie na sobotę „Misery”
w reżyserii Roba Reinera.
Znany pisarz Paul Sheldon ulega wypadkowi samochodowemu. Z pomocą przychodzi
mu mieszkająca w okolicy Annie Wilkes. Kobieta jest wielką fanką twórczości
Paula. Szybko okazuję się, że jest to niebezpieczna fascynacja. Pisarz staje
się zakładnikiem psychopatki.
„Misery” to specyficzny film, bowiem na scenie mamy tylko dwóch aktorów.
Bardzo wstrzemięźliwy i sprowadzony do minimum jest dramatem uwięzionego
przez pielęgniarkę pisarza.. Mężczyzna ulega wypadkowi. Znajduje go kobieta,
która z pozoru jest dobra i uczynna. Zawsze uśmiechnięta, miła serdeczna. Do
czasu… Kiedy dowiaduje się, że Paul postanowił uśmiercić jej ukochaną
bohaterkę i zacząć pisać ambitniejsze książki przeobraża się w fanatyczną
wielbicielką, która nie cofnie się przed niczym.
Reżyser oszczędził makabrycznych scen widzom (są mniej okrutne niż u Kinga),
postawił przede wszystkim na budowanie napięcia. i utrzymania atmosfery
nerwowości i strachu.
W filmie nie ma niepotrzebnych scen czy zbędnych elementów. Każda sekwencja
wynika z następnej i ukazuje stopniowo narastający dramat. „Misery” jest
ciekawa także i z tego względu, że jego akcja dzieję się tylko w dwóch
pokojach z kuchnią. Ten zawężony obszar mógł okazać się pułapką, zmęczyć i
znudzić widza. Tak się jednak nie dzieję, wręcz przeciwnie sprawia, że obraz
jest ciekawszy i bardziej interesujący.
W takich produkcjach jak „Misery” ciekawy scenariusz filmu to jednak nie
wszystko. Ważna jest obsada aktorska. I ta w filmie Reinera została dobrana
znakomicie. Kathy Bets w roli Annie Wilkes jest rewelacyjna (za tę rolę
aktorka otrzymała Oscara). Z poczciwej kobiety przeobraża się w bez
mrugnięcia oka łamiącą kości tyrankę. Również James Chan jest genialny. Choć
przez większość filmu zabandażowany to jednak odczuwany jest jego strach i
lęk.
„Misery” to film, który moim zdaniem jest najlepszą ekranizacją prozy Kinga.
I choć jego scenariusz jest dość oszczędny, to jednak innym daleko do niej.
Dlaczego? Bo tu spotkał się doskonały reżyser, znakomita obsada i pokazano
nie fantastyczne stwory, ale dramat człowieka, a ten najbardziej zawsze do
nas przemawia.