MIŚ
OPOWIADANIE
Wilki?... Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokraję!
"Stefek burczymucha" Konopnicka Maria
wierszyk dla dzieci...
Jestem zrozpaczony. W jednej chwili straciłem wszystko. Dom, miłość i
przyjaciela. Moje pluszowe uczucia zostały zbezczeszczone przez osobę której
najmocniej ufałem, którą kochałem. Gdzieś w głębi serca czułem że kiedyś
nadejdzie ten moment. Jednak w wirze mijających dni pełnych zabawy i
uśmiechu zapomniałem poświęcić choć sekundkę na refleksję i przemyślenia. A
teraz spadło to na mnie tak nagle. Przygniotło do ziemi ze stu tonową siłą
swego ciężaru. To boli. Tak bardzo boli tym bardziej że zostałem
potraktowany jak śmieć. Jak śmieć! Tak, dosłownie. On złapał mnie za łapkę i
po prostu cisnął do kosza na śmieci. Wtedy właśnie runął mój świat. Puchaty
dramat na dnie czeluści cuchnącego piekła. Wstrzymałem łzy ale wewnątrz
płakałem. Dziwi was to?
Zanim tu trafiłem byłem najukochańszym przyjacielem Romcia. Każdą noc
spędzaliśmy razem. To ja głaskałem go po głowie kiedy dręczył go koszmarny
sen. To ja hałasem budziłem jego rodziców kiedy zaatakowała go gorączka.
Zaraz potem udawałem kogoś kim naprawdę nie jestem. Mały pluszowy miś.
Ulubiona maskotka waszych pociech. Taka bez której wasze dziecko nie potrafi
samo zasnąć. Pewnie też taką mieliście, prawda? Dziękujcie Bogu jeżeli
ciągle ją macie...
Tak wiele robimy dla waszych pociech. Przykrywamy je kocykiem kiedy się
rozkopią. Opowiadamy im bajki kiedy wy nie znajdujecie na to czasu. I wiele,
wiele innych rzeczy. Taka jest prawdziwa natura pluszowych misiów. Nie
wierzycie? To udowodnijcie że nie! Powinniście być nam za to wdzięczni.
Jednak nigdy nie byliście i nigdy nie będziecie.
Dzisiaj Romek wyrzucił mnie do kosza. Pozbył się mnie bo wydoroślał. Jest
już za duży aby bawić się misiem. Ma już przecież dziewięć lat. Niedługo
zacznie tulić dziewczyny a nie pluszowe maskotki. Pora zrobić miejsce na
inne rzeczy. To słowa rodziców mojego Romcia.
Leżałem tak porzucony głową w dół. Przygnieciony coraz to większą stertą
niepotrzebnych zabawek. I wtedy właśnie wspomnienia tych ciepłych chwil
uderzyły tak mocno. Bardzo mocno. Tak bardzo że w ułamku sekundy zamieniły
się w nienawiść. Uczucie które pluszakom jest tak obce i dalekie.
Kochałem tego chłopca. Opiekowałem się nim. Poświęciłem mu aż dziewięć lat a
teraz w dowód wdzięczności leżałem na dnie kosza na śmieci.
Niektóre kości są zbyt ostre aby przejść przez gardło.
Nie chciałem tak umierać. Wy ludzie umieracie szybko. Rozkładacie się pod
ziemią około dwudziestu lat. Jednak takie pluszaki jak ja czeka
niewyobrażalna męka. Pal diabli jak spalicie nas w piecu. Boleśnie ale
szybko. Dramat zaczyna się kiedy jednak trafiamy do kosza a potem na
wysypisko śmieci.
Tam rozkładamy się w cuchnącej masie odpadów nawet kilkaset lat. Tyle czasu
zanim całkowicie znikniemy i przestaniemy odczuwać fizyczny ból. Pośród
smrodu zgnilizny i wijących się wszędobylskich robaków. Pogrążeni w bólu
minionych wspomnień, umieramy w ciszy.
Czara goryczy została przelana. Pękła we mnie wezbrana tama rozpaczy. W
jednej chwili zawładnęły mną złowieszcze myśli. Wiły się w główce niczym
stado rozwścieczonych żmij któremu próbuję wykraść się jajko. Ja jednak
odważnie sięgnąłem po nie. Rozłupałem jego delikatne skorupki i ze środka
wydobyło się słowo które lodowatym cierniem pochwyciło moje mechate łapki i
uszka. Tym słowem była Zemsta!
Bezszelestnie wydostałem się z kosza. Musiałem się śpieszyć niebawem zacznie
świtać. Kilka minut zajęło mi pokonanie kilkunastu schodów w dół. Kiedy
znalazłem się w kuchni wygramoliłem się na drewniany taboret. Otworzyłem
szufladę ze sztućcami i wyjąłem z niej długi, ostry nóż. Metalową melodię
mającą zanucić kołysankę na strunach ich gardeł. Taki był plan. Po chwili
dotarłem pod uchylone drzwi sypialni rodziców Romcia. Nigdy nie zamykali ich
na noc w obawie przed niespokojnym snem ich syncia. Jednak w gruncie rzeczy
to ja zawsze musiałem zrobić hałas aby obudzić ich zaspane dupy bo płacz
Romcia nigdy nie wystarczał. Wyspindrałem się na łóżko. Szybkim ruchem łapki
otworzyłem tętnice szyjne mamusi. Tatuś zawsze spał głębokim snem . Była
większa szansa że nie obudzą go przedśmiertne wstrząsy rzucającej się po
łóżku mamusi. Jednak trochę się przeliczyłem. Tata podniósł głowę z
poduszki. Popatrzyłem w jego zaspane oczy nie mogące uwierzyć w to co
właśnie widzą. Czarna sylwetka pluszowego zabójcy zalewana fontanną ciemnej
posoki. To musiał być koszmarny sen. Machnąłem nożem malując mu na gardle
podwójny uśmiech. Rzucił sie jak opętany bezskutecznie próbując zatamować
krwotok. Dotarło do niego że to jednak nie był sen a śmierć była już tylko
kwestią kilku sekund. Ucieszyłem się. Poszło gładko. Teraz pora na Romcia.
Nie wahałem się ani chwili. Przerażająca wizja mojej kilkuset letniej agonii
dodawała mi tylko zapału w dokończeniu dzieła zemsty. Zbliżyłem się do jego
łóżka. Spał tak słodko... Niebawem zaśnie najgłębszym snem. Dobranoc Romciu.
Zamachnąłem z całych sił. Ostrze trafiło w ucho przebijając czaszkę na
wylot. Wyszarpnąłem nóż i ponownie skierowałem go w dół. Ciach, szassss!
Wydaje mi się że już pierwsza rana była śmiertelna ale nie potrafiłem
przerwać tego szaleńczego amoku. Ciąłem, kroiłem tą śliczna buźkę
niezliczoną ilością razów. Podziurawiłem brzuch i plecy zamieniając to
ciałko w makabryczną imitacje sera szwajcarskiego. Krwawe rany
przypominające globusowe równiki i równoleżniki. Ciach i szasss, ciach i
szasss!
Zaczęło świtać. Postanowiłem dostać się na pobliski plac zabaw. Musiałem się
śpieszyć zanim na ulice miasta wyleje się masa wiecznie śpieszących się
ludzi. Miałem nowy plan. Znowu zapragnąłem być kochany i przytulany. Tylko
dzieci mogą podarować mi tą miłość. Usiadłem na ławce i spokojnie czekałem
na wschód słońca. Niebawem na placu pojawią się dzieci. W końcu któreś mnie
zauważy (być może nawet twoje) i postanowi przygarnąć. Tak myślę. Jestem
przecież ślicznym, kochanym pluszowym misiem. Mam brązowe oczka i szarą
łatkę na prawym pośladku...
- Mamo! Mamo, zobacz ktoś zostawił tutaj misia. Czy mogę go przygarnąć?
Proszę, mamo...
- Tak córeczko, myśle że tak ale najpierw będziemy musieli pana misia
porządnie wyprać...
- Dziękuje mamo! Jesteś nawspanialszą mamą na świecie. A ciebie misiu nazwę
Teddy i będę cie kochała już do końca życia...
...no myślę...
MordumX
|