MĘŻCZYŹNI,
KTÓRZY NIENAWIDZĄ KOBIET
Kilka dni temu miałem przyjemność czytać pierwszy tom trylogii Millenium
Stiega Larssona – Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. Lektura
była „zadaniem domowym”, jakie polecono mnie i grupie zajęciowej ze studiów.
Wiele dobrego o książce słyszałem i przyznam bez bicia, iż dałem się
wciągnąć. Powiem też, że to powieść fenomenalna, intrygująca i absolutnie
godna polecenia… Ale nie o niej chce szepnąć kilka słów.
Mniej więcej tydzień upłynął od chwili, gdy przeczytałem treść ostatniej
strony, kiedy zdecydowałem się przyjrzeć ekranizacji jakiej dokonał w 2009
roku Niels Arden Oplev. To był strzał w stopę. Bolesny. Zmarnowałem dwie
godziny i trzydzieści dwie minuty swego życia na coś, co nigdy nie powinno
zostać wypuszczone w świat. Najnowszej wersji co prawda nie widziałem i nie
wiem też czy będę chciał oglądać, ale to co zaprezentował nam wyżej
wymieniony Pan, zakrawa na brzydki żart.
Nie zrozumcie mnie źle, być może ten szajs cieszy się sporą popularnością,
może zdobyła nagrody BAFTA, Satelity i itd.… Ale oceniali go chyba niewidomi
hipsterzy po zabiegu lobotomii. Zastanawiam się dlaczego tak wysoko ceni się
całkowicie bezwartościowe produkty. Zaraz też wyjaśnię o co mi chodzi.
Niemal 80% akcji filmu nijak ma się do tego co Larsson opisał na kartach
swej powieści. W ponad dwu i pół godzinnej produkcji nie ocieramy się nawet
przez chwilę o klimat i sens książki. Zostaje jałowa, nudna pustynia;
fabularna wydmuszka. A jak już w temacie fabuły jesteśmy, to ta stanowi
zbiór poddanych obróbce wycinków prawdziwej akcji. Zostały one niemal
całkowicie zdegenerowane, pozbawione sensu i co najważniejsze linearności.
Mówiąc wprost, na chłopski rozum: nie trzyma się to kupy. Cała misterna
intryga, szczegółowo zaplanowana historia znana z książki, w filmowej wersji
zawiera w sobie tak wiele luk, niedopowiedzeń, przekształceń i niedoróbek,
że aż dziw bierze jaką popularnością się cieszy.
Losy bohaterów – mimo długości filmu – przedstawione są niezwykle
chaotycznie i pobieżnie. Widz, który nie czytał powieści nie będzie miał
zielonego pojęcia o tym, czym zajmuje się pan Mikael Blomkvist. Nie pozna
historii związanej z jego czasopismem, relacji z procesu sądowego ani nawet
tak delikatnych historii pobocznych jak życie rodzinne czy przygodne
romanse. W końcu, nieoczytany widz niczego ciekawego nie dowie się o
Lisabeth Kalander, która pozostaje pod osłoną pewnej tajemnicy do samego
końca. Po macoszemu więc potraktowano postaci, które są osią całej powieści.
Wszystko co zawarto na taśmie celuloidowej jest więc adaptacyjnym bublem.
Nie zgadzają się postaci, fakty fabularne, sytuacje, intrygi, czas akcji.
Nie wiedzieć czemu zrezygnowano z niezwykle interesującej, pozbawionej waty
słownej „genezy” dwójki bohaterów. Nie mamy pojęcia kim są i co robią.
Reżyser wraz ze scenarzystą w filmie usunęli wszystko to co sprawiało, że
książkę chciało się czytać.
Wynik jaki otrzymał Pan Oplev po skompilowaniu wszystkich części składowych
filmu dla mnie jest czymś, co należało by napiętnować, nie cenić. Nie
wiedzieć czemu ktoś to wypromował. Boli mnie, że lansuje się w mediach i na
festiwalach niewypał. Swoją drogą, to chyba oznaka znieczulicy, upadku
ideałów i obniżenia się poprzeczki jaką w kwestii estetyki postawili niegdyś
fani kinematografii… Mainstream rządzi się swoimi sprawami… Ja zaś szczerze
liczę na to, że Dziewczyna z tatuażem (swoją drogą w Polsce nawet
tytułu nie potrafią poprawnie przełożyć) okaże się ciekawsza.
Podsumowując: nie polecam.
Tytuł: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (org.: Män som hatar
kvinnor)
Reżyseria: Niels Arden Oplev
Scenariusz: Nikolaj Arcel, Rasmus Heisterberg
Produkcja: Dania, Niemcy, Norwegia, Szwecja
W rolach głównych: Michael Nyqvist, Noomi Rapace
Muzyka: Jacob Groth
Premiera: 27 lutego 2009 (Świat), 6 listopada 2009 (Polska)
Czas trwania: 152 minuty
Gatunek: Kryminał, akcja, dramat, thriller
Na podstawie powieści S. Larssona
Ocena: 2/10
Mormegil
|