KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL
patronaty.jpg (2614 bytes)
WITAJ W SERWISIE KOSTNICA

FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI

RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
 
ZWYCIĘZKA RECENZJA W KONKURSIE Z PATRONATEM - Opowieść Zombilijna

NA WYSOKOŚCI, tyt. oryginalny ALTITUDE, rok 2010

 

Film zaczyna się jak typowy horror dla nastolatków, jakich ostatnio jest na pęczki. Mamy piątkę młodych i pięknych, którzy wybierają się w podróż awionetką - główna bohaterka, Sara właśnie zdobyła licencję pilota. Pech chciał, że podczas jej dziewiczego lotu dochodzi do awarii, która uniemożliwia obniżenie lotu, a wręcz przeciwnie, powoduje ciągłe wznoszenie się maszyny. Na domiar złego nasi bohaterowie wlatują w megachmurę i tracą   łączność z ziemią, komórki oczywiście też nie działają. Pozornie wydaje się, że już nic gorszego nie może ich spotkać, no może jeszcze poza nimi samymi. Jednak naszą piątkę czeka coś o wiele bardziej groźnego niż nadmiar testosteronu, gdyż będzie to zjawisko nadprzyrodzone.

Tak mniej więcej rysuje się fabuła tego horrorku. Przejdę więc do tego, co w filmie może się nie podobać - jest to jak najbardziej subiektywna ocena miłośniczki horrorów z lat 80. i 90. Minusem są tu moim zdaniem do bólu schematyczne postaci męskie, otóż mamy trzech panów, a każdy reprezentuje skrajnie odmienną postawę: Bruce jest typem płaczliwym, tęsknie wzdychającym do Sary, w tym gronie akceptowany i rozumiany jedynie przez żeńską część; Sal to typ mięśniaka i choleryka, chorobliwie zazdrosny o dziewczynę; ostatni - Cory jest muzykiem, to dość zrównoważony gość, który w tym gronie ma robić za ciacho. Słabą stroną filmu jest też przewidywalność przyczyn całego tego zgiełku, ale żeby nie zdradzić zbyt wiele tym, którzy filmu nie widzieli, nie mogę tego opisać, mam jednak nadzieję, że ci, którzy film widzieli, wiedzą o co chodzi.  Kolejne moje zastrzeżenie tyczy się końcówki, ale jej też nie powinnam ujawniać, więc nie napiszę, co mi się w niej nie podobało.

Należałoby teraz wspomnieć o rzeczach miłych, czyli o tym, co uważam w filmie za dobre. Przede wszystkim dużym plusem jest tu klaustrofobiczna atmosfera i dawkowanie napięcia. Nastolatkowie są uwięzieni w ciasnym wnętrzu awionetki, dookoła pustka, nawet nie ma gruntu pod nogami. Jak już pisałam, wszelka łączność zamiera, mamy więc idealne warunki, by zgotować naszym bohaterom niezły horror. Wydaje się, że jest nam serwowany typowy survival horror: próby naprawy usterki, coraz bardziej nerwowe stosunki w grupie, poszukiwanie rozwiązań na wyjście z opresji... I nagle widz dostaje cios w policzek, otóż okazuje się, że "tam coś jest!". Nieznana istota zakłóci nastolatkom i tak już utrudniony i niebezpieczny lot. W tym momencie otrzymujemy solidny horror z gęstą atmosferą i nadnaturalnym stworem. Dostrzegam tu nawiązanie do jednej z nowelek klasycznej "Strefy Mroku", w której to to znerwicowany pasażer samolotu dostrzega    dziwną postać majstrującą przy skrzydle. Zarówno w jednym, jak i w drugim filmie poczucie zagrożenia narasta, a potwór jest coraz śmielszy, by ostatecznie ukazać się całej okazałości. Podobno wszystko, co dobre szybko się kończy, ale nie w naszym filmie, dostrzegłam tam ze trzy momenty na zakończenie filmu, każde byłoby moim zdaniem  dobre, ale reżyser wykorzystał dostępny materiał maksymalnie, co niekoniecznie musiało dać najlepszy efekt.

Porównując "Na wysokości" do innych współczesnych filmów grozy, to wypada on naprawdę dobrze, efekty komputerowe są dozowane w stopniu umiarkowanym, nie są, jakby to ująć, nachalne (duży plus), nie ma też hektolitrów krwi i flaków, a oczy cieszą nie zgrabne ciała, lecz budzący lęk potwór. Film ten podoba mi się, ponieważ przypomina nieco stare dobre horrory, gdzie napięcie jest stopniowane, a najlepsze zostawia się na koniec.

 

 

 

Dorota Wasiucionek