OPOWIADANIE WINDA
Jej
kroki rozbrzmiewały echem w pustym korytarzu. Puk, puk, puk... Szła szybko. Wszystkie
biura na sześćdziesiątym piętrze wieżowca w którym pracowała opustoszały pewnie z
godzinę temu. Ona jedna zasiedziała się nad sprawozdaniem które szef zlecił jej na
jutro. Teraz śpieszyła się do domu. Cóż, jesli tę małą klitkę którą
wynajmowała w obskurnej kamienicy można nazwać domem. Ale lepsze to niż nic. Przecież
nie mogła wiecznie żyć pod jednym dachem z ojcem który zbyt często zaglądał do
kieliszka i matką dewotką, oddającą każdy grosz na ofiarę w kościele.
I
tak jej wyprowadzka z domu wiązała się z tym, że matka ją niemal wyklęła z rodziny
a ojciec obleśnie mrugał okiem, że pierdolić to się faktycznie w domu z chłopakami
nie może.
A
ona po prostu chciała się choś trochę usamodzielnić. Nie miała żadnego chłopaka,
nie umiała flirtować, czerwieniła się gdy ktoś jej mówił, że jest ładna. Była
rzeczywiście ładna ale sama w to nie wierzyła. Czuła się trochę jak bohaterka
serialu "Brzydula". A nie znalazł się nikt kto by ją potrafił przekonać, że jest
coś warta...
Dlatego
tak długo zostawała w pracy. Nie miała do kogo wracać. Ta praca w ogóle jej spadła
jak z nieba. Nie wierzyła, że szefostwo było pod wrażeniem jej umiejętności na
rozmowie kwalifikacyjnej. Sama uważała, że po prostu zlitowali się nad nią, prosta
dziewczyną. Ale była szczęśliwa. Praca w tak dużej firmie, w nowootwartym
wieżowcu... Gdyby rodzice teraz ją zobaczyli...
Szła
w stronę windy i uśmiechała sie do siebie. Zmęczona po całym dniu pracy
ale...usatysfakcjonowana.
Wyszła
zza zakrętu korytarza i stanęła jak wryta na widok mężczyzny który czekał na
windę. "Idiotka" pomyślała, "przecież on cię na pewno usłyszał jak stukałaś
obcasami. Co sobie pomyśli?". Mężczyzna spojrzał w jej stronę. Odetchnęła
głęboko.
-
Wystraszyłem panią? - spytał nieznajomy.
-
Troszkę mnie zaskoczyło, że o tej porze ktoś tu jeszcze jest - odpowiedziała. Była
zła na siebie, że tak ją zaskoczył. Uśmiechnął się jakby czytał w jej myślach.
-
Przepraszam. Też nie myślałem, że ktoś tu jeszcze jest. -
Stali
przez chwilę w milczeniu. Ciszę przerwał dzwonek. Drzwi windy rozsunęły się.
-
Proszę - wskazał jej ręką otwarte drzwi.
Zawahała
się. Sama, obcy mężczyzna w windzie... Już miała powiedzieć, że poczeka ale
najwyraźniej wyczuł jej wahanie.
-
Proszę - powiedział. - Wiem. Że to sytuacja która może panią peszyć, ale ja się
boję wind. Odetchnąłem z uulgą kiedy usłyszałem pani kroki.
Zasłoniła
się torebką. Wsunęła dłoń do jej środka i namacała pojemnik z gazem pieprzowym
który kiedyś podarowali jej rodzice - "dla bezpieczeństwa", powiedzieli. I tak, w
dłoni trzymając ukryty w torebce pojemnik z gazem, weszła do windy a obcy mężczyzna
wszedł za nią...
***
Odwrócił
się i zwymiotował. Był gliną już tyle lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widział.
Tym razem nikt się nie roześmiał, nie odezwał. Ekipa dochodzeniowa w całkowitym
milczeniu badała miejsce zbrodni. Bezlitośnie trzaskał flesz aparatu, fotograf
policyjny dokumentował makabryczny widok.
Damian
Strużyński otarł usta wierzchem dłoni. Ciągle czuł smak wymiocin. Ktoś poklepał go
po ramieniu.
-
Człowiek myśli, że już wszystko widział - wyszeptał lekarz sądowy, który po
przyjacielsku go klepnął w ramię - a tu coś takiego.
Pokręcił
głową z niedowierzaniem i odszedł. Damian ruszył w stronę windy, otwartej,
zdemolowanej, skrwawionej. Potrącił coś stopą. Zmiażdżony pojemnik po gazie
pieprzowym lekko potoczył się po posadzce.
-
Piotrek - nie ośmielił się krzyknąć, ale cisza była taka, że wzywany usłyszał
go bez trudu. Podszedł i wsunął pojemnik do plastikowej torebki na dowody. Spojrzał na
Damiana, a ten wyczytał w jego wzroku bezradnośc. Bezradność którą sam czuł.
Popieprzona sprawa. Podszedł do windy i zmusił się by spojrzeć do środka.
Dwa
ciała, kobiety i mężczyzny, przybite do ścian windy. Potłuczone lustra, na nich dawno
zakrzepła krew. Szare sploty jelit spływające z rozszarpanych brzuchów. Drewniane
kołki wbite w ocy ofiar. Drut kolczasty któym owinięto usta... Wszystko to jego umysł
rejestrował, ale nie chciał uwierzyć. Lekarz sądowy który stanął obok niego
wzruszył ramionami.
-
Gdybym nie to, że wiem, że to niemożliwe to bym powiedział iż umarli z tydzień temu.
Te muchy...
Wśród
krwi i smrodu rozkładu brzęczało setki czarnych, tłustych much. Żerowały bezwstydnie
na zwłokach. Damian nie potrafił tego ogarnąć. Nie mogli zginąć tydzień temu. To
dziś w nocy się stało. Ale ten smród... te muchy...
Nie
wiedział od czego zacząć. Powinien zadawać pytania, ale nie potrafił wymyśleć
żadnego rozsądnego. Damian Strużyński, as stołecznej komendy, majacy na koncie
kilkanaście rozwiązanych spraw poczuł się bezradny. Wpatrywał się tępo w to co
było w środku windy, w tą jatkę i prawie wrzasnął z przerażenia gdy poczuł jak
ktoś go dotyka.
-
Coś
mam - Daniel Burzyński, jego partner, mówił cicho, ale widać było jak bardzo jest
przejęty.
Co?
-
Ta
winda ma zamontowaną kamerę. Mam nagranie. -
Czyli
wiemy kto to zrobił? - spytał nieco głośniej Damian.
Wszyscy
ludzie z ekipy śledczej zamarli. Wpatrywali się w obu mężczyzn. Daniel rozejrzał się
po czym pochylił się do Damiana i cichutko powiedział:
-
Nie.
Zresztą sam musisz to zobaczyć.
***
Siedzieli
w ciemnym pomieszczeniu wpatrując się w duży plazmowy monitor. Kamera w windzie była
bardzo dobrej jakości. Nagranie na monitorze było kolorowe i z dźwiękiem. Damian
obserwował jak kobieta i mężczyzna wchodzili do windy. Kobieta trzymała dłon w
torebce, a Damian zrozumiał, że zaciskała tam pojemnik z gazem.
-
Boję
się wind od czasu jak utknąłem w jednej gdy byłem dzieckiem - powiedział
mężczyzna w windzie. Odpowiedzią kobiety było tylko stłumione "uhm". A
mężczyzna mówił dalej:
Boję
się, że zatę się w windzie, że zabraknie powietrza - roześmiał się z przymusem.
Kobieta
nic nie odpowiedziała.
-
Pewnie
mnie ma pani za wariata? -
Nie
- odezwała się po raz pierwszy.
Damian
oglądając tą scenę rejestrował w pamięci wszystko... to, że mężczyzna rozglądał
się nerwowo, to jak zaciskał dłonie, to jak kobieta patrzyła na niego nieufnie. Z
punktu w którym była umieszczona kamera widać było wyświetlacz na którym na czerwono
zapalały się numery pięter.
...34...
...33...
-
Ehh...myślałem
kiedyś... - zaczął mężczyzna.
...30...
...29...
Damian
dostrzegł cień w lustrach którymi wyłożona była cała winda. Coś ciemnego
przesunęło się tuż przy granicy widzenia.
...28...
...27...
Mężczyzna
nie dokończył zdania. Zaczął przeraźliwie krzyczeć...
-
On,
on, on! - wrzeszczał. Kobieta wyszarpnęła dłoń z torebki.
...25...
...24...
Na
ekranie monitora pojawił się biały szum. Tylko dźwięk pozostał bez zarzutu. Ktoś
nieludzko wrzeszczał. Damian usłyszał jeszcze trzy słowa, wypowiedziane dudniącym,
nieziemskim głosem:
-
Salvate
miro dorore -
Odruchowo
Damian zaczął liczyć. Trzy...cztery..pięć.
Na
monitorze znowu pojawił się obraz. Dwa wiszące na ścianach windy ciała, jelita
spływające z rozdartych brzuchów i setki bzyczących much... "Pięć sekund"
pomyślał. Na wyświetlaczu znowu zaczęły przeskakiwać cyfry
...20...
...19...
...18...
***
Kiedy
szli na dół Daniel ciągle o coś pytał.
-
Co
to było? Co o tym myślisz? -
Ale
Damian był głuchy na jego pytania. Zeszli na dół, do windy. Ciałą zostały już
zabrane. Daniel podszedł do lekarza sądowego któy krzątał się przy czarnych workach
ze zwłokami. Damian wpatrywał się w otwarte drzwi windy. "On" pomyślał "On,
czyli kto?" Poczuł przymus by się tego dowiedzieć...
Daniel
Burzyński oderwał się od lekarza gdy usłyszał dzwonek windy. Drzwi zasunęły się za
Damianem.
-
Hej!
- kryknął Daniel, podbiegł do windy i zaczął walić w zamknięte drwi. - Damian,
kurwa, co się wygłupiasz!? Damian! -
***
Damian
Strużyński wpatrywał się w wyświetlacz na którym zmieniały się cyfry
...18...
...19...
W
rozbitych fragmentach luster mignął jakiś czarny cień. "On" pomyślał Damian
Zamknął oczy.
A
wyświetlacz beznamiętnie wyświetlał kolejne cyfry.
...20...
...21...
...22...
...23...
...24...
Bogdan Ruszkowski
|