Ofiara krwi - to trzymająca w napięciu powieść grozy z
fascynującym wątkiem miłosnym w tle. Jest to opowieść o
bezlitosnej walce tajnego bractwa wampirów z ich odwiecznymi
prześladowcami, rozgrywającej się w realiach współczesnej
Ameryki. Jako drugi tom cyklu niejednokrotnie podbijał
amerykańskie i europejskie listy besstsellerów.
Bractwu Czarnego Sztyletu udaje się wygrać bitwę z
Korporacją Reduktorów, ale wojna toczy się dalej. Ghrom wraz
z garstką towarzyszy musi zadbać o bezpieczeństwo swego
ludu. Przeciwnicy są coraz okrutniejsi, a na dodatek Bractwo
może stracić swojego najdzielniejszego wojownika. Rankohr,
piękny i niezwyciężony wampir, zakochał się bez pamięci w
Mary, która nie dość, że jest człowiekiem, to w dodatku jest
śmiertelnie chora. Tym samym złamał obowiązujące w świecie
wampirów zasady, czym naraził się na gniew Pani Kronik.
Niechcący sprowadza na Bractwo wielkie niebezpieczeństwo:
przeciwnicy planują śmiertelny atak, a tymczasem Pani Kronik
chce, by złamanie jej przykazań zostało surowo ukarane. By
uratować siebie i swoją ukochaną, Rankohr musi przezwyciężyć
straszną klątwę, która ciąży na nim od stu lat. Tylko
wówczas będzie miał szansę uniknąć śmiertelnego zagrożenia.
Także Mary musi podjąć swoją walkę...
Może i to naprawdę bestseller, ale nie dla mnie. Bardzo bym
chciała powiedzieć, że jest nawet lepsza od części
pierwszej, jednak nie mogę. Tak, jak tamtą praktycznie
wychwalałam ponad niebiosa, to niestety z kolejnym tomem
jest trochę gorzej. Nie jest źle, co to, to nie, ale bądź,
co bądź miałam oczekiwania miałam odrobinę wyższe. Co
prawda, czyta się szybko i bezproblemowo, wręcz niekiedy
jednym tchem. Zwłaszcza dzięki bardzo przystępnemu językowi
i sposobie wydania. Także styl i cala reszta są według mnie
są prawie bez zarzutów. Prawie, ponieważ były momenty, gdy
miałam wrażenie, że autorka pisze albo na szybko i byle jak”
albo nie pisze to ona, tylko zupełnie ktoś inny. Niestety
również bohaterowie mnie nie do końca urzekli, bowiem byli
dla mnie chwilami irytujący, a same sytuacje z ich udziałem
- nużące.
Mimo to z każdym kolejnym tomem historia porywa mnie coraz
bardziej i już się nie mogę doczekać kolejnego tomu. Mam
jednak nadzieję, że będzie on tak wspaniały, jak tom
pierwszy i nie pozostanie mi nic innego, jak szczery
zachwyt. Swoją drogą, cieszę się, że mogłam „spotkać” na
nowo bohaterów „Mrocznego kochanka”. Muszę przyznać, że,
mimo, iż są niekiedy bardzo denerwujący, to i tak się do
nich przyzwyczaiłam – i pomyśleć, co będzie dalej, bo to
przecież drugi tom, a jeszcze tyle przede mną!
Czy polecam? Polecam. Chociaż nie jest to tom dorównujący
pierwszemu, to i tak warta przeczytania. Jeśli więc ktoś ma
na nią ochotę, to zachęcam – lekka, przyjemna lektura – w
sam raz na te okropne upały. A co najważniejsze – czytając
ja nie uśniecie w tym słońcu! x)
„Normalność to tylko przeciętność, a nie jedyna recepta na
funkcjonowanie.”
Lilien