O
PISANIU SŁÓW KILKA Bogdan Ruszkowski
Przeglądając
dziś wieczorem "komputerową szufladę" natknąłem się na taką rzecz, którą
pisałem jakieś sześć, siedem lat temu. Udzielałem się wtedy dość aktywnie na
portalu opowiadania.pl i wymieniałem się mailami z różnymi ludźmi. Czasami komuś
doradzałem w miarę możliwości. Te kilka maili złożyłem potem w całość i tak
powstały "Uwagi o pisaniu". Oczywiście nie jestem, broń Boże, żadnym autorytetem
w tych sprawach, ale miałem sygnały, że te kilka słów pomogło kilku osobom w
szukaniu swojego sposobu pisania... Myślałem, że ten tekst mi zaginął gdzieś już na
zawsze, a tu niespodzianka - dziś te fragmenty znalazłem! Pomyślałem sobie, że
może warto je zachować i podzielić się swoimi wrażeniami z tego co mi osobiście
sprawia dużą frajdę. To może bardziej słowa z punktu widzenia czytelnika niż autora
- i mówię oczywistą oczywistość, ale może mnie nie wyśmiejecie. Część tego
tekstu - ta o budowaniu nastroju - to była odpowiedź na konkretnego maila. A
oryginalny tekst brzmiał tak:
Znowu
się wymądrzam. Nie to, żebym był mądrzejszy od Was (chociaż starszy od większości
na pewno :) ) Po prostu kiedy ja zaczynałem pisać nie miałem nikogo, kto by mi
doradził, pomógł, dał dobrą radę. Dlatego ja chcę się z Wami podzielić moimi
spostrzeżeniami.
W
pierwszej części moich uwag napisałem, że plan nie jest potrzebny. No właśnie...
UWAGA
1 JAK TO JEST Z TYM PLANEM?
Kiedy
zaczynam pisać opowiadanie od "co by było gdyby" to wiem o czym chcę pisać.
Wiem mniej więcej co się zdarzy. Często później okazuje się, że zdarzyło się coś
zupełnie innego. Nie mam planu, tylko ogólny zarys historii. Moim zdaniem plan typu
"W
1 akapicie bohater podchodzi do okna i wygląda na ulicę - tu wstawię opis ulicy.
W
2 akapicie bohater odwraca się od okna i patrzy na pokój - tu dam opis pokoju..."
itd. zabija dobre opowiadanie. W takim opowiadaniu brak jest odrobiny szaleństwa, ognia,
nieprzewidywalności. Sam piszący upycha się w ciasne ramy które sobie narzucił.
Bohaterowie są nudni - bo ich twórca też nudził się, kiedy pisał o nich według
planu. Kurczę, pozwólcie swoim bohaterom na trochę luzu.
No
dobrze. Czyli pełna dowolność? NIE. Bo na początku wspomniałem: jakiś zarys trzeba
mieć. Żeby nie okazało się w trakcie pisania horroru, że piszecie romans.
To
ogólnikowe co napisałem. Może powiem Wam jak wygląda to u mnie. Na początku jest
pomysł.
UWAGA
2 SKĄD SIĘ BIORĄ POMYSŁY?
Zewsząd.
Z radia, wiadomości, gazet, z urywków wypowiedzi....
Przykład?
Pewnego
dnia byłem z ojcem w supermarkecie budowlanym. Oglądaliśmy różne narzędzia. Nagle
słyszę tekst ojca: "To się do niczego nie nadaję" - chodziło o jakieś
uniwersalne szczypce czy coś. "Czemu?" spytałem. "Bo jak coś jest do
wszystkiego do jest do niczego". I tak powstało opowiadanie "Niewłaściwy
dzień".
Albo:
Słucham
sobie wiadomości w radiu i słysze: "Naukowcy odkryli gen dający sygnał do
starzenia sie organizmu. Może już wkrótce będzie można zatrzymać rozwój ulubionego
kota żeby mieć zawsze małego kociaka" - ot taki wakacyjny news...A mi przyszło do
głowy co by było gdyby rodzice "zatrzymali" rozwój dziecka na poziomie
pięciu lat? Urodził sie 20 lat temu ale nadal ma 5... Jak to wpłynęłoby na psychikę
takiego dziecka? Co by się stało, gdyby nagle zaczął się starzeć?... I tak dalej, i
tak dalej. Z tego można zrobić melodramat, horror, fantastykę.
No
więc wpadłem na pomysł. I co dalej?
UWAGA
3 SZKICOWNIK.
Mam
szkicownik do opowiadań. Kiedy już wpadnę na jakiś pomysł w głowie kształtuje mi
się fabuła. Układają mi się opisy, dialogi. I te skrawki myśli zapisuje. Zapisuje po
dwa trzy zdania opisu, dialogu, sytuacji którą gdzieś widziałem. To jest bardzo
pomocne, bo mam gotowe różnego typu scenki, które później mogę rozwinąć.
Niekoniecznie w opowiadaniu które właśnie wymyśliłem. Nie zapisuje tylko wyglądu
bohater. Wiecie dlaczego?
UWAGA
4 CZY JA MUSZĘ ZNAĆ SWOJEGO BOHATERA?
Nie.
Zwłaszcza jeśli pisżę krótkie opowiadanie. Nie muszę wiedzieć co je, jak wygląda,
ile ma zębów. Potrzebuję o nim najważniejszych wiadomości. Pewnie, że jak piszesz
powieść to powinieneś znać bohatera na wskroś. Chyba... W opowiadaniu niekoniecznie.
Nie piszę więc charakterystyk bohatera. Moim zdaniem wiele osób robi błąd opisując
dokładnie ludzi o których piszą. No bo na przykład ktoś mi pisze: "Była
blondynką. Miała 178 cm wzrostu, długie nogi. Biust nr 4. Oczy niebieskie. Każdy facet
na nią leciał". A wcale nie. To nie jest akurat mój ideał urody. Taki nietypowy
jestem. Ale jeżeli ktoś napiszę: "Szła ulicą i każdy facet oglądał się za
nią. Odlew jej ciała mógłby leżeć w jakimś instytucie jako ideał kobiecości"
- taki opis łyknę. Raz że jest śmiesznie, dwa, że do takiego opisu ja wyobrażę
sobie kobietę która odpowiada mojemu ideałowi - nie ma tu nic o włosach, oczach,
biuście... Albo na przykład jak napiszę taki tekst:
Roman
patrzył na kobietę która weszła do baru.
- Zdzisiek, zobacz jaka lalunia. A te cyce. Takimi to
by cie nakryła że ho, ho. -
-
No, ale bym poujeżdżał - odpowiedział Zdzisiek.
No
chyba macie już jakieś pojęcie o Romanie i Zdziśku? Widzicie ich? Te dwie obleśne
moczymordy, świdrujące swoimi zapyziałymi oczkami każdą babkę? No to nie muszę Wam
już ich opisywać w tekście. :))
UWAGA
5 NASTRÓJ
Nie
jestem ekspertem.
Budowanie
nastroju jest w ogóle ciężkim zadaniem. Zobacz jak to robią najlepsi - np. Stephen
King. Większość jego utworów polega na tym, że zwykłym ludziom zdarzają sie
niesamowite rzeczy. Ot tak, po prostu.
No
dobra - kilka moich uwag:
Pisząc
horror staram się przedstawić zwykłych ludzi. Takich, z którymi mógłbyś się
utożsamić. Potem stawiam ich w sytuacji dramatycznej. I opisuję ich zachowanie, tak
jak, wydaję mi się, ja bym się zachował.
Nie
zdradzam na początku utworu co się dzieje. I właśnie - nawiązując do Twojego .
Już
w prologu ujawniłeś co się dzieje. Test nowej broni, osiedle otoczone murem, odcięte
od świata. A wyobraź sobie jak ciekawe byłoby gdybyś zaczął np: "Kobieta
chciała jak zwykle dotrzeć do pracy. Jakie było jej zdziwienie, kidy natknęła się na
mur, odgradzający jej osiedle od reszty świata. Wokoło kręcili się ludzie, tak samo
jak ona zdezorientowani. Nikt nie wiedział co się dzieje. Na dźwięk lecącego samolotu
wszyscy podnieśli głowy do góry. Z samolotu wyleciała skrzynia, rozwinął się
spadochron. Skrzynia wylądowała gdzieś w środku osiedla." I tak dalej.
Nikt
nic nie wie. W drugim rozdziale poznajemy grupę żołnierzy, z ich rozmów dowiadujemy
się, że chodzi o nową broń biologiczną. Żołnierz nie są świadomi tego, że oni
również są "grupą kontrolną". To okazuje się później.
Mam
nadzieję, że łapiesz o co mi chodzi.
Jeszcze
jedno - masz problem z imionami i ksywkami żołnierzy w Twoim opowiadaniu. Nie pasuję mi
Ricky vel Jasiek, czy jakoś tam. Wybiło mnie to z rytmu czytania. I znowu moja rada -
sam mam czasami problem z nazwiskami - biorę wtedy pierwszy lepszy film i spisuję sobie
z "listy płac" różne nazwiska i imiona, potem je mieszam i mam gotowe kilka
nowych tożsamości bohaterów. A ksywki wydaje mi się też powinny być bardziej
drapieżne, nie wiem "kocur, pazur, szczur, brzydal, młot..." i tak dalej.
No
dobrze. A jak to wygląda w praktyce?
Zobacz
moje opowiadanie "Niewłaściwy dzień". Nie ma tam może nastroju, ale - o tym,
że chodzi o zombie dowiadujesz się na końcu opowiadania. Cały czas staram się, że by
napięcie wzrastało. Żeby czytelnik zaczął się zastanawiać, o co chodzi, co się
stało?
Po
prostu nie staraj się tłumaczyć czytającemu wszystko od a do z. Pozwól zadziałac
wyobraźni. Nie zaczynaj opowiadania od np: To był test nowej broni, Trupy zjadały
ludzi. Czy do tej zasady musisz się stosować stale? Nie. Bo np. mogę sobie wyobrazić
opowiadanie zaczynające się od zdania: Jutro ma być koniec świata. No przedstawiasz
sytuację. Wiem od początku, że ma byc koniec świata. Ale interesuje mnie dlaczego. I
to ma być Tajemnica. A nie od razu w drugim zdaniu: Spadnie kometa. Nie. Drugie zdanie
może brzmieć: Rozpaczliwie szukam ratunku, ale jest już za późno. Wyglądam przez
okno na rozszalały tłum demolujący sklepy, niszczący samochody. Oni też wiedzą. Już
jest za późno." A to, że spadnie kometa to wyjaśniasz dalej...
Zasadniczo
pamiętaj, że piszesz o człowieku. Nie o zdarzeniu, tylko o człowieku w niego
uwikłanym.
Jeśli
piszesz horror to jeszcze jedno. Nie nadużywaj słów takich jak: mroczny,
przerażający, skowyt, przeraźliwy... po prostu są one już tak wyświechtane, że
hohoho. :)
UWAGA
5 CO Z TYMI REALIAMI?
Nawet
jak piszesz fantasy to realia musisz znać!
Śmieszy
mnie jak ktoś piszę, że rycerze dwie godziny walczyli na miecze. Ciężkie, dwuręczne
miecze. Ludzie! To i Herkules by nie wytrzymał. Jak piszesz o rycerzach to zadaj sobie
trud i na jakimś pokazie walk rycerskich poproś, żeby dali Ci miecz potrzymać, hełm
założyć, kolczugę... Na ogół zapaleńcy rycerskiego rzemiosła są bardzo mili i
uczynni... Pomogą. I nie piszcie mi później, że trzyletnie dziecko napięło łuk
refleksyjny i wypuściło strzałę na odległość 200 metrów.
Albo
na przykład - piszę teraz o niemieckim U-bocie. No nie byłem w środku takiego okrętu
podwodnego, ale na mojej półce z książkami wylądowały trzy pozycje o budowie i
życiu marynarzy na takim okręcie. Studiuję te książki, żeby wiedzieć jak nazywa
się na przykład taki wichajster przy
peryskopie. Pewnie o nim nie napiszę, ale jakbym musiał to co? mam napisać
"uderzył się o takie coś przy peryskopie"? Albo ktoś mi napiszę, że na
żaglowcu zrefował rufę? No ja tam się na tym nie znam - ale autor takiego dzieła -
powinien. No więc mam realia, mam bohaterów... I hurrrrraaaa! Skończyłem pisać...
UWAGA
6 JAK JUŻ SKOŃCZYŁEM TO CO?
Ja
takie opowiadanie odkładam na jakiś czas. Niech dojrzewa. Zaczynam pisać coś innego.
Dużo czytam. Po jakimś miesiącu sięgam do szuflady po napisane wcześniej
opowiadanko... No i się zaczyna. Kreślę. Kreślę dużo - tych rzeczy które mnie
samemu sie nie podobają. To dobra metoda. Dzięki temu można wyłapać wiele błędów.
Jakie to błędy? Podam trzy. Konkretne przypadki.
"Przyłożył
do oka swój karabin" - no nie, to co on, sam do siebie strzelał??? we własne
oko???
"Miała
duże piersi opięte na szarym golfie" - no comments - taki lapsus.
No
i przykład trzeci - mój własny.
Napisałem
kiedyś opowiadanie. Super było. W 1999 roku. Spodziewaliśmy się katastrofy
komputerowej. No wiecie 2YK.... No to ja o ataku terrorystycznym. Że na całym świecie
jednocześnie o 24.00 zresetowano komputery, a w tym czasie Islamska Armia Wyzwolenia
wpuściła wirus do sieci... Bomba atomowa w Paryżu, gaz nad Rzymem. No mówię Wam. Sam
byłem zachwycony swoja genialnością. Dopóki po kilku tygodniach, jak przeczytałem
pierwszy akapit mojego genialnego opowiadania. Zacząłem się w głos śmiać. Czemu? A
słyszeliście o strefach czasowych? No przecież 24.00 nie nastąpi nigdy równocześnie
na całym świecie...
Tia.
Opowiadanie wylądowało w kuble na śmieci.
Dlatego
mówię: trzeba krytycznie czytać to co się napiszę. I ciąć, ciąć, ciąć...
UFFF...
ale się rozpisałem....
To
chyba koniec.
Koniec
moich uwag o pisaniu.
Nie
wyczerpałem tematu. Przychodzi mi na myśl jeszcze kilka myśli. Ale co tam. Nie będę
się więcej wymądrzał.
Pozdrawiam
i życzę sukcesów.
Bogdan
Ruszkowski
|