NO CO JEST, DOKTORKU ?
Nie
zwariowałem, nie zwariowałem. Kurwa żesz twoja w dupę pierdolona mać, weźcie te
brudne łapska! Mówię przecież, że nie jestem wariatem. No, tak już lepiej - nie,
doktorku? Tylko ty i ja w tym pieprzonym gabinecie. Żadnych, pożal się Boże,
sanitariuszy. No to teraz mogę ci powiedzieć co się stało. Nagrywasz to? A to se
nagrywaj, mnie to rybka, przynajmniej nie będę musiał się dwa razy powtarzać. No to
leciem...
Co
tam mówisz, doktorku, że pacjent, biały, lat czterdzieści? Jaki tam pacjent, mówię
przecież, że nie jestem czubkiem. No to co, że jestem biały, co to przestępstwo! To
nie ma nic wspólnego z tym co mi się przytrafiło. Jak to, co mi się przytrafiło? No
przecież, kurwa, mówię! Dopuść mnie do głosu, to ci powiem co się stało! Co -
uspokój się - jestem spokojny! Co ty mnie tu, kurwa, uspokajasz! Nie lubię tylko jak
mi się ktoś w gadkę wcina. Zupełnie jak ten pojeb, brygadzista.
No
to tak: to było jakiś tydzień temu. Robiliśmy właśnie barierki na tym nowym odcinku
autostrady. Znowu się wcinasz, doktorku. Że co? Kto robił? Może chcesz sobie sam
opowiedzieć tę historię? Nie? No to się nie wpieprzaj co słowo z tymi swoimi mądrymi
gadkami. Jak mówię, że robiliśmy, to myślę o chłopakach z brygady, no i tym pojebie
- brygadziście. Tym co to się tak wpieprza w gadkę jak ty, doktorku. Może też ma
dyplom? No to robiliśmy na tej autostradzie barierki. Ciężka robota. Pewnie nawet nie
wiesz co to znaczy - ciężka robota. Wy, doktorki, siedzicie sobie w fajniusich
gabinetach, nic nie robicie, kasujecie fajniusi szmal, a potem jedziecie do fajniusich
domków, fajniusimi autkami i pukacie fajniusie żoneczki. Jasne, też mi robota. A tacy
jak ja prażą się na słońcu, taplają w błocie, montując te pieprzone barierki. Ale
co tam, wiesz jak jest, doktorku - ktoś musi robić, żeby pukać mógł ktoś.
Ale
co ja tu o pukaniu. Do rzeczy. No więc, robimy te barierki, a tu nagle brygadzista mówi
"patrzajta chłopaki". No to my patrzymy. Patrzymy i patrzymy, a na niebie sobie
gwiazda tańczy. Gwiazda, znaczy się. Co się tak patrzysz jak na czubka? Gwiazda
tańczyła na niebie. Wywijała ósemki, piruety i takie tam inne. No i ten pojeb,
brygadzista znaczy, mówi, że to ufo. Ja mu na to żeby nie pieprzył jak potłuczona
dupa i poszedłem się odlać. Nie lubię tego poje..., znaczy brygadzisty. Ty wiesz
doktorku, że on książki czyta?!
No
to poszedłem w krzaki coby odcedzić kartofelki, a ten krzyczy za mną żebym się nie
oddalał. Ja mu, że leje na to. Wiesz, takie mądrale to mi mogą naskoczyć. Leje w
krzaki jak Bozia przykazała, a tu nagle jak nie błysło. Światło takie jak na jakimś
cholernym stadionie. Chłopaki coś wrzeszczą, a ja stoję z interesem w łapie i
myślę, że to jednak musiało faktycznie być ufo.
Co
się znowu japisz jak pedał w srakę?! Wiem co to ufo. Lubie se wieczorem usiąść w
fotelu i popatrzeć na ten film co to te agenty tropią ufoludki. Tylko nie rozumiem,
czemu ten agent nie bzyknął jeszcze tej agentki. Mnie się widzi, że to jakiś zboczek.
Ja na jego miejscu to bym se tak z tą rudą ulżył! Facet, tylko by dudniało!
Ale
do rzeczy - stoję tak jak ta sierota z fiutem w łapie, chłopaki wrzeszczą i nagle
czuję, że coś mnie ciągnie do góry. A potem tylko pamiętam, że obudziłem się na
łące, goluśki jak mnie Pan Bóg stworzył. Mówię ci, doktorku, koszmar. Pamiętałem
światło, potem nic, budzę się na jakiejś pieprzonej łące. No i przywieźli mnie
tutaj. Mówili, że trzy dni byłem gdzieś, a ja nie wiem gdzie. No to się, kurwa,
zdenerwowałem. Ale żeby tak od razu w kaftan? Też mi polityka.
No to
z początku faktycznie nic nie pamiętałem, ale wiesz co, doktorku - dziś w nocy Szary
mi wszystko przypomniał. Że jaki Szary? Czekaj, czekaj doktorku. Zaraz ci wszystko
opowiem. Wiesz jak to mówią, co nagle to i świnia nie strawi, albo jakoś tak. Co, że
jaki Szary? Cholera, doktorku, chyba ci grzecznie mówiłem, żebyś mi się w gadkę nie
wcinał? Prosiłem. Co mam ci walnąć w te głupie cyngle, żebyś zajarzył? Co, że ja
się denerwuję? Ty mnie jeszcze nie widziałeś zdenerwowanego. Moja stara nieraz
oberwała, jak się naprawdę wkurzyłem. Mówię, że dojdę i do Szarego. Musisz mieć
cały, jak to mówią, horyzont zdarzeń, to może skapujesz wszystko. Chociaż wątpię,
z taką głupią gębą jak twoja, doktorku, to nie wiem. No, no, doktorku, spokojnie,
moja stara ma gorszą gębę. Jedyne co dobrze robi to gotowanie. Mówię ci, jak moja
stara coś ugotuje, to palce lizać. Ale o czym to ja...
No
tak. Więc Szary mi wszystko przypomniał. Pamiętasz, jak stałem z interesem w łapie i
zabłysło to światło. Poczułem, że coś mnie ciągnie w górę. Znaczy - wzięli
mnie, jak na filmie. Lecę do góry. Wiesz doktorku, ja strachliwy nie jestem, ale jak
spojrzałem w dół, to aż mnie coś w dołku ścisnęło. Wzięli mnie do tego ich
spodka. Patrzę, od cholery Szarych, a ja nie mogę się ruszyć. Kurwa, pomyślałem, nie
jest dobrze. Co, kogo, do cholery? No mówię, Szarych. Znaczy tych ufoitów od cholery.
Małe, szare, z wyłupiastymi patrzałami. Mówię ci, doktorku, że się wystraszyłem
jak jeszcze nigdy. Wzięli mnie na taki stół, podłączyli jakieś druty, a ja nic.
Nawet palcem nie mogę ruszyć. Bracia w rozumie, tak do nich wrzeszczę, tak się, kurwa,
nie godzi, z ludzką istotą. A tu nagle, coś mi przeskoczył w głowie i zacząłem
rozumieć to ich szwargotanie. "Nie bój się, ziemska istoto" - tak do mnie mówi
jeden - "to tylko standardowa procedura badań genetyczno-przystosowawczych".
Ja
mu na to, żeby sobie jaj nie robili, bo ja tu nie chcę żadnych badań gene - kurde
coś tam. A w ogóle to badania okresowe do roboty miałem na Ziemi niedawno. Na to Szary,
żebym się nie denerwował. A jak ja się miałem nie denerwować, co doktorku? A potem,
no mówię ci, cudo. Cały ten ich spodek zrobił się przezroczysty jak ze szkła.
Patrzę, a my lecimy. Jak w jakimś filmie. Ziemia zrobiła się taka malutka, minęliśmy
Księżyc. Ten ich spodek wylądował na tej planecie, no tej co jest cała czerwona. Tak
właśnie, na Marsie - widzę doktorku, że się znasz na planetach. Te Szare mają tam
taką wielką podziemną bazę. Jak już mnie połączyli z tym Szarym, to wszystko mi
pokazali. Co, jak połączyli? Zaraz, doktorku, zaraz.
No
więc ta baza to istne cudeńko. Parę kilometrów pod ziemią, od cholery tych spodków.
Ale wiesz doktorku, co było najlepsze? Barierki. No kurwa, cudo nie barierki. Takie to
bym z chęcią u nas montował.
Odbierz
ten telefon, bo mi jak cholera na nerwy działa - dzwoni i dzwoni. No, już lepiej. Że
co, doktorku, że jeszcze masz dziesięć minut czasu? Mnie to wisi. Ja już dużo do
opowiadania nie mam. No to wszczepili mi tego Szarego - podobno jestem pierwszym
człowiekiem z którym im się udało - i przywieźli mnie z powrotem tym spodkiem,
zostawili na łące i już.
Jak
wszczepili, pytasz? A co to ja - naukowiec czy jakiś inny pojeb? Nie wiem jak to
zrobili. Wiem tylko, że mój Szary może ze mnie wychodzić. Co, myślisz, że jednak
jestem czubkiem? No, kurwa, sam się prosiłeś, doktorku. Szary, wychodź. No co jest,
doktorku, zatkało cię?
O
cholera, Szary, ale jatka! Co tam mruczysz, Szary? Że pyszny doktorek? Ty zostaw te jego
flaki i chodź do domu. Stara pewnie czeka z obiadem. A mówię ci, Szary, moja stara to
gotuje jak żadna. Paluszki lizać. Chodź Szary, idziemy.
Bogdan
Ruszkowski |