OPOWIADANIE W KONKURSIE
KOSTNICA-PIWNICA
KOSTNICA - PIWNICA
Moje życie nigdy nie należało do jakby to powiedzieć…
interesujących. Nie powiem że byłem wyrzutkiem społecznym, niekochanym
dzieckiem swoich rodziców czy różową landryną wyżywającą się na ludziach
z powodu z własną, niską samooceną. Nie, nie byłem też szkolnym
mięśniakiem terroryzującym słabszych aby zyskać aprobatę kolegów „po
fachu” .
Większość czasu spędzałem z moim przyjacielem, Tomem. Nie powiem
żeby łączyła nas jakaś szczególnie bliska relacja, bo taka relacja nigdy
nie będzie mogła mnie z nikim połączyć a to dlatego… no zresztą
nieważne, powiem wam innym razem.
Tak więc każda dobra historia musi się w końcu kiedyś zacząć,
niespodziewanie tak aby była dla wszystkich niespodzianką, tak aby nikt
nie mógł się przygotować na konsekwencje. Ale spójrzmy prawdzie w oczy,
ja jestem Panem własnego losu i sam wyznaczam terminy na nadejście
„prawdziwego zła”. Tylko co w dwudziestym-pierwszym wieku można nazwać
złem ? Młodszą siostrę, która za każdym razem leci z płaczem do mamy gdy
próbuję jej wykręcić tę małą, tłustą rączkę ??? Kolejną, chamowata
komedię w TV opowiadającą o parze kochanków którzy wreszcie się
odnaleźli ??
Wszystko zależy od definicji słowa zło… dla mnie jest nim na
przykład ten skurwysyn sypiający z moją matką za plecami mojego ojca.
Czy miałem ochotę go zabić ? NIE RAZ I NIE DWA… tylko tak się akurat
składa że jest to Tom. To jest ten moment, w którym każdy normalny
człowiek zaczyna się zastanawiać dlaczego zdrowy na ciele i umyśle
20-letni osobnik płci męskiej zadaje się z osobą będącą w moim wieku a
do tego posuwającą moją matkę. Sprawa jest dość skomplikowana… mamy
pewne zadanie do wykonania… zadanie, którego nie jestem w stanie wykonać
sam.
Jak już pewnie zauważyliście nie jestem całkiem normalny… prawda
jest taka, że właśnie o to chodzi – jestem nienormalny. Na początku ta
sytuacja mnie bawiła, nie mogłem uwierzyć, że to przydarzyło się właśnie
mnie, potem był moment wyparcia, negacji aż w końcu się z tym pogodziłem
i staram się wykonywać powierzone mi zadanie najlepiej jak umiem.
No dobra, to teraz wam wyjaśnię : nazywam się Rob i prowadzę zakład
pogrzebowy. Tak dobrze przeczytaliście zakład pogrzebowy, no ale nie
taki zwykły.
Kiedy miałem 11 lat czyli równe 10 lat temu miałem sen. We śnie
przyszła do mnie moja prababka no i wtedy się to wszystko zaczęła.
Kazała mi prowadzić zakład pogrzebowy, zostawiony mi w spadku po moim
pradziadku a jej mężu. Kto normalny zostawia dziecku w spadku dom
pogrzebowy ?? Łowca. No właśnie bo mój dziadek był łowcą… ja sam jestem
łowcą. I tu czas na kolejną komplikacje bo chodzi o to że poluję jedynie
na członków własnej rodziny. Dziwne co ?? Przecież moi pradziadkowie
zwyczajnie mogli przestać się rozmnażać prawda ?? No właśnie nie !! Nie
pytajcie mnie dlaczego ale u nas, łowców nie jest to możliwe a aby
chronić świat przed nami samymi musimy sami sukcesywnie się unicestwiać.
Gdy miałem 15 lat zabiłem po raz pierwszy… swojego ojca. W związku że
gen łowców uaktywnia się tylko raz na 3 pokolenia moja matka nic o tym
nie wie. A teraz jej kolej… może inaczej… teraz kolej na nią. Muszę
zabijać co najmniej dwa razy w ciągu dekady albo sam siebie unicestwię.
Marnując szansę na przetrwanie ludzkości. Czy moja matka znaczyć powinna
więcej niż cała ludzkość ?? Nie wiem ! Wiem że muszę to zrobić… muszę
!!!
No i właśnie dlatego potrzebowałem Toma, zabawiając się z moją matką
odwracał jej uwagę. No bo mój ojciec jest blisko, bardzo blisko jest w
piwnicy… urządziłem tam taką małą kostnicę. Ale to tylko przejściowe.
Pod wpływem jednej z tych durnych komedii. uznałem że do będzie
fantastyczne jak będą mogli spocząć w jednym grobie.
Moja matka nie wie że ojciec nie żyje … nikt tego nie wie… czasem sam
o tym zapominam i dla tego tak się wkurzam gdy słyszę te wszystkie
odgłosy dobiegające z jej sypialni…
Przerażający odgłos strzału z pistoletu rozdarł powietrze. Matka
pobiegła do sypialnie Matta, ale go tam nie zastała. Z powodu stresu nie
myślała racjonalnie, pobiegła do piwnicy i zobaczyła swojego 15-letniego
syna w kałuży krwi z pistoletem w ręku. Natychmiast zadzwoniła po
pogotowie ale nawet ratownicy nie byli w stanie nic zrobić.
Po wielu tygodniach matka ponownie zeszła do piwnicy i zobaczyła na
biurku fragment zaczętej powieści zatytułowanej „Kostnica- Piwnica”. Te
kilkadziesiąt zdań zostało jakby przerwane w najciekawszym momencie.
Obok była karteczka : „ Mamo, przepraszam ! Brakuje mi słów, nie wiem
jak to wszystko opisać ale tak właśnie to powinno się skończyć. Tak
właśnie powinien skończyć i Rob i Tom!! Ale nie ty… wiedz że ci
wybaczam… wszystko !!! Pozdrowię od Ciebie tatę.
Mattie
|