TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK NAWIEDZONA MAPA | |||
06.11.2014 OPOWIADANIE Jacek Wilkos - Poświata
Słońce już dawno zniknęło za horyzontem gdy Piotrek wrócił do domu, styrany po ciężkim dniu pracy. Nie chciało mu się nawet rozbierać. Z niechęcią zdjął buty, nie rozwiązując sznurówek i zostawił na środku przedpokoju. Kiedy wieszał w szafie kurtkę, żarówka w przedpokoju przepaliła się i zgasła. Mieszkanie spowił mrok. Piotrek zaklął pod nosem. Odpowiednie zakończenie parszywego dnia. Był prawie pewien, że nie ma w domu ani jednej zapasowej żarówki. Gdy zamknął drzwi szafy, jego uwagę zwrócił jeden dziwny szczegół. Wśród wszechobecnej ciemności, na samym środku ściany długiego przedpokoju bladym światłem jaśniał prostokąt. Cienka na kilka milimetrów ramka emanowała słabym białym blaskiem. Piotrek stał jak wryty. Przetarł oczy, ale nie dało to zamierzonego efektu. Ogarnęła go wątpliwość, czy aby na pewno znajduje się we własnym mieszkaniu. Wszedł do sąsiedniego pomieszczenia i nacisnął przełącznik na ścianie. Jasność ogarnęła pokój dzienny. Jego pokój dzienny. Mało prawdopodobne aby ktoś jeszcze tylko na jednej ścianie pokoju posiadał telewizor i półkę z kolekcją azjatyckich filmów grozy rozdzielające dwa regały: jeden wypełniony książkami, drugi – przeróżnymi pojazdami zbudowanymi z klocków Lego Technics. Uspokoił się nieco, widząc wszystkie meble i przedmioty na swoim miejscu, tak jak je zostawił, wychodząc rano do pracy. Odwrócił się z nadzieją, że doznał chwilowego przywidzenia. Przecież to nie miało prawa istnieć. A jednak, jaśniejący prostokąt nadal tam był. Fosforyzował trupiobladą poświatą niczym mgła podczas pełni księżyca. Mężczyznę przeszły ciarki. Z rosnącym niepokojem wszedł do przedpokoju i wyłączył bezpieczniki. Światło w pokoju dziennym zgasło. Prawie całe mieszkanie spowiła czerń. Prawie. Białe światło pokrywało ścianę, nie przejmując się elektrycznością. Piotrek przyglądał się przez chwilę osobliwemu widokowi, kompletnie zbity z tropu. W końcu bardzo ostrożnie zbliżył dłoń, jakby chciał dotknąć sierści śpiącego niedźwiedzia. Palce natrafiły na szczelinę, przez którą sączyło się tajemnicze białe światło. Ukryte pomieszczenie? Przypomniał mu się film, w którym mieszkanie zostało wyposażone w dodatkowy, bezpieczny pokój. Tak, kretynie – skarcił się w myślach – deweloper zbudował ci azyl i zapomniał o tym powiedzieć. Mieszka tu już pięć miesięcy i nie zauważył tego wcześniej? Nawet bez sączącego się z środka światła szczeliny byłyby widoczne w ciągu dnia. Przystawił ucho do ściany i nasłuchiwał przez moment w bezruchu. Z środka nie dobiegał żaden dźwięk. Piotrek słyszał jedynie przyspieszone łomotanie własnego serca. Okej, nikogo tam nie ma, co teraz? Będziesz tak stał w nieskończoność? - zapytał sam siebie w myślach. Pchnął delikatnie ścianę. Ukryte drzwi powoli, bezdźwięcznie uchyliły się do środka pomieszczenia. Sylwetkę mężczyzny spowiło blade światło. Co dalej? Sprawdzić co znajduje się w środku czy wyjść z mieszkania i wrócić z kimś znajomym? Może zadzwonić do administratora? Strach walczył z ciekawością a Piotrek stał, czekając na wynik potyczki. Pomieszczenie wywoływało lęk przed tym co nieznane, a jednocześnie przyciągało tajemnicą. Rozsądek dał chwilowo za wygraną i Piotrek wszedł do środka. Znajdował się w pomieszczeniu o kształcie sześcianu. Pokój był całkowicie pusty. Nie było w nim żadnej lampy, ani nawet gołej żarówki a mimo to było jasno. Zimne światło emanowało z każdego punktu pokoju z takim samym natężeniem. Piotrek nie zauważył na ścianie żadnego włącznika. Wydało mu się to dziwne ponieważ nie widział innych drzwi poza tymi, którymi sam wszedł. Gdzie więc znajduje się włącznik oświetlenia? W głowie Piotrka pojawiło się jeszcze jedno niepokojące pytanie – kto, i dlaczego akurat teraz, włączył światło? W pomieszczeniu panował niemiły chłód. Po plecach mężczyzny przeszły lodowate ciarki. Poczuł się jak w futurystycznym, pokręconym szpitalu psychiatrycznym, który poprzez umieszczanie pacjentów w sterylnych klatkach zamiast leczyć, pogłębia tylko ich lęki. Pomieszczenie było obce i irracjonalne, zaburzało spokój otoczenia. I on czuł się w nim obco, jak ktoś kto wszedł do świątyni nieznanej mu religii w trakcie odprawianej modlitwy. Jedna ze ścian w kilku miejscach zaczęła powoli ciemnieć. Biel równomiernie, ze stałą prędkością przechodziła przez odcienie szarości. Czerń, która powstała była idealna – światło padające z pozostałych ścian nie odbijało się pod żadnym kątem w najmniejszym nawet stopniu. Piotrek przyjrzał się powstałemu kształtowi. Wzory nie przypominały liter żadnego, nawet najbardziej orientalnego języka, nie były też podobne do jakiegokolwiek znanego symbolu lub znaku. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak zwykłe plamy, lecz Piotrek podświadomie czuł, że kryje się za nimi coś więcej - jakby coś w jego głowie szeptało ich znaczenie, lecz głos był zbyt cichy, żeby go usłyszeć – i że nie oznaczają niczego dobrego. Mężczyznę ogarnęła nagła potrzeba opuszczenia tego miejsca. Obrócił się i stanął jak wryty. Po drzwiach nie było żadnego śladu. Ściana była równie gładka jak pozostałe. Nerwowo obmacał ją w poszukiwaniu ukrytego zamku lub chociaż szczeliny. Bez rezultatu. Został uwięziony. Te drzwi nie mogły tak po prostu zniknąć. Co tu się dzieje? To jakaś pułapka? – myśli galopowały w zastraszającym tempie. Rozejrzał się kolejny raz po pokoju. Podszedł do każdej ze ścian i przejechał dłonią jej powierzchnię. Ominął tylko czarny symbol. Instynktownie bał się go dotknąć, jakby był niebezpiecznym zwierzęciem, które zaczepione może go pokąsać. Niespodziewanie przyszło mu do głowy, że może znajduje się w jakimś reality show, a jego strach i paranoiczne zachowanie oglądają właśnie dziesiątki telewidzów. Zaśmiał się nerwowo, lecz gdy ponownie spojrzał na czerń rozlaną na ścianie, powrócił instynktowny, podskórny niepokój. Telefon! Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął smartfona. Dzięki Bogu, że nie odłożył go na półkę w przedpokoju, gdy się rozbierał. Odblokował wyświetlacz. W prawym górnym rogu samotna kreseczka zasięgu pojawiała się, to znów znikała. Dobrze pamiętał, że w żadnym z pomieszczeń mieszkania nigdy nie miał problemu z siecią telefoniczną. Z listy kontaktów wybrał kolegę mieszkającego niedaleko. Kreseczka zasięgu pojawiła się na dłużej i już miał zadzwonić, gdy coś spowodowało, że jego palec zawisł nad ikonką zielonej słuchawki. Tym czymś był dziwny dźwięk dobiegający zza jego pleców. Całkowita dotąd cisza została zaburzona przez dziwaczne odgłosy przypominające buczenie lub chrobotanie, kojarzące się Piotrkowi z robactwem, przeplatane szeptem dochodzącym jakby z otchłani. Mięśnie mężczyzny napięły się, serce zapragnęło wyskoczyć z klatki piersiowej, po plecach prześlizgnęło się lodowate cielsko przerażenia. Odwrócił się i ujrzał coś, co podważało wiarę we własne zmysły i zdrowie psychiczne. Z czerni na ścianie wypływała smolista materia. Gdy dotarła do podłogi, zaczęła pełznąć w kierunku sparaliżowanego strachem mężczyzny. Ten zastygł, niezdolny do wykonania najmniejszego ruchu, a tymczasem czerń otaczała go i rosła z każdą sekundą. Smolista masa powoli pęczniała, to znów zapadała się. Pulsowała zupełnie jakby była żyjącą, oddychającą istotą. Gdy stwór osiągnął wysokość mężczyzny, zatrzymał się. Piotrkowi przez moment wydawało się, że na wysokości jego oczu z czerni wykształciło się coś wyglądające jak surrealistyczna imitacja twarzy. W jednej chwili istota skurczyła się, przywierając do ciała mężczyzny i oblepiając każdy skrawek jego ciała. Umysł Piotrka wypełniła świadomość końca. Konająca dusza na ułamek sekundy ujrzała swoje odbicie w amorficznej czerni. Pokój był pusty. Zimne światło rozświetlające jego wnętrze gasło by po chwili zaniknąć całkowicie. Lecz nie na zawsze. Wkrótce zabłyśnie znowu, roztaczając trupiobladą poświatę. W innym czasie, w innym miejscu.
|
|
||
|